niedziela, 10 grudnia 2017

znowu nowe...

Chyba czas się przyzwyczajać do zmian. W domu, w pracy, a teraz na blogu.

W domu - bo wiadomo. Rok wspólnego mieszkania w trójkę minął tak szybko, że nawet nie wiem kiedy. Bo ja ostatnio w ogóle mam wrażenie, że czas pędzi jakby poza mną. Były wakacje, a tu już koniec roku. A wakacje - jak zwykle greckie, choć nie korfickie, ale piękne :) Już odliczamy czas do następnych. Choć przy tym tempie mijającego czasu będą szybciej niż się spodziewamy - i to jest piękne ;) I tylko to. Bo na wszystko inne wciąż nie mam czasu...


W pracy - bo od września pracuję niby wciąż w tej samej szkole, a jednak nie tej samej. Dobra zmiana dopadła nas bez pytania kogokolwiek o zdanie i oto moja szkoła zmieniła numer i poziom nauczania... I od września czuję się jak na dworze sułtana, bo aby usłyszeć co do mnie mówi ten czy tamten uczeń, muszę niemal bić czołobitne pokłony, bo krasnale ledwo mi do pasa sięgają... Po 20 latach walki z własnymi pokładami cierpliwości, gdy gimnazjaliści przestali mnie już czymkolwiek zaskakiwać i byłam w stanie przewidzieć każdą niemal odpowiedź i ewentualny foch, muszę - tak, muszę - na nowo uczyć się pracować z tymi co dopiero na początku swej edukacyjnej kariery i chwilę temu zostali wypuszczeni spod opiekuńczych skrzydeł pań jedenczy... Ech.. A każdym poziomie inny program, inny podręcznik, inny przedmiot i - a jak, gimnazjum jeszcze ma dwa roczniki - inny wiek ucznia... Dam radę. Jak nie pogmerają przy urlopach, mam jeszcze dwa jakbym jednak rady nie dawała ;)


Na blogu - bo zamykają... Muszę poszukać coś dla siebie, gdybym jednak chciała mimo wszystko naskrobać coś od czasu do czasu.

3 komentarze:

  1. No i gdyby nie ta 0netowa "dobra zmiana" to pewnie byś się nie odezwała;) Proponuję byś przeniosła się do Bloggera- na tyle prosty w obsłudze, że nawet ja sobie daję radę, a jak wiesz talentem komputerowym to nie jestem. I będziemy się wtedy spotykać...w chmurze.
    Mnie też jakoś dziwnie szybko czas leci- 20 b.m. minie już dwa miesiące odkąd zmieniliśmy diametralnie miejsce zamieszkania. No i chyba bardzo się zadomowiłam, skoro nawet się z lekka czymś zainfekowałam.
    Ściskam serdecznie z nadzieją w sercu, że jednak zaczniesz ciut, ciut pisać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Też sobie o tym pomyślałam - jakby nie zamykali, pewnie wciąż bym nic nie napisała. A tak - proszę :)
    O Bloggerze myślałam już jakiś czas temu. I pewnie tam się przeniosę, tylko muszę się zmobilizować i zadziałać.
    Zdrowia życzę i ściskam mocno :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Do mnie wciąż nie dociera, że mają zamykać. Chyba już zrezygnuję z przeprowadzki...

    OdpowiedzUsuń