wtorek, 23 grudnia 2014

Radosnych Świąt!

Minął prawie rok. Długo.. Dużo się zmieniło, a w Nowym Roku zmieni się jeszcze więcej. Jestem przekonana, że na dobre - że zmieni się na dobre :) I nic nie obiecuję, bo pewnie odezwę się jeszcze nie raz. A dziś życzę wszystkim, którzy (jeszcze z iskrą nadziei na znak życia z mojej strony) tu zaglądają, i tym którzy odwiedzili mnie być może po raz pierwszy, prawdziwie pogodnych Świąt, rodzinnych, spokojnych, niezapomnianych.

Wesołych Świąt!

 

DSC_0053

poniedziałek, 20 stycznia 2014

ferie


Nijak się te ferie zaczęły. Zimno, leje i najchętniej by człowiek w ciepłe kraje poleciał, jakby nie to, że przyjemność ta niestety kosztuje...


Bardzo, bardzo dziękuję za gratulacje składane pod poprzednim postem i za życzenia, jakie do mnie dotarły z okazji Świąt. Wciąż zaglądam, czytam, czasem coś napiszę w komentarzach. Jestem cały czas, choć u siebie najmniej widoczna...


Bo u effki dzieje się, oj dzieje. I to w takim tempie, że ma coraz mniej czasu.


Nie pamiętam kiedy ostatnio tyle siedziałam w papierach wszelakich. Ów nieszczęsny e-dziennik może i ułatwia robotę, ale – paradoksalnie, też tej roboty dokłada... Bo przecież w szkole ni pół komputera nie uświadczysz (poza oczywiście pracownią informatyczną, żeby nie było, sekretariatem i gabinetami dyrekcji), więc całą robotę trzeba w domu zrobić. W każdej normalnej firmie personel by się zbiesił jakby mu szef kazał w domu pisać faktury, wezwania czy inne takie co normalnie w czasie dniówki robi. Ale my przecież nie pracujemy w normalnej firmie... Każdy z nas biega więc z dziennikiem i z kapowniczkiem. A w kapowniczku to samo co w dzienniku: oceny, tematy, obecności, nieobecności, spóźnienia itd. W domku zaś grzecznie się logujemy i po raz trzeci już w ciągu dnia, zaznaczamy obecności, nieobecności, spóźnienia, tematy, uwagi, klasówki, wywiadówki i co tam jeszcze autor sobie zapragnął. Przedstawiciel firmy, po pierwszym szkoleniu, miał z przerażeniem stwierdzić, że w tej szkole to nie ruszy. Po drugim był niesamowicie zdziwiony, że działa. I do tego nie nadążał z zapisywaniem uwag, czemu w programie nie działa to czy tamto, albo czemu działa tak a nie inaczej, bo działa bez sensu... Ale że dziennik papierowy niekoniecznie jest kompatybilny z elektronicznym – pominę milczeniem. Bo niektórzy wciąż zaznaczają „na oko”, więc jest jak jest. Ale przynajmniej już nic nie liczę, bo to robi za mnie program. I jak na razie to jedyny dostrzegalny plus. Przynajmniej dla mnie. Do tego całe tomy korespondencji z sądem, policją i innymi instytucjami podobno „wspierającymi”. Cóż – mam zespół klasowy jaki mam, toteż bawię się w pisarza powiatowego pierwszej kategorii... Ależ oczywiście, wciąż do tego jeszcze uczę, na to czas jest zawsze i być musi. W końcu głównie na tym polega moja praca. I to lubię w niej najbardziej :)


A poza tym? Jest dobrze i tylko dobrze. Effka odkryła w sobie pokłady talentów kulinarnych wszelakich i rozkręca się z tygodnia na tydzień. Co prawda kuchnia po moich eksperymentach wygląda odpowiednio i czasem nawet na naczynia brakuje miejsca w zlewie, ale Rajski czuwa w pobliżu i stos talerzy, garnków czy kubków znika szybciej niż się pojawił. Bo podział obowiązków mamy bardzo czytelny: co ja nabałaganię w kuchni – On wysprząta, aż lśni, co On nabałagani w pozostałej części mieszkania – sprzątam ja ;) Nie muszę dodawać, że w kuchni sprzątania jest najwięcej:)