sobota, 22 czerwca 2013

Usprawiedliwienie

 

Być może i marne, bo przecież internetu mi nie odcięto. A jednak milczę coraz dłużej i częściej. Cieszę się jednak, że ktoś tu jeszcze zagląda. Widać wypatruje jakiejś zmiany wpisu, znaku życia, czegokolwiek. Należą się więc wyjaśnienia. Otóż effka się zakochała po sam czubek swego szczupłego ciała pedagogicznego i już od roku niemal stawia czoła nowej, dla siebie samej, rzeczywistości. Ot cała tajemnica tego uporczywego milczenia. Mój, że go tak nazwę Rajski, co prawda nie broni mi zasiadania przed komputerem, ale nagle dziwnie trudno znaleźć na wszystko czas ;) Wichrowe Wzgórze tętni życiem już niemal rodzinnym. Szafy i komoda zrobiły się jak z gumy i nagle, o dziwo, można w nich zmieścić podwójną ilość ubrań i butów. Tylko kuchnia przeżywa chwilowy kryzys pojemnościowy, gdyż tu dla odmiany gratów wszelakich przybywa, a miejsca jakoś dziwnie nie ;) Zmiany to jednak niezwykle przyjemne i powiem to głośno: Warto było tyle czekać! :)


Cały maj i czerwiec minęły w rytmie przysłowiowej polki -galopki. Nawet nie wiem kiedy. A działo się, oj działo. Wzięliśmy w maju, razem z dzieciakami, udział w Pikniku Historycznym w naszym Grajdołku, zorganizowanym przez grupę zapaleńców zafascynowanych historią naszej „wsi”, która zresztą prawa miejskie posiada od czasów Kazimierza Wielkiego. W ramach pikniku wymyślono stylową podróż w czasie. Czyli konkurs na przebranie z epoki - „La belle epoque” dokładnie. Tyle zabawy w poszukiwaniu strojów dawno w naszej szkole nie było. I to zabawy w sensie dosłownym. Wszystkie strychy, szafy babć, cioć i tzw. ciucholandy – wszystko zostało przeglądnięte. A prym wiodła nasza pani Sztuka. Jak naznosiła do świetlicy torby bluzek, spódnic, gorsetów i halek to przyznam szczerze, że zwątpiłyśmy czy da się w ogóle coś z tego zrobić. I gdy każdy złapał co mu się podobało, ubrał i zaprezentował się reszcie, początkowo nie dało się opanować śmiechu. Ale już za kilka chwil wymiana halek, spódnic, bluzek itd. zaowocowała niezwykle oryginalnymi pomysłami. Wspomagani przez mamy pracujące w teatrach, gdy już wszystko zostało odpowiednio przeszyte i ozdobione – naszym oczom ukazały się niezwykłe stroje z przełomu XIX i XX wieku. Tu wykorzystano garnitur ślubny Madzi ze świetlicy, tam suknia ślubna pani Sztuki, tu koszula Rajskiego, tam obcięty garnitur naszego fizyka, kapelusik córki polonistki, torebka babci, gorset cioci itd....


- Panie też! - krzyknęło któreś dziecię i nie miałyśmy wyjścia. Ja – chudzielec, wcisłam się w spódnicę dwa rozmiary mniejszą, do tego dwa rozmiary za duża marynarka, moja sukienka z komersu itd. Mama – garderobiana przerobiła co trzeba i cyrk zaczął się gdy przyszło mi założyć na głowę kapelusz. Ja i kapelusz – pewnie! Ale o dziwo – było ok. Pani Sztuka urządziła wszystkim super sesję zdjęciową w sepii i to jeszcze bardziej nakręciło dzieciaki na udział w konkursie, gdzie nagród było co niemiara, m.in. wyjazd na weekend, wejściówki do teatrów, filharmonii, obiad w restauracji, karnet do kosmetyczki, odtwarzacze mp4 itd.


No i poprzebierani, silną ekipą 10-osobową podreptaliśmy na ów piknik. Sensację wzbudzaliśmy na wsi niemałą, gdyż na rynek ze szkoły dobre 15 min marszu. Przyznam, że przemarsz potem w barwnym pochodzie do miejsca festynu był przeżyciem samym w sobie. Zwłaszcza, że to nasza grupa wzbudzała największą sensację i była najczęściej fotografowana;) Ale co tu opowiadać, to trzeba zobaczyć. Mam nadzieję, że wstawione filmiki zadziałają...



http://www.youtube.com/watch?v=itfhUlb6WwU&feature=share

 

http://www.youtube.com/watch?v=yeWMjD41ceE&feature=share

I żeby już nie przedłużać, napiszę, że to właśnie my zgarnęliśmy całą pulę nagród! A główną nagrodę, czyli weekend dla dwóch osób wygrała.... effka! Noooo:) Wygrałam! :) I mogłam sobie wybrać ośrodek i termin. I wybraliśmy z Rajskim Ustroń, bo tam najbliżej jednak, a to tylko weekend. W sierpniu. Bo w lipcu lecimy razem na Korfu. Tak, tak, wakacje już mamy zaplanowane. Ale na razie trzeba jeszcze poczekać aż się oficjalnie rozpoczną. Ja na nie czekam przebywając na L4. Od tygodnia zmagam się bowiem z temperaturą ponad 38 stopni. Co przy 34 na dworze jest nie do zniesienia. W środę wracam do pracy, a póki co wszystkie obowiązki wychowawcy związane z końcówką roku załatwiam mailowo i korzystając z życzliwości koleżanek z pracy. I życzliwości dyrekcji, bo bez tego nic bym nie zrobiła.