poniedziałek, 13 lipca 2020

Zmiany na Wichrowym....

…coraz bliżej. Jak nic się nie zmieni to za miesiąc będziemy dumnymi posiadaczami hacjendy większej o 2 pokoje (!). Właściwie to ja będę, a Rajski nieco później, bo pani notariusz oświadczyła, że skoro obecna hacjenda jest tylko moja, to i nowa musi być na razie tylko moja. Potem możemy to zmienić, ale na razie musi być tak, a nie inaczej. No ok, niech będzie. Ważne, że będzie :)
Korzystając z czasu oczekiwania na podpisanie ostatecznych papierzysk, zaczęłam robić wstępne porządki, bo im mniej szpargałów do przeniesienia, tym lepiej. I wpadłam w euforię już w pierwszym dniu wyrzucania z szafy wszelkich „przydasiek”. Spośród stosu teczek i teczuszek wygrzebałam jedną taką niepozorną, zakurzoną jak sto bandziorów. A w niej czaiły się paski z wypłaty. Tak, wiem – po co komu one. Ale jakoś z sentymentu je zachowałam. I teraz sentyment przybrał formę relikwii niemal…. Drążącą ręką wyjęłam pasek z koperty oznaczonej 1998/1999. Mój początek kariery ;) A na pasku stoi kwota 367 zł. Czujecie to? 367 zł! I tam nie ma żadnych zer na końcu. Trzysta sześćdziesiąt siedem złotych! Na ¾ etatu, zaraz po studiach… W tym całe 16 zł za wychowawstwo. Potem były poszczególne stopnie awansu, kolejne podwyżki… I musiały minąć 22 lata, żebym mogła powiedzieć, że dzisiaj to zarabia się prawie 10 razy więcej. Ale wszystko też 10 razy podrożało… O jejku! No nie wyrzucę tych pasków. Zachowam dla potomności.
Poza tym – brak perspektywy wyjazdu gdziekolwiek, doprowadza mnie do niewielkiego doła. Pociesza mnie tylko myśl, że dzieje się to na zasadzie „coś za coś”, a po zamianie mieszkania będzie i tak co robić. Bo zacznie się coś, co ja po prostu uwielbiam – remont. Bo ja serio kocham remonty. I znów będzie rozstrzyganie dylematów związanych z doborem kolorów, meblowaniem (bo pokojami już się podzieliliśmy), logistyka prac i cała ta otoczka, która sprawia, że effka jest szczęśliwa i czuje się jak ryba w wodzie.

9 komentarzy:

  1. Jak można kochać remonty? Ich efekty tak, ale cały ten bajzel?
    Masz rację - coś za coś, więc życzę Ci satysfakcji i radości na nowym!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja taka dziwna jestem :) Owszem, cały ten bajzel jest nie do zniesienia, ale tylko gdy się w nim mieszka. My na szczęście cały czas remontu będziemy mieszkać w starym mieszkaniu i wprowadzimy się do nowego wyremontowanego i posprzątanego. I to sprzątanie mnie już trochę przeraża ;)

      Usuń
  2. To bądż szczęsliwa nieustająco :-)))
    A remont to nie byle co:-))
    Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) jak tylko będziemy mieć w ręku akt notarialny, zaczynamy demolkę, by ekipa mogła wejść i zająć się już tylko tym co trzeba. Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Remontom mówię stanowcze NIE!!!
    Z wiekiem ich nie znoszę coraz bardziej, zbyt wiele ich było!
    Dopiero ledwo odsprzedane po remoncie dużego pokoju. Jeszcze jednak nie na "błysk",jak lubię.
    Choroba nie pozwala na wysiłek fizyczny.
    Powodzenia w realizacji planów i przy przeprowadzce 😀🧡
    Tych ostatnich też miałam kilka: z brzuchem na 2 tygodnie przed porodem i malutkimi dziećmi.
    Serdeczności niedzielne zostawiam 🌞🌻🙋‍♀️🍰☕🍓


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję :) taki remont na szczęście wystarczy na najbliższe naście lat, zatem perspektywa długiego spokoju dodaje skrzydeł. Serdeczności :)

      Usuń
  4. Pamiętam czasy jak zarabiałam 600zł. Wolałabym nie pamiętać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też. Ale miło by było np. zobaczyć na końcu tej pięknej kwoty jeszcze jedno zero ;)

      Usuń
    2. A najlepiej móc jeszcze spokojnie za tą kwotę żyć.

      Usuń