niedziela, 27 marca 2011

na wiosenną nutę


Nie mam pojęcia jak się przyplątała, bo dawno jej nie słyszałam. Ale gra mi w głowie odkąd otworzyłam oczy.



 prezent 



P.S. Melduję posłusznie, że żadnego kilograma w tym tygodniu nie straciłam. Mądra tabelka BMI poinformowała mnie, że z moją wagą, przy tym wzroście, jest wszystko w porządku. Ale do ideału brakuje mi 4 kilo. Dam radę? Kto jak nie ja... :)


P.S. 2. (28.03) Musiałam zrobić jeszcze jeden dopisek, bo widzę, że zostałam źle zrozumiana.. Ja się nie odchudzam... W moim przypadku to zupełnie bez sensu... Straciłam gdzieś w minionym miesiącu, przez stres i chorobę, tak cenne dla mnie kilogramy i teraz próbuję je odzyskać.. Muszę przytyć 4 kilo, nie schudnąć.. :( Zawsze mówiłam, że jestem z limitowanej wersji...




niedziela, 20 marca 2011

rocznicowo


Dokładnie pięć lat temu stałam się dumną posiadaczką hacjendy na Wichrowym Wzgórzu. Co prawda jej stan pierwotny przyprawiał o ból głowy i doprowadził do permanentnego przeciągu w portfelu i na koncie, ale po kilku tygodniach udało się to jakoś ogarnąć i objąć włości w wyłączne posiadanie. Na laurach jednak nie osiadłam i ciągle coś jest przerabiane, udoskonalane, zmieniane. Ci, którzy śledzą te moje wypociny, doskonale pewnie pamiętają choćby ostatnie przepychanki na linii baranek – kornik. Ktoś powie „Zrób raz i porządnie”. I będzie miał rację. Bo teraz właśnie jestem na etapie „Raz i porządnie”. Pamiętam bowiem stare powiedzenie, że prowizorki trwają najdłużej. Więc owe prowizorki skutecznie i systematycznie likwiduję. Dopiero teraz, bo nie zawsze jest możliwość od razu. Bywa.

Oczywiście, że kolejny plan remontowy już dojrzewa w mojej głowie. Ale ze względów na jeszcze bardziej rozbudowane plany wakacyjne, chyba będzie musiał poczekać. Remont nie zając, nie ucieknie, a wakacje i owszem:) Jak powiedziała moja koleżanka z pracy „Jedni jeżdżą, inni mieszkają” – to ja jestem z tych co to jeżdżą i… chcą mieszkać zarazem. Ale przecież nic na zapalenie płuc. Powoli i do przodu.

Rodzice wrócili zadowoleni jak małe dzieci z kolonii. Buzie im się nie zamykały. Przyjemnie było patrzeć na ich wypoczęte twarze. Tylko trochę czasu minie zanim się zaaklimatyzują. Bo Mamę od rana bolała głowa i obojgu zdecydowanie nie smakuje herbata i kawa.. No tak, rozbestwiły się kubki smakowe czystą wodą, to teraz muszą wrócić do starych nawyków. Mama narzeka jeszcze, że choć tyle kilometrów dziennie robiła na piechotę, to jakiś nadmiar kilogramów jednak przywiozła „Bo jedzenie było takie, że nic tylko jeść…”. No, a ja znów gdzieś zgubiłam dwa w tym tygodniu… Jak nic nie przybędzie do piątku i – nie daj Boże ubędzie jakiś kolejny, to bez lekarza się nie obędzie… Trochę nerwowo miałam przez ostatnie tygodnie, może dlatego…

 


środa, 16 marca 2011

perełki i mądrości, czyli brak miejsca na nudę


Wiosna odeszła jeszcze szybciej niż przyszła, więc o temperaturach powyżej 15 stopni można zapomnieć na kilkanaście najbliższych dni. Zresztą – jaka wiosna? Przecież oficjalnie ma przyjść dopiero w poniedziałek. Właśnie, poniedziałek. W ramach Dnia Wagarowicza, jedziemy do kina, ale wypełnianie związanych z tym stosów papierów może skutecznie odstraszyć największego zapaleńca jakichkolwiek eskapad poza mury szkoły. Aż się boję myśleć ile papierzysk będzie mnie czekać, gdy zdecydujemy się pojechać na wycieczkę. A pojechać na pewno pojedziemy. Bo jak to tak bez klasowej wycieczki? :)

Póki co, codziennie przynoszę do pokoju nauczycielskiego nowe perełki i mądrości wynikłe z radosnej twórczości naszych geniuszy.

Na pytanie „Kim był św. Wojciech?” uczennica z rozbrajającą szczerością odpowiedziała „Świętym”. I  tak na dobrą sprawę logice jej rozumowania nic zarzucić nie można.

Całe 45 minut poświęcam na wytłumaczenie „instrukcji obsługi” do mapy przedstawiającej rozbiory Polski. Rozumiem, że trzy odcienie różu mogą wywołać słuszną panikę w męskim umyśle, ale nie każę ich nazywać, a jedynie rozróżniać. I logika powinna podpowiadać, że ziemie zabrane po I rozbiorze to te „z kraja”. Powinna. Ale nie podpowiada… Nie moja wina, że najciemniejszy odcień różu jest najbardziej przyciągającym wzrok… (a to kolor trzeciego rozbioru, w samym środeczku mapy..)

Uczeń zapytany o plan Barbarossa, przekonany o słuszności swego rozumowania, stwierdza, że do Moskwy Niemcy szli przez ….Holandię. I nawet mapa ścienna nie pomogła go przekonać, że im kompletnie nie po drodze było.

Dziś z kolei próbowałam się dowiedzieć, jak po II wojnie światowej zostały ukształtowane granice Polski. Hmmm… Wydawało mi się, że elementarna wiedza z geografii i życia codziennego wystarczy. Wydawało mi się…

- Zachodnia granica Polski została ustalona na Bugu…” – wydusiła z siebie ofiara polowania na kandydata do odpowiedzi.

- Mmm… A to Bug jest na zachodzie? – spytałam bez udawanej złośliwości w głosie, bo to już było kolejne jego podejście do kwestii polskich granic.

- Bóg jest wszędzie – nie wytrzymała uczennica z pierwszej ławki parskając śmiechem. Inteligentna bestia. Pół klasy nie zrozumiało gry słów.

I jak tu narzekać na nudne życie nauczyciela? :)

 

 

 

sobota, 12 marca 2011

wiosenny niechciej


Sezon balkonowy uważam za rozpoczęty. Od rana był otwarty na oścież, kaloryfery zakręcone, okna uchylone. Pranie powiewało wszystkimi kolorami na wietrze i od razu zachciało mi się coś robić i… równocześnie odechciało mi się wszystkiego:) Wiosna przyszła?;) I przeszczęśliwa byłam, gdy usiadłam na progu, a słoneczko liznęło mnie w nos. Zamknęłam oczy i nic w tym momencie się nie liczyło. Zwłaszcza, że w efekcie wydarzeń z ostatnich tygodni, czuję się mniej więcej tak jak ktoś kto bujał w obłokach i nagle spadł. I się potłukł… Ale kto bardziej ode mnie jest przyzwyczajony do sińców?...

W głowie już rodzą się, a raczej krystalizują, wakacyjne plany, gdyż narodziły się już jakiś czas temu. Kierunek oczywiście jedyny i słuszny, czyli znowu Korfu. Ale wszystko wskazuje na to, że uda się pojechać gdzieś jeszcze. Może na jakąś inną grecką wyspę? Póki co „wszystko zależy od..”. Ale po tym „od” jest tyle pozycji, że łoooo…. Rok temu o tej porze odliczałam dni do majowego wyjazdu, ale w tym roku już nie jest tak pięknie, trzeba czekać do wakacji.

Rodzice też już odliczają dni do powrotu. Zadowoleni, wypoczęci. Słyszę to w ich głosie. Ale stęskniłam się już za nimi. Bo tak to już z nami jest, że jak ktoś jest na co dzień, to nawet nie zauważamy jego obecności, ale gdy go nie ma przy nas, po jakimś czasie zaczynamy odczuwać jego brak.

Biegnę nadrabiać zaległości. Muszę coś zrobić z tym chaosem w moim życiu. Zaczynam się męczyć sama ze sobą…

 


sobota, 5 marca 2011

SDM


Koncert był boski. I innego określenia nie potrafię znaleźć na te niemal 2,5 godziny spędzone w innej czasoprzestrzeni. Zaczęło się od mocnego uderzenia. Kilkanaście utworów, które dla mnie osobiście były czymś całkowicie nowym. A wśród nich tekst, który zrobił na mnie duże wrażenie. Zresztą nie tylko na mnie. Kątem oka widziałam, jak Leo, małżonek mojej koleżanki, dzięki uporowi której, w ogóle pojechaliśmy na ten koncert, siedział wpatrzony w pana Myszkowskiego i chłonął każde słowo. Niestety nie zapamiętałam tytułu… Piosenka o tym, że w dzisiejszych czasach już nie ma tematów tabu, że wszystko co kiedyś było tajemnicą, dziś jest podawane na tacy… Może ktoś się orientuje o jaką piosenkę mi chodzi?...

A po solidnej dawce nowości zaczęło się to, co tygryski lubią najbardziej:) Nie przypuszczałam, że pamiętam tyle ich piosenek. I to poczucie humoru – nie pamiętam kiedy ostatni raz się śmiałam aż do bólu brzucha:) I nie szkodzi, że wróciłam późną nocą, a na drugi dzień byłam nieprzytomna do tego stopnia, że poszłam na lekcje do drugiej klasy z całym majdanem potrzebnym w klasie pierwszej… I jeszcze się zastanawiałam, dlaczego mi twarze nie pasują do tematu…

A dla wszystkich piosenka, która otworzyła cały koncert. I może dlatego ją zapamiętałam, bo też słyszałam po raz pierwszy, choć do nowości nie należy:


 prezent 

 

I przepraszam, że tak rzadko się odzywam… Jakoś mi na wszystko brakuje czasu. Zrobiłam się strasznie niezorganizowana ostatnio…