poniedziałek, 15 lipca 2013

post urlopowy

 


Podwijam kiecę i lecę :) Jeszcze przed wschodem słońca wystartujemy za te siódme morza i góry. I aż mi się wierzyć nie chce, że już połowa lipca minęła, a jak wrócimy będzie już sierpień.


W tak zwanym „międzyczasie” zdążyliśmy z Rajskim zrobić na Wichrowym niezły rozgardiasz. Na szczęście już posprzątane i w miarę normalnie. W miarę, bo po wczorajszym pakowaniu znów wygląda jakby się trąba powietrzna przetoczyła przez mieszkanie. Remont dużego pokoju zrobiliśmy. O mamo... Trwało to trochę ponad tydzień, ale już wiemy, że następnym razem (czyli za jakieś kolejne 6-7 lat) trzeba będzie się rozglądnąć za fachowcami i kuć, kuć i jeszcze raz kuć. Tak krzywych ścian to nawet moja poziomica nie potrafiła ogarnąć. Wiertarka raz się wbijała w tynk o grubości 3 cm a kilka centymetrów w bok już od razu w beton. Przykręcenie nowych karniszy postawiło nas przed dylematem: równać do sufitu, okna czy podłogi? Bo każde w inną stronę... A ten kolor na puszce to aby na pewno będzie taki potem na ścianie? I czemu przy mieszalnikach kolorów pracują sami panowie? Przecież łososiowy nie jest ani odrobinę podobny do pomarańczu... Raczej wpada w róż... Szczegółów dalszych oszczędzę. Od kilku dni przyjemnie jest bowiem usiąść w kąciku i zagrać w karty delektując się żółto-pomarańczowym pokojem. Oczywiście, nie każdemu musi się on podobać, ale ważne, że nam się podoba i że zrobiliśmy to razem i sami.


A teraz czas odpocząć. Ciekawa jestem oczywiście „Jak to będzie?”. Bo denerwuję się trochę, że Rajskiemu greckie klimaty nie przypadną do gustu. Choć w głębi duszy mam nadzieję, że jak zobaczy te odcienie błękitu morskiej wody i to rozgwieżdżone niebo, to złapie bakcyla.


Zatem do zobaczenia w sierpniu. Myślę, że będzie co opisywać, bo choć siódmy raz w to samo miejsce, nie będzie tak samo jak co roku :)