Pierwszą dawkę szczepionki zapodano mi w poniedziałek punkt
9 rano. Do wieczora nic się nie działo poza tym, że w zasadzie przespałam cały
dzień. Ale tłumaczyłam sobie to stresem. W końcu igła i te sprawy – rozumiecie ;)
Ale wieczorem poczułam, że pieką mnie oczy – niechybny znak nadchodzącej
gorączki. I faktycznie, stan podgorączkowy. No ok. wieczorem zawsze skacze,
czyli jest w porządku. W nocy miałam wrażenie, że jestem mimowolnym
uczestnikiem minecrafta. Drżał mi każdy mięsień i ciągnął niemiłosiernie. Miałam
wrażenie, że układają się one w sobie tylko znane wzory i figury. I gdy
myślałam, że już wszystkie wskoczyły w swoje miejsce – pojawiały się wciąż nowe
i nowe. Naprawdę, człowiek ma aż tyle mięśni?... Rano było na termometrze sporo
ponad 38. Nie wiem ile było w nocy, bo zaabsorbował mnie bez reszty mój
mięśniowy minecraf i myślałam tylko o tym, by się już skończył… Tuż po 7 rano
jeden telefon do wice, drugi godzinę później do przychodni. Telewizyta niemal
od ręki. Pani doktor wysłuchała, pocieszyła, że do dwóch – trzech dni minie. I zmartwiła
równocześnie, że przy drugiej dawce będzie taka sama reakcja.. No super… Ale
terminu drugiego szczepienia nam nie podali. Podobno będą dzwonić… Dzisiaj
idzie druga tura. Ale do innego szpitala. Może im podadzą?
Przespałam cały dzień. Rajski wziął urlop na żądanie, bo
nikt nie wiedział, w którą stronę pójdą objawy. Temperatura 38, ból głowy i
mięśni do wieczora i całą kolejną noc. Dzisiaj rano otworzyłam oczy i już nie
piekły. Faktycznie. Temperatury nie ma. Ale czuję, że wciąż jest nie halo. I jest L4 do piątku, bo pani doktor też nie
wiedziała kiedy miną ostatnie objawy, więc dla bezpieczeństwa dała do końca
tygodnia. I wiem, że nie jestem w tym L4 sama. Na 21 osób szczepionych 8 poszło
na zwolnienie. Dzisiaj szczepi się 9 ostatnich. Przy tej fali zwolnień nie
zazdroszczę wice obsadzania zastępstw. Na szczęście w 4-8 można po prostu
odwołać lekcje i dzieciaki mają okienka.
I w poniedziałek właśnie, jako że do szczepienia poszło całe
(prawie) 1-3, plus dochodzący i świetlica, odwołano niemal wszystkie lekcje
4-8. Mieli tylko matmę, biologię i moje muzyki. Bo mogłam zdalnie, ale na
szczęście nie na teamsach (dostali karty pracy z teorii muzyki, na które nigdy
nie mam czasu online). Reszta nauczycieli ze starszych klas poszła uczyć lub
przynajmniej zaopiekować maluchy.
Zazdroszczę tym, którzy nie mieli reakcji poszczepiennych. Ale
ten wczorajszy dzień dał mi też do myślenia. Skoro tak zareagowałam na szczepionkę,
to jak przechodziłabym sam covid, skoro jego objawy są o wiele cięższe niż moje
wczorajsze marne 38 z groszami i minecraftowy ból mięśni?.. I to mnie tym
bardziej utwierdza w przekonaniu, że szczepienie się jest dobrą decyzją.