sobota, 30 czerwca 2018

no i wakacje

Wczoraj z dziką przyjemnością nareszcie usiadłam na balkonie. Pelaśki rosną w oczach, słoneczko wreszcie wyszło zza chmur, pogotowia i strażacy chwilowo nie mieli wezwań, więc nic nie wyło i nie titało na ulicy. Miodzio. Leżaczek, książeczka. Upragniona chwila oddechu. Ostatni tydzień spędziłyśmy bowiem z Młodą na zacieraniu śladów po roku szkolnym. Tym minionym i (jak się okazało...) tymi minionymi dawno temu też... Skutki chomikowania rzeczy różnych i przeróżnych najbardziej wychodzą właśnie w okolicach końca czerwca. Niszczarka ledwo zipiała od mielenia kartkówek, klasówek i innych kartek i karteluszek nagromadzonych przez ostatnie lat kilka, ale ufff, dałyśmy radę. Jeszcze tylko posegregować wszystkie „przydasie”, umyć okna, wyprasować stos prania… Ale to wszystko poczeka. Choć znów wskoczyliśmy w polary i dżinsy, bo słoneczko uciekło za gęste chmury, ja – tak jak chciałam, lenię się od wczoraj ile tylko mogę. Oglądamy z Rajskim mundial, on w ich trakcie układa swoje kostki, ja gram w sudoku (jedyna gra, jaką sobie zainstalowałam w telefonie) i czuję, że są wakacje.


sobota, 16 czerwca 2018

Jak co roku o tej porze

Końcówka roku szkolnego jak zwykle nerwowa. Ale do przeżycia. Chyba kwestia przyzwyczajenia. W telewizorni piłka kopana (dobrze mieć dwa telewizory, żeby móc w razie przesytu zobaczyć coś innego, bez wojny o pilota), w laptopie setki danych do dziesiątek sprawozdań, w głowie wciąż przewijająca się lista rzeczy do zrobienia. Daję radę.
Wróciłam kilka dni temu znad polskiego morza, nad którym nie byłam od 20 lat. Taki szybki wypad z klasami gimnazjalnymi na drugi koniec Polski, okupiony załamywaniem rąk tu i ówdzie. No, bo jak to: tak daleko, tak długo jechać, potem zwiedzać, do tego dwie noce (o rany, co się będzie działo..), trzeba wrócić i – co najważniejsze: na drugi dzień do pracy. I było super! Droga prosta, pusta i bezpieczna. Zmęczenie, nawet jak było, to już się o nim nie pamięta. Malbork, Gdynia, Gdańsk tak piękne, że aż mi się zachciało zaciągnąć tam Rajskiego, gdy tylko czas przez wakacje na to pozwoli. Grupa tak zdyscyplinowana, że ani razu nie jęknęłyśmy z koleżankami czegoś w stylu „Co nas pokusiło z nimi jechać…”. My po prostu wiemy kogo i gdzie możemy zabrać na wycieczkę.
I teraz, siedząc na kolejnych konferencjach, pisząc kolejne sprawozdanie, robiąc entą próbę akademii na koniec roku – uśmiecham się do myśli, że jeszcze trochę i odpocznę. Oczywiście najpierw przewrócę mieszkanie do góry nogami: wysprzątam, wypucuję, wyszoruję, wypiorę, wyprasuję i wyrzucę co trzeba. A potem odpocznę. I nareszcie będę mogła się lenić do woli :)