Są rzeczy, które zwykłym śmiertelnikom się nie przydarzają. Ale ja zawsze powtarzam, że nie jestem zwykła, zwyczajna, pospolita. Jestem jedyna w swoim rodzaju i szczególnie wysokowypadkowa. Gdybym była uczniem swojej szkoły, pewnie miałabym założoną kartotekę obserwacji u pedagoga, jako podejrzana o tendencje do samookaleczania, albo nawet i ofiara przemocy domowej… Ale czy to moja wina, że mieszkający w moim przedpokoju od ponad roku, legendarny już kornik, niezbyt za mną przepada i atakuje znienacka to rękę, to nogę, to sweterek, a nawet komżę księdza proboszcza podczas kolędy?… Czasem słyszę narzekania, czy wiem, jak wygląda ostry nóż. Pewnie, że wiem. Ale jak moje noże są za ostre, to od razu atakują palce, a nawet wewnętrzne części dłoni… Choćbym nie wiem jak uważała… Że o nożyczkach nie wspomnę. I kartkach do drukarki… Generalnie często chodzę posiniaczona ( „A to ja się znów gdzieś uderzyłam?”), z pociętymi palcami, podrapana i w ogóle. Ale dziś przeszłam samą siebie. Ja tylko wychodziłam do pracy. Złapałam za klamkę i… zabolało. Zanim doszłam do szkoły dłoń zrobiła się sina i spuchnięta… Higienistka szkolna wydała wyrok – mocno stłuczona (?!) i owijając rękę, zakazała mi zbliżania się do klamek. Haha… Ale jak to zrobić, skoro one są wszędzie:)
P.S. Właśnie odebrałam dziwny telefon. Ktoś chciał ze mną rozmawiać. Tzn. tak mi się wydaje, że ze mną, tylko nazwisko tradycyjnie przekręcił. Tylko, że takiej jego wersji jeszcze nie słyszałam:)
- Czy pani Sarna? Czy jakoś tak?
„Łania jestem” już miałam na końcu języka, gdy nagle padła wersja nazwiska zbliżona do prawdziwej.
- Proszę? To z kim chce pani rozmawiać? – spytałam grzecznie. Naprawdę grzecznie. Ale numer zastrzeżony już się rozłączył. Ktoś się zawstydził?
Czy tak trudno napisać sobie na kartce nazwisko osoby, z którą się chce rozmawiać i nauczyć się je wymawiać przede wszystkim?