poniedziałek, 22 marca 2021

...

 W czwartek rano dostała wynik testu. Pozytywny. Rozmawiała z Rajskim przez telefon czekając na teleporadę. Od lat leczona na płuca, straszliwie charczała podczas rozmowy. Mówiła, że zmierzyła poziom tlenu i jest bardzo niski. I jest słaba. I dlatego zadzwoniła do przychodni. Późnym wieczorem zabrali ją do szpitala i podłączyli do tlenu. W sobotę jedyna informacja od - też chorego (ale w domowej izolacji) szwagra. Dzwoniła, że jest słaba, ale czuje się lepiej.

Umarła wczoraj. Nikt nie zadzwonił, bo nie umieli znaleźć numeru kontaktowego... Dopiero dzisiaj zadzwonili.

Każdemu bym życzyła takiej Teściowej. 

Jak ciężko napisać o Niej, że "była"... :(

środa, 3 marca 2021

mam i ja

 

Pierwszą dawkę szczepionki zapodano mi w poniedziałek punkt 9 rano. Do wieczora nic się nie działo poza tym, że w zasadzie przespałam cały dzień. Ale tłumaczyłam sobie to stresem. W końcu igła i te sprawy – rozumiecie ;) Ale wieczorem poczułam, że pieką mnie oczy – niechybny znak nadchodzącej gorączki. I faktycznie, stan podgorączkowy. No ok. wieczorem zawsze skacze, czyli jest w porządku. W nocy miałam wrażenie, że jestem mimowolnym uczestnikiem minecrafta. Drżał mi każdy mięsień i ciągnął niemiłosiernie. Miałam wrażenie, że układają się one w sobie tylko znane wzory i figury. I gdy myślałam, że już wszystkie wskoczyły w swoje miejsce – pojawiały się wciąż nowe i nowe. Naprawdę, człowiek ma aż tyle mięśni?... Rano było na termometrze sporo ponad 38. Nie wiem ile było w nocy, bo zaabsorbował mnie bez reszty mój mięśniowy minecraf i myślałam tylko o tym, by się już skończył… Tuż po 7 rano jeden telefon do wice, drugi godzinę później do przychodni. Telewizyta niemal od ręki. Pani doktor wysłuchała, pocieszyła, że do dwóch – trzech dni minie. I zmartwiła równocześnie, że przy drugiej dawce będzie taka sama reakcja.. No super… Ale terminu drugiego szczepienia nam nie podali. Podobno będą dzwonić… Dzisiaj idzie druga tura. Ale do innego szpitala. Może im podadzą?

Przespałam cały dzień. Rajski wziął urlop na żądanie, bo nikt nie wiedział, w którą stronę pójdą objawy. Temperatura 38, ból głowy i mięśni do wieczora i całą kolejną noc. Dzisiaj rano otworzyłam oczy i już nie piekły. Faktycznie. Temperatury nie ma. Ale czuję, że wciąż jest nie halo.  I jest L4 do piątku, bo pani doktor też nie wiedziała kiedy miną ostatnie objawy, więc dla bezpieczeństwa dała do końca tygodnia. I wiem, że nie jestem w tym L4 sama. Na 21 osób szczepionych 8 poszło na zwolnienie. Dzisiaj szczepi się 9 ostatnich. Przy tej fali zwolnień nie zazdroszczę wice obsadzania zastępstw. Na szczęście w 4-8 można po prostu odwołać lekcje i dzieciaki mają okienka.

I w poniedziałek właśnie, jako że do szczepienia poszło całe (prawie) 1-3, plus dochodzący i świetlica, odwołano niemal wszystkie lekcje 4-8. Mieli tylko matmę, biologię i moje muzyki. Bo mogłam zdalnie, ale na szczęście nie na teamsach (dostali karty pracy z teorii muzyki, na które nigdy nie mam czasu online). Reszta nauczycieli ze starszych klas poszła uczyć lub przynajmniej zaopiekować maluchy.

Zazdroszczę tym, którzy nie mieli reakcji poszczepiennych. Ale ten wczorajszy dzień dał mi też do myślenia. Skoro tak zareagowałam na szczepionkę, to jak przechodziłabym sam covid, skoro jego objawy są o wiele cięższe niż moje wczorajsze marne 38 z groszami i minecraftowy ból mięśni?.. I to mnie tym bardziej utwierdza w przekonaniu, że szczepienie się jest dobrą decyzją.