czwartek, 5 sierpnia 2021

maseczkowe love

Przyzwyczaiłam się do nich i jakoś tak, po roku z kawałkiem, przestają mi przeszkadzać. Doceniłam ich obecność zwłaszcza zimą, gdy po raz pierwszy nie narzekałam, że mi zimno w nos. Nosiliśmy je bez narzekania. Nawet nauczyłam się prowadzić w nich lekcje – jak zakazali nosić przyłbice. Śmierć Mamy tylko nas utwierdziła w słuszności tego co robimy. Ograniczała spotkania do niezbędnego minimum, wychodziła tylko, gdy musiała i to z zachowaniem wszelkich zasad bezpieczeństwa, i wystarczyło jedno niefortunne spotkanie z koleżanką i stało się. Dziura, jak powstała po Jej śmierci jest wciąż ogromna, a cała sytuacja do dziś tak irracjonalna, że wciąż ciężko uwierzyć, że już nie zadzwoni, nie zapyta co u nas. Uśmiecha się za to wciąż do nas z wigilijnego zdjęcia, zrobionego, ot tak, selfiaczka.

Ten czas od końca marca był jak przerwa w życiorysie. Praca – dom – praca – dom… A, że praca głownie była w domu, dostawałam kręćka. Na komputer nie mogłam patrzeć po skończeniu lekcji. Nawet się ucieszyłam, gdy maluchy wróciły do nauki stacjonarnej – wreszcie można było iść do ludzi. A potem już mniej się ucieszyłam na wymyśloną przez szefa wszystkich szefów hybrydę. Bo na czym niby mam pracować w szkole? Na tych stacjonarkach, co to ledwo zipią normalnie, nie mają kamerki, a internet też wcale nie jest jakiś full wypas?... Trzeba było przytachać własnego laptopa, mieć w nim milion przygotowanych rzeczy na lekcje – jakby nie dało się z neta, i własny internet w telefonie też – jakby szkolny zastrajkował… Miodzio po prostu… Komputerowstręt w czystym wydaniu przez kilka miesięcy. I tylko jedna myśl trzymała mnie w pionie – wakacje, choć miałam świadomość, że ukochana Grecja jeszcze musi poczekać. Widma nagłych lockdownów nie zachęcały do planowania wakacji w ogóle, ale uparłam się. Kolejny rok z rzędu w domu? Nie ma mowy! Rok temu, rozumiem: zmienialiśmy mieszkanie i wszystkie pieniądze zostały przeznaczone na wiadomo co. Ale teraz wyjedźmy gdzieś, plissss – marudziłam od jakiegoś czasu… Początek wakacji zaowocował więc kilkoma wypadami „po blisku”. Zdążyliśmy być trzy razy w Krakowie i raz we Wrocławiu. Zwłaszcza ten ostatni wyjazd zmroził nas w kontekście tematu posta. Faktycznie, ludzie zapominają o pandemii. Wszyscy chcą normalności. Nie ma tylu tysięcy zachorowań, tylu setek zgonów – więc chyba już jest ok. Celem naszej wyprawy było wrocławskie ZOO. Przerażenie dopadło mnie już przed bramą, gdy zobaczyliśmy ogromne tłumy po bilety. A zatem: maseczki na nos i w kierunku bramki. Nie wspomnę, że mało kto w tym tłumie też był uzbrojony w ten środek zapobiegawczy. Po wejściu do środka poczułam się jak śledź w puszce… Dopiero w którejś bocznej, w miarę pustej alejce zdjęliśmy maseczki. Generalnie zwiedzaliśmy zamaskowani. I generalnie mało kto zakładał maseczkę nawet wtedy, gdy przy wejściu do pawilonu wisiała kartka o obowiązku założenia maseczki i zachowania dystansu. I generalnie nawet zwierzęta miały zwiedzających w nosie, bo pochowały się przed dzikim upałem i i jeszcze dzikszymi tłumami w pawilonach albo w krzaczorach, i w efekcie postanowiliśmy pojechać do Wrocławia jeszcze raz, jesienią, gdy będzie chłodniej i (optymistycznie liczymy na to) mniej ludzi.

Widzę na każdym kroku, że ludzie mają dosyć obostrzeń. W sklepach – zawsze jest ktoś bez maseczki. W autobusie – tak samo. Gdy ostatnio wracaliśmy pociągiem z Krakowa maseczkę mieliśmy tylko my z Rajskim i konduktor. I nie zwrócił nikomu uwagi…. Tydzień wcześniej pani konduktor, na tej samej trasie, jak tylko wsiadła to huknęła „Proszę państwa – maseczki!” i nagle znalazł się komplet zakrytych twarzy w całym wagonie.

W poniedziałek jedziemy do Gdyni. Dam radę 6 godzin w maseczce, bo wiem, że to dla mojego i innych dobra. Jesteśmy zaszczepieni. Mama nie zdążyła.

A na koniec bardzo optymistyczny kadr z krakowskiego Kazimierza. Po prostu – jak znalazł. 


 

10 komentarzy:

  1. Ewutku, tak bardzo mi przykro, naprawdę serdecznie Ci współczuję.
    Tu, chociaż co jakiś czas antymaseczkowcy robią demonstracje i nawet są ofiary tych zajść, na co dzień ludzie cały czas karnie chodzą w maseczkach w komunikacji miejskiej, w sklepach , w punktach usługowych. Dziś wyczytałam, że tu od 21 września aż do wiosny 2022r. dalej będziemy chodzić zamaseczkowani i to wszyscy, ci dwukrotnie zaszczepieni, ozdrowieńcy i ci co mają test negatywny również. Tu, jeśli ktoś się znajdzie w kolejce przed sklepem bez maseczki to zaraz ktoś z kolejkowiczy zwróci uwagę, że obowiązuje maseczka.
    Odpoczęłam nieco od maseczek w Szwecji - większość lokali była na zewnątrz i stoliki nie stały blisko siebie, a wewnątrz restauracji maseczka była tylko dopóki się nie zasiadło przy stole. Stoliki poustawiane w wymaganych odstępach. Mam nadzieję, że miło spędzicie czas w Gdyni.
    Serdeczności dla Was wszystkich;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem mam wrażenie, że mieszkam w niewłaściwym kraju. Zastanawiam się, czemu gdzie indziej da się, a u nas nie. I "nasi", gdy wyjeżdżają za granicę też nagle mogą nosić maseczki czy jeździć jak Pan Bóg przykazał, choć u nas pyszczą o odbieraniu wolności.
      Ciekawa jestem tego pobytu nad morzem. Plażowania nie planujemy, bo wejście do Bałtyku dla mnie jest aktem desperacji, ale żeby choć spacery uskutecznić. Straszą cenami. Zobaczymy sami. Byle nie lało, jak wczoraj.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Z maskami bywa różnie, ale jak mawia moja synowa, nosi ten, kto o siebie dba i o bliskich.
    Po powrocie z Grecji odebraliśmy tylko auto z Poznania, z synową widzieliśmy się na odległość, robimy kwarantannę, bo ona w ciąży i jeszcze nie zaszczepiona.
    Nie chce mi się wracać do szkoły, znowu opary odkażaczy, przeciągi i inne bzdury, to bardziej meczy, niż zwykła orka!
    Odpoczywaj, jeszcze trochę nam zostało:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się nie myśleć o orce, choć za trzy tygodnie już muszę wracać. I dlatego też ostatnio wyjeżdżamy w połowie sierpnia, żebym nie zdążyła się nakręcić przed powrotem do pracy. Póki co, jestem zmęczona siedzeniem w domu.
      Ciekawa jestem Twoich wrażeń z Krety, więc biegnę poczytać :)

      Usuń
  3. Kochana
    Na wstępie-wyrazy współczucia zechciej przyjąć.
    Napiszę krótko o maseczkach.
    Ten kto nie nosi jest egoistą!
    Serdeczności zostawiam na dalszy czas wakacji i podróżowania🌼😃🌞

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za ciepłe słowa :*
      Naoglądałam się tej wolności "bezmaseczkowej" przez ostatnie dwa tygodnie. Muszę sobie to wszystko poukładać i na pewno coś wyskrobię i na ten temat.
      Pozdrawiam życząc dużo dobra :)

      Usuń
  4. Bardzo wspolczuje z powodu smierci Mamy. Moja zmarla rok temu w czasie pandemii ( miala zator). Trzeba byc ostroznym bo wirusek nie zwalnia. Maseczki jak najbardziej potrzebne. Pozdrawiam serdecznie z Krakowa. Duzo zdrowia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam serdecznie :) Oj, nie zwalnia. Chyba się nawet rozpędza. Ciekawa jestem jaka faktycznie będzie nadchodząca jesień. Oby tylko można było normalnie uczyć...
      Pozdrawiam gorąco :)

      Usuń
  5. Chociaz zdawalam sobie sprawe jak ciezko nauczycielom prowadzic lekcje online to Twoj opis jeszcze szerzej otworzyl mi oczy. Pedagodzy i sluzby medyczne to naprawde wielcy bohaterzy okresy pandemii. Zreszta sprzedawcy tez - jako ze jakiekolwiek bylyby ograniczenia to zycie musi isc naprzod.
    Mnie tez zadziwia to nadmierne utyskiwanie na maseczki, nie mowiaz ze nie widze co maja do czynienia z wolnoscia/ Przedewszystkim uwazam ze warto sie pomeczyc nastepne pol roku by ta "wolnosc" odzyskac. Niestety takie prawidla rzadza pandemnia i co narazie maseczki okazaly sie dobrym sposobem a przeciez wielkiego wyboru nie mamy.
    Zycze lzejszego roku szkolnego i pozostan w zdrowiu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od samego początku uważałam, że panie na kasie w supermarketach i inne sprzedawczynie - z racji przebywania w ciągłym kontakcie z ludźmi - powinny być zaszczepione jako pierwsze. No, ale lepiej było zaszczepić urzędników, do których i tak nie ma szans się dostać do dzisiaj...
      Co do braku maseczek - cóż, naoglądałam się tej wolności przez ostatnie dwa tygodnie. Nikt, nawet pracownicy sklepów, promów czy knajpek, chociaż na widocznym miejscu wisiała informacja o obowiązku zakrywania ust i nosa, nie przestrzegali tego obowiązku, ani nie wymagali tego od gości. Ciekawe jak będzie jesienią. Ja bym tylko chciała normalnie pracować, w szkole - nie w domu. Ale nie zależy to niestety ode mnie.
      Pozdrawiam gorąco i również życzę zdrowia :)

      Usuń