poniedziałek, 18 lutego 2013

białe ferie

I niech tytuł nikogo nie zmyli, bo nie o śnieg tu chodzi... Chodziło bowiem niebożę z myślą jedną przewodnią „Byle do ferii...”. Ale ferii nie doczekało, bo grypsko paskudne ją złożyło kilka dni przed upragnionym wolnym czasem zimowym... To, że pojawiła się gorączka, tak rzadko spotykana u niej, jak niemal śnieg w maju – to nic. To, że przeszła lekcję anatomii w trybie przyspieszonym, bo coraz to nowsze partie mięśni odkrywała, bo bolały ręce, nogi i plecy jakby tony węgla dziennie za karę do okolicznych piwnic znosiła – to też nic. Ale kiedy kilka dni później, w pierwszym dniu tak wyczekiwanych ferii , gdy gorączka poszła precz, a mięśnie wróciły do standardowego funkcjonowania, obudziła się nie słysząc na prawe ucho, a lewe oko dopiero pod wpływem wody się otworzyło, bo zaropiało było przez noc porządnie – nie zdzierżyła. Lekarz pierwszego wykrywania zdziwił się niezmiernie widząc ją w poczekalni, a raczej słysząc, bo i w płucach grało jakby kompania werblistów zagrzewała armię do boju...


Ale chorowanie przez ferie ma niestety swoje minusy w postaci lekarskich urlopów...


No bo jak myślicie, któż inny jak nie ja właśnie, choruje przez weekendy, ferie i wakacje?...


Okulistka na urlopie – na szczęście rumianek uczynił cuda i udało się w trzy dni odzyskać wzrok, zwłaszcza, że wizyta planowana była na dziś. Ale gorzej, że ten od ucha też na urlopie i przyszło mi w perspektywie głuchym funkcjonować najbliższe kilkanaście dni... Kto głuchym na jedno ucho już miał tę nieprzyjemność być, ten pewnie zrozumie moją zawziętość. Obdzwoniłam wszystkie przychodnie w Grajdołku odkrywając ze zdumieniem, że nasi grajdołkowi laryngolodzy chyba wykupili jeden turnus i razem pojechali na narty... Nasi tzn. cali dwaj, bo tylu ich można w tej wsi namierzyć... Takich z kasy ma się rozumieć.. W kilku innych przychodniach poinformowano mnie, że owszem, laryngolog jest, ale prywatnie, choć obecnie na urlopie i będzie za tydzień. Myśl dziwnie przytomna mi przemknęła przez głowę, że to pewnie ci miłośnicy nart obskakują owe prywatne gabinety po pracy w normalnych przychodniach. Do tego jakoś mało motywująco wpływała na mnie myśl, że przyjdzie mi w poniedziałek (czyli dziś) o 6 rano biec do przychodni, bo rejestracja od 7.30 a przyjmą tylko 12 osób... A tu po tygodniu na wsi bez uchologa więc i kolejki pewnie dzikie się ustawią... I co? Kolejne dni mam być głucha?... Zdeterminowana znalazłam jednego prywatnego co jeszcze na narty nie zdążył pojechać (od dziś ma urlop..) i czwartkowe popołudnie walentynkowe spędziłam na romantycznym tête-à-tête z właścicielem nieźle prosperującej klinki. Po zapłaceniu rachunku wiedziałam już czemu aż tak dobrze prosperującej... I aż wydarło się z głębi rozdzierające pierś westchnienie, że trzeba było medycynę kończyć, a nie jakieś tam kaganki oświaty nieść tym co to niekoniecznie oświeconymi chcą być... Państwowy, że się tak wyrażę, lekarz od ucha przyjmie mnie już w czwartek i ciekawa jestem czy potwierdzi diagnozę. Bo co z tego, że z kasy sporej wyskoczyłam, skoro ucha odetkać się nie dało, bo lekarz może i dobry, ale nie cudotwórca... Powikłania pogrypowe sprawiły, że stan zapalny się wdał, ale na szczęście nerwów nie poraził. Dla pociechy powiem, że ucho się odetkało trochę wczoraj. Już nie słyszę jak jem, przełykam, drapię się po głowie ani jak miła pani dentystka dziś w kanale szorowała igłą czyszcząc rzeczony przed ostatecznym zatkaniem i zaklejeniem. Ufff... Ale całkiem odetkane to one niestety nie jest. Udało się jednak znaleźć laryngologa w całkiem nowej przychodni rzut beretem od domu, gdzie telefonicznie można było zapisać się na najbliższy wolny termin.


I tak, zamiast spokojnie sobie odpoczywać, effka biega po dochtorach, zachodząc w głowę co by było jakby nie miała ferii i czasu na owo bieganie... Ile by musiało trwać to L4, żeby załatwić wszystko co trzeba, żeby widzieć i słyszeć?...


 

6 komentarzy:

  1. Ale Ci te ubytki na słuchu i wzroku wenę wzmocniły! Ze względu na wybitne walory literackie może lepiej nie leczyć?... :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hihi:) Dziękuję:) Postaram się by nic nie ucierpiało ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam podobnie, że choruję jedynie w czasie wolnym i to tylko wtedy, kiedy mam czas. Najlepiej to w sobotę wieczorem i w niedzielę do południa. Jak choroba poważniejsza, to może trwać nawet dwie niedziele (wyłączając tydzień). :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ewutku, Ty zupełnie jak moja córka- ona zawsze chorowała przez całe ferie zimowe. Tylko raz nie zachorowała w ostatni dzień przed feriami, ale nadrobiła to w czasie ferii, zaraz po przyjeżdzie w góry.Niestety w tym roku powikłania pogrypowe są dość uciążliwe- najwięcej chyba było rzutów na płuca i oskrzela. Zdróweczka Ci Ewutku życzę, nie choruj!
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeszcze wystarczy przeleżeć Wielkanoc po wymrożeniu w rekolekcje i będzie ładny komplet ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Niestety bez powikłań się nie obyło i ze słuchem mam problem nadal... Badanie słuchu nic radosnego nie wykazało więc trzeba będzie mieć uszy pod stałą kontrolą.

    OdpowiedzUsuń