Z placu budowy wyniesiono dzisiaj gruz. Zrobiła się przestrzeń, o której marzę... Od środy pracuje już TA ekipa, czyli jest szansa, że jak skończą, mieszkanie będzie wyglądać. Póki co, jeszcze tydzień temu wyglądało tak:
Dzisiaj nie zrobiłam zdjęcia, choć konsekwentnie je pstrykam, by za kilka lat, jak znów najdzie mnie ochota na remont, obejrzeć je sobie i wyleczyć się w tempie ekspresowym. Im dłużej trwają prace (trzeci tydzień się zaczął, choć mieszkanie mam już prawie dwa miesiące ), tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że inwestor powinien znać się na wszystkim. A najlepiej mieć doktorat z remontologii... Odpowiadam na tyle różnych pytań i muszę zapamiętać tyle różnych rzeczy, że powoli zaczynam wierzyć, że ja serio wiem o czym mówię. Ale jak weszłam dziś na te mini budowę, jakoś mi tak serce urosło, że już pusto, bez gruzu i desek i teraz robota powinna ruszyć z kopyta. No musi ruszyć. Za miesiąc musimy tam już mieszkać.
Podobny przedsionek piekła miała niedawno znajoma, miał być tylko remont łazienki, potem przedpokój, a skończyło się na całości, tylko na kuchnie zabrakło kasy.
OdpowiedzUsuńPocieszaj się tym, że teraz już tylko z górki!
Trzymam kciuki!
A im bliżej z tej górki, tym bardziej się boję, że właśnie braknie kasy, bo o czymś zapomnieliśmy. A zapomnieliśmy o karniszach i zlewie do kuchni :) taki drobiazg niby, a w budżecie trzeba upchnąć
UsuńMnie czeka remont łazienki, zatem, aż się boję!
OdpowiedzUsuńCzekam na efekt końcowy u Ciebie i cudne fotki🤗
Tymczasem serdeczności zostawiam moc🌻🍂🍁🌞😀☕🍩
Oj, nie zazdroszczę. Dopiero teraz doceniam remont w mieszkaniu, w którym się nie mieszka. Przedtem jakoś nie byłam w stanie sobie wyobrazić tego bałaganu ,wszechobecnego kurzu i pyłu, o którym tle słyszałam. Już wiem, o czym była mowa :)
Usuń