Mam nadzieję, że na planach się nie skończy i coś z nich jednak wyjdzie.
Brzydnie mi się już to sprawdzanie klasówek, zadań domowych, te mniej lub bardziej zapowiedziane hospitacje, wieczne kontrole (a to frekwencja, a to ilość ocen, a to tematy, a to numerki lekcji…), a do tego teraz zaczynają się snuć po korytarzach hordy studentów, którzy nagle chcą coś zaliczać, poprawiać i nie wiem co jeszcze. Bo zaraz po świętach koniec semestru… No i jutro kolejny maraton: lekcje-konferncja-szkolenie-konsultacje.
A tu święta za pasem. I posprzątać by się zdało. O jakichś prezentach czas pomyśleć. Plan działania świąteczno-noworocznego obmyśleć. Toć to prawdziwa rozpusta, tyle wolnego…
Tylko pogoda rozstraja. Śnieg chwilowo zmienił się w szaro-bure-niewiadomo-co. To co spadnie z nieba zaraz zamarza i znów przejście kilku metrów bez dziwnych wygibasów graniczy niemal z cudem. Ale miła pani w telewizji mówiła, że już w piątek wróci to białe. Poczekamy. Na razie jedyne białe za oknem to mgła. Zjawia się znienacka pod wieczór i nad ranem. Ledwo koniec parapetu jestem w stanie dostrzec. A on też biały.
Smutne te samotne wieczory. Wróciłam do czytania książek.
W radiu słyszałam określenie ,,golizna pobłotowa''. To to, co leży teraz na ulicach. Straszne, nieprawdaż?
OdpowiedzUsuńWitaj Ewutku, u mnie jeszcze kupa śniegu leży, pomimo wieczornego i nocnego deszczu. Teraz zaczynają jakieś białe punkciki latać.I miejscami można orła wywinąć, bo niby jest na "plusie", a zaczyna podmarzać. Osobiście mam dość zimy.Ewutku, a dlaczego w tej szkole ciągle masz taki za...tego, tego? Uśmiechów Ci życzę, ;)
OdpowiedzUsuńU nas koniec semestru tuż przed świętami. Hord jednak nie oczekuję, oznajmiłam, że - pardon - zleję je sikiem prostym. Hordy za to dobijają się telefonicznie, i proszą o wstawiennictwo za dzieckiem u pani X. czy Y., bo dziecko obecnie takie chore, i takie załamane. I nic to, że jedno z drugim nic nie robiło przez cały semestr.Wytrwałości Ci dziś życzę!
OdpowiedzUsuńu mnie biało, na szczęście pług przejechał i dojeżdżam do pracy spokojnie:) ale tego białego mam już troche dość...
OdpowiedzUsuńMoże to od tej gołoledzi?... W każdym razie - już biało, bieluteńko... Od śniegu tym razem, nie od mgły
OdpowiedzUsuńSypie i sypie, czasem nic nie widać - tak kurzy śniegiem. A ja taką właśnie zimę lubię:) Choć marznie nos i nogi bolą od przedzierania się przez zaspy, ale lubię i nic na to nie poradzę:)
OdpowiedzUsuńDaję radę:) Hordy odsyłam na drzewo i proponuję, by zaopatrzyły się w tej podróży w książkę odpowiednią. A jak już zejdą z drzewa, nieco ucywilizowani, to mają cały drugi semstr, by mi udowodnić, że czasu nie zmarnowali. Byle nie marnowali mojego. Teraz. Przed Świętami.
OdpowiedzUsuńbiało, bielutko, bielusieńko... na ziemi i w powietrzu
OdpowiedzUsuńśnieg dostaje w łeb, jeden na plusie, bedzie ślizgawica, ojej
OdpowiedzUsuńGrudzien jest z natury rzeczy depresyjny. Malo swiatla, zimno, plucha albo sniezna zawierucha. Wczoraj bylam w ewangelickim zborze na koncercie adwentowym, zaproszona przez przyjaciol. Byly swiece. Byla orkiestra i chor. Byla orkiestra mlodziezowa i zespol flecistow-przedszkolakow. Byl Mesjasz Haendla, ale byl i Phil Collins. A przede wszystkim bylo radosnie i po ludzku cieplo. Oto sila integracji!!!
OdpowiedzUsuńBędzie... Byle niczego sobie nie połamać. W całej mojej niegramotności, w gipsie jeszcze nie byłam - i oby tak dalej:)
OdpowiedzUsuńW zasadzie chyba bardziej listopad rozstraja wewnętrznie. Przynajmniej mnie. Szybciej się ściemnia, choćby przez przesunięcie zegarków, pada deszcz, jest tak nijako... Choć tegoroczny listopad długo nam dogadzał:) A teraz sypie śnieg i choć za oknem biało, jasno i wesoło - też narzekamy:) latem narzekamy, gdy za gorąco, gdy słońce nie świeci wystarczająco mocno i gdy pada deszcz też marudzimy:) Dziwnym jesteśmy gatunkiem:)
OdpowiedzUsuń