niedziela, 4 listopada 2012

hmmmm


Jestem. Na chwilę chyba tylko... Choć nie da się ukryć, że ciągnie mnie znów do pisania. Niesamowicie trudno jest streścić w kilku zdaniach to co się działo przez ostatnie trzy miesiące. Bo tyle czasu mnie tu nie było. Choć nie tak do końca nie było, bo z Waszymi blogami jestem na bieżąco wbrew pozorom. A działo się dużo. I dobrze i źle. O tym co źle - nie chcę pamiętać, choć może kiedyś napiszę, a tym co dobre powinnam się podzielić już dawno.
Jestem już po operacji. Guz wycięty, przebadany i wyniki są bardzo dobre - złośliwa bestia nie była ufff :) Blizna się goi i oby śladów nie zostało. Najgorzej wspominam sam fakt zostawienia mnie w szpitalu ze szlafrokiem pod pachą, a potem wybudzenia po narkozie... I obym już długo nie musiała odwiedzać tego typu przybytków w roli pacjenta. Nie powiem - opiekę miałam tak dobrą, a lekarz prowadzący był tak troskliwy, że panie leżące ze mną na sali zaczęły nawet podejrzewać, że ja prywatnie lub po znajomości. A to mój lekarz z przychodni, żaden znajomy. A że aż trzy razy po wybudzeniu, średnio co 30-40 min zaglądał i pytał jak się czuję? Hmmm... Dla mnie - nowicjuszki w szpitalnej rzeczywistości, wydawało się to być standardem, a tu okazuje się, że jednak nie. Widać miałam szczęście trafić na lekarza łamiącego wyobrażenia o polskiej służbie zdrowia.
Wichrowe Wzgórze już bardzo jesienne. Ledwie zniknęły z balkonu pelasie, przyszły mrozy, śniegi a teraz jakieś takie mgły listopadowe. Choć wczoraj rano, przy wschodzie słońca, tak pięknie pokazały się na horyzoncie Tatry, że wzroku nie można było oderwać. Znak to niechybny na zmianę pogody, ale widok warty był wygrzebania się spod ciepłej kołdry. I uwiecznienia na zdjęciach oczywiście ;)
Nie wiem kiedy się znowu odezwę, a tyle bym chciała napisać... Nic nie obiecuję, bo sama muszę się zorganizować na nowo, by jak kiedyś, na wszystko był czas. Nie tylko na czytanie, ale i na napisanie czegokolwiek... Mogę jedynie zapewnić, że czytam, odwiedzam i cieszę się, że wciąż o mnie pamiętacie :)