Niszczarka od dwóch dni wyrabia normy ponad własne
możliwości i już ledwo zipie. Matko i córko, co ja w tych szafkach
przymelinowałam… Naprawdę? Każdy z nas produkuje tyle makulatury, czy może ja jestem jakaś nadgorliwa?? Niszczę i niszczę, a tego nie ubywa. Wychodzę ze słusznego założenia, że skoro nie zajrzałam do
czegoś przez ostatnie kilka lat – nie zajrzę do tego na pewno i przez kilka
następnych. I to z bardzo prozaicznego powodu – tyle tego w tych szafkach
upchałam, że nawet nie pamiętam co tam jest.
Część papierzysk przechodzi zatem krótkotrwały proces darcia
i rozdarcia, część podlega obróbce skrawaniem, czyli trafia do niszczarki i
wychodzi w postaci bardzo urokliwych konfetti. Tak z tydzień mi pewnie jeszcze
zejdzie, ale przynajmniej mam zajęcie. Przed południem zalegam na balkonie, gdy
tylko słoneczko się uprzejmie wyłoni zza chmur, a potem wyciągam kolejny stos
makulatury i dzieło zniszczenia trwa do wieczora. Z przerwą na obiad oczywiście.
Tygodniowe planowanie obiadów opanowałam już kilka miesięcy temu, więc jedno
nie wadzi drugiemu – wiem co, kiedy i jak szybko się uda zrobić.
Na szczęście dzisiaj opróżnili pojemnik na makulaturę. Zgadnijmy
kiedy się znów zapełni i kto tego dokona ;)
Papierzyska to zło. Ja nakazałam bankom, dostawcom mediów i innym papierogennym instytucjom kontaktować się mailowo - jakoś nagle ilość makulatury w domu spadła, a ja nie boję się, że coś zgubię, no i w każdej chwili mam dostęp.
OdpowiedzUsuńFaktury i inne tzw. swoje papierzyska już dawno mam w formie elektronicznej. To szkolne tak dużo miejsca zajmują... Mam wrażenie, że obrastamy w makulaturę w tempie przyspieszonym... Dopiero nauka zdalna mi to uświadomiła. Ostatnie trzy miesiące były boskie! Żadnych sprawdzianów, kartkówek, kart pracy do drukowania, wszystko elektroniczne! I nagle się dało... Teraz mogę wcisnąć jeden klawisz i ostatnie miesiące znikną z komputera. Ale ostatnie lata już niestety muszą zniknąć z szafki. Jak człowiek wciąż liczy kasę, a w mojej szkole nic nie skserują i wszystko trzeba za swoje.. Więc drukuje 26 kart pracy. Nie wszyscy przyszli, zostało np 8,wiec reszta do teczki na zaś... Tak samo sprawdziany i inne... A za rok już nie pamiętam że zostały, albo znalazłam po czasie, albo nie uczę tego poziomu.... I się zbiera.. Ale już znika :) powoli, ale skutecznie odgruzowałam jedną szafkę. Jeszcze jedna została :)
UsuńA lasy płaczą...
UsuńFajnie by było, gdyby chodziaż projekty, czy prace pisemne dało się oddawać w formie elektronicznej. Papier to niepotrzebne generowanie śmieci i kosztów.
Nie zbieram, bo nie lubię zagracania pomieszczeń.
OdpowiedzUsuńAle mój Mąż owszem.
Nie raz się śmieje, że gdyby każdy wszystko wyrzucał, nie byłoby na świecie żadnego muzeum 😀
Pozdrawionka zostawiam na miły dzień ☕🍰🌞🌻🙋
Chomikuję tylko rzeczy, które wykorzystuje w pracy. Bo się przyda... Bo będzie mniej drukowania. Bo fajnie mieć gotowce... Mam to wszystko w komputerze i niby można w każdej chwili wydrukować, ale jednak człowiek to zbiera. Rozmawiając z moimi koleżankami, mają tak samo. Kiedyś nauczyciel miał prawo do mieszkania z dodatkowym pokojem. Ale to było dawno. Dziś trzeba co jakiś czas przeglądać te stosy i je likwidować.
UsuńPozdrawiam serdecznie :)
Po ostatnich porządkach w bibliotece , tego i owego nie mogę znaleźć, więc uważaj...
OdpowiedzUsuńU mnie z porządkowaniem na bieżąco nie ma problemu, ale namów do tego mojego męża, nawet ciuchy wywalam mu po kryjomu.
Zaczynam segregować klasami... Zanim się tak zaroiło na Wichrowym, tak właśnie miałam wszystko poukładane i było łatwo wszystko znaleźć. Teraz jest ciasno i jakby szybciej się żyje. Nie zawsze odkładałam co trzeba gdzie trzeba i zrobił się chaos. Ale ogarniam :) wciąż jednak się boję, że wyrzucę coś, co akurat by się mogło przydać. Choć do tej pory jeszcze mi się nie przydarzyło. Za to wyrzucaniem ciuchów nie mam najmniejszego problemu. Tu jakoś łatwiej nam wszystkim to przychodzi. Jedna tylko spódnica wisi dyżurnie w szafie. Jak w nią wejdę, znaczy że schudłam. Na razie zatrzymuje się w połowie bioder :)
UsuńPrzeżyłam ten proces przed wyprowadzką z Polski. Niszczarka co i rusz musiała ostygnąć, bo niewiele brakowało by paliła zamiast cięła. I to już było drugie podejście unicestwiania papierów, pierwsze było gdy udało mi się wytłumaczyć mężowi, że jeśli jakaś firma (której był wspólnikiem) już nie istnieje od 15 lat
OdpowiedzUsuńto trzeba wreszcie te papiery zlikwidować. Czasopism przeróżnych też wywaliłam z pół tony i oddałam ze trzy regały książek-wiesz, takie regały 90x200 cm.
Książek nikt nie chce... Biblioteka kręci nosem, bo to głównie stare gimnazjalne podręczniki a do skupu się nie opłaca oddać... To jest w ogóle dla nie niepojęte, że nie opłaca się sprzedawać makulatury w czasach, gdy tyle rzeczy można zrobić z recyklingu... No ale żyjemy w dziwnych czasach, w dziwnym kraju. Jedna szafka już odgruzowna, została druga. Tam teoretycznie powinno być łatwiej :)
UsuńNatura Twego zawodu poniekad wymusza tyle tego niszczenia.
OdpowiedzUsuńNa szczescie w naszym domu jest iloscia bardzo mala wiec robimy to na biezaco.
Obecnie, w czasie pandemii, bardzo zmalala ilosc poczty-makulatury, takiej co idzie prosto do pojemnika nawet nieotwarta.
Z ksiazkami nie mamy problemu - ktore niepotrzebne zawozi sie do sklepu uzywanych rzeczy a przyjmuja rowniez biblioteki. Oba sposoby daja nadzieje ze ksiazki nie przepadly, ze nadal komus sprawiaja przyjemnosc.
Ja nie za bardzo stosuje sie do zalozenia ze jesli do czegos nie zagladalam przez pare lat to niepotrzebne, podobnie majac z ciuchami - niejeden raz bylo potrzebne po latach.
Zycze zdrowia i owocnego niszczenia.
Przepraszam za odpowiadanie po dwóch miesiącach... Nie tyle niszczarka mnie pochłonęła ile najpierw mały wstępny remont a od 1 września już wróciliśmy do szkoły. Jeszcze trochę papierzysk zostało, ale chyba już się z nimi przeprowadzę, bo głowę mam nabitą remontem i lekcjami. I oby jakaś kwarantanna się nie przyplątała... Pozdrawiam serdecznie :)
UsuńStaram się nie magazynować niczego, ale niektóre dokumenty wymagają przeleżenia w jakimś ciemnym zakamarku.
OdpowiedzUsuńOj, ja też się staram, ale w tym zawodzie czasem się nie da inaczej...
UsuńWitam ciepło na moim blogu i zapraszam częściej :)
Mnie dziś ręce i nogi opadły, gdy przeczytałam o wymogu przechowywania dokumentacji dotyczącej pomocy covidowej od marszałka województwa przez... 10 lat! No, ale pewnie jej nie dostanę, więc problem z głowy :)
OdpowiedzUsuńCiekawe czy ktoś będzie za 10 lat pamiętał po co kazano je przechowywać...
OdpowiedzUsuń