środa, 16 lutego 2022

(prawie) wiosenny chillout

 Okna umyte. Uśmiechnięte słoneczko zagląda do pokoi. Piękna wiosna tej zimy 😉 

Na skwerze, obok przydrożnego krzyża (tak, tak, w Grajdołku mamy wciąż dość sporo przydrożnych krzyży), prężą się w słoneczku przebiśniegi i krokusy. Coraz więcej krokusów. Nie musimy jechać do Chochołowskiej, żeby zobaczyć fioletowy, krokusowy dywan. 



I odpoczywam. Miałam coś tam pisać do szkoły, jakiś konkurs regionalny, ale napawam się wolnością i perspektywą wyjazdu. Nie zmąciła mego czilałtu nawet nagła śmierć wysłużonego odkurzacza. W środku sobotniego odkurzania miał czelność wziąć się wyłączyć i nie załączyć więcej, mimo usilnych próśb. Rajski zarządził wymarsz po nowy. Trzeba było dokończyć sprzątanie przecież. I pralka była uprzejma się zbuntować. Nie wspomnę, że w tę samą sobotę, co odkurzacz nieboszczyk.... Ale ona na gwarancji. Majster ma przyjechać w piątek. Ciekawe co jej dolega. Bo odgłosy wydaje takie, że aż zęby bolą. 

piątek, 11 lutego 2022

doczekałam

Zamknęli bibliotekę. Do odwołania. Młoda porozpaczała kilka minut i pobiegła pięć ulic dalej do innej filii, bo w końcu Grajdołek bibliotekami, żabkami i bankami stoi. Remont zaczęto, nie że na siedem spustów zamknęli. Najpierw wymiana okien, potem elewacja. Bo odstaje od reszty naszego cudnego apartamentowca na Wichrowym Wzgórzu. Paskudna jest -  nawet bym powiedziała...

I spoglądam przez kuchenne okno. Robiąc kawę, kanapki, obiad czy co tam jeszcze innego. I jestem pełna podziwu dla panów. Minęły cztery dni i pojawiły się cztery nowe okna.Tempo całkiem, całkiem. Świetnie tłumaczy owo magiczne określenie "do odwołania". A że biblioteka oknami stoi na każdej ścianie, obawiam się, że owo "odwołanie" nastąpi gdzieś w okolicach wakacji. O czym niezwłocznie poinformuję.

Póki co - przede mną dwa tygodnie ferii. Ufff. Oczywiście czeka mnie poświąteczne mycie okien, ale mogę to robić, mogę. Jeden dzień intensywnego biegania po hacjendzie z drabiną, wiadrem i prasowanie firan, za cenę nielogowania się na lekcje i niebiegania po szkole. Mogę. Bo starzeję się chyba w tempie ekspresowym, albo nie wiem co się dzieje, że codziennie rano budzę się z niechciejem wielkim jak stodoła.

I oboje z Rajskim, jak na zbawienie, czekamy na jego urlop. Bo chcieliśmy (czytaj - ja chciałam) spędzić kilka dni nad zimowym, mroźnym morzem. Ale w pogodzie coś nie "pykło" i będziemy nad wiosennym. Oby nie lało. Bo chcemy wdychać jod i się dotleniać ile się da.