środa, 24 sierpnia 2022

cz.1 - Tytułem wstępu...

Wróciłam na Zakynthos po 11 latach. Do tej samej miejscowości, choć do innego hotelu. Byłam ciekawa co się przez ten czas się tam zmieniło. Niewiele. Od czego zatem zacząć? Może od samego hotelu. Wybraliśmy hotel dla dorosłych z przyczyn oczywistych. I można na mnie wieszać wszystkie okoliczne Burki i Azorki, ale w końcu każdy wybiera to, co mu odpowiada. I naprawdę odpoczęłam. Hotel był położony w samym oku cyklonu zwanego Laganas. To jeden z największych kurortów na wyspie. Oblegany (dosłownie) przez młodych gniewnych Anglików, szalejących na quadach w dzień, a w nocy w okolicznych klubach i dyskotekach. W sąsiedztwie hotelu było ich całe mnóstwo, bo hotel stoi na głównej ulicy. 

 


Martwiliśmy się, że – znając nasze szczęście, dostaniemy pokój od ulicy i trzeba będzie jakieś zatyczki do uszu zakupić, ale dostaliśmy pokój boczny. Przy otwartym oknie gwar ulicy był słyszalny całkiem dobrze, ale wystarczyło zamknąć okna i nagle wszystko cichło. A jak się włączyło klimatyzację, to cichło wszystko, bo ta huczała jak stary dobry ursus 😉

Hotelik był bardzo kameralny. Po kilku dniach wszyscy się znali. A pomagały w tym codzienne wieczorne atrakcje – to quiz, to disco latino, a to white party, a to degustacje win i serów no i, punkt najważniejszy – wieczór grecki. Serio – nie sposób było się nudzić. A komu było mało, ten szedł w ten Mordor za bramą i bawił się do rana. Przekrój wiekowy był bowiem w hotelu bardzo rozległy: od młodych – chcących się wyszaleć, po statecznych emerytów – chcących odpocząć. W dzień też się nie nudziliśmy. Byliśmy stałą ekipą na darcie, nauczyłam się grać w bule i w holenderski bilard - na zdjęciu poniżej.


 

Do plaży 5 minut spacerkiem. Plaża ogromna. Całe 5 kilometrów. A nad głowami lądują samoloty, bo lotnisko jest niemal za mini wydmą.

 



Plaża jest piaszczysta, w miarę szeroka – choć do naszych bałtyckich jej bardzo daleko. Ale niestety brudna (najgorsze te niedopałki wdeptane w piasek). Cóż – trzeba pamiętać, że to Grecja. Kto nie weźmie sobie na to poprawki będzie marudził i narzekał. I porównywał z plażami Egiptu czy Turcji. To nie ta liga. Nawet gwiazdki hotelowe są bardziej greckie 😉. Plaża w pierwszym odcinku mocno zatłoczona. Leżak przy leżaku, huk muzyki różnorodnej z przyplażowych barów (na Zakynthos bowiem żaden hotel nie może mieć swojej plaży, więc bary i restauracje zarabiają na wypożyczaniu leżaków) – w życiu bym tam nie odpoczęła…  Ale już niemal 20 minut spacerkiem w lewo i nagła cisza. W Laganas bowiem znajduje się jedyny w całej Grecji Park Narodowy. Tam żółwie caretta – caretta mają swoją plażę, na której składają jaja. Plaża jest na noc zamykana, by żółwice w spokoju zrobiły co trzeba, a po około 40 dniach młode spokojnie dotarły do morza. Spacerując po plaży widać zaznaczone gniazda lęgowe i wyznaczone „korytarze” dla młodych, by zamiast do świateł miasta szły do światła księżyca – prosto do morza. Całości pilnują wolontariusze chętnie odpowiadający na pytania. 



 

I chodziliśmy sobie na spacery „do żółwi i z powrotem”. A to była zaledwie połowa tej długaśnej plaży. Tam w spokoju można było wejść do morza ciepłego jak zupa, płytkiego na kilkadziesiąt metrów i bardzo kameralnego w porównaniu z odcinkiem plaży kilometr wcześniej.

A najpiękniejsza jest o wschodzie słońca, gdy jest cicho na całej jej długości, niewielu spacerujących i nie ma jeszcze tego męczącego upału.




 cdn...

4 komentarze:

  1. Zapowiada się ciekawa relacja, faktycznie greckie gwiazdki hotelowe to inna liga, ale w hotelu tylko spaliśmy:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. My w tym roku wyjątkowo nie tylko spaliśmy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Najważniejsze, że odpoczęliście. W ogóle mnie nie dziwi to, że zatrzymaliście się w hotelu bez dzieci, należy dostosować wszystko co się da do własnych oczekiwań i potrzeb. Podglądanie żółwikow to pewnie super sprawa, niezapomniane wrażenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak się ma szczęście, to można nawet trafić na takiego malucha, co to dopiero się wykluł i tupta do morza... Ale nam nie było dane nawet dużego żółwia zobaczyć. Przynajmniej mamy powód, by tam wrócić ;)

      Usuń