środa, 24 listopada 2021

Pozytywnie

 Życie na Wichrowym zamarło we wtorkowe południe po raz pierwszy. Cały dzień, jak młody bóg, śmigałam góra-dół, planowałam klasówki, dzień jak co dzień. Ale ledwo doczłapałam do domu. Co jest? Nagle, jak grom z jasnego nieba, na termometrze pojawiło się równe 39. Zadzwoniłam do przychodni.

Jesteś czwarta w kolejce, jesteś czwarta.... No ok, czekam..

Jesteś trzecia w kolejce, jesteś.... Czekam...

Jesteś druga w kolejce, jesteś druga.... Czekam....

Jesteś pierwsza w kolejce.. wow! To się uda! 

Jesteś pierwsza w kolejce, jesteś pierwsza... Czekam, czekam, czekam. 

Przepraszamy, ze względu na długi czas oczekiwania połączenie nie może być zrealizowane. Spróbuj zadzwonić za chwilę.

Nosz....

Dzwonię.

Jesteś czwarta w kolejce....

Jesteś trzecia w kolejce...

Jesteś druga w kolejce....

Jesteś pierwsza w kolejce.... No jak mnie rozłączy to mnie rozsadzi....

Przychodnia słucham?

Nie pamiętam co bredziłam do tej słuchawki. Pamiętam, że pani twierdziła że już mnie nikt nie przyjmie (godz. 14.15). Ale 5 minut później zadzwoniła lekarka. Dostałam skierowanie na test. Na drugi dzień, na 15.30. Super. Telefon do szkoły. Tam już też o tej porze mało kto pracuje, ale miałam szczęście. Godzinę później SMS, że po drugiej stronie ulicy też robią wymazy i nie muszę czekać do środy. Zwlokłam się z łóżka i poszłam. Rano o 7 SMS że jest wynik. Wichrowe wstrzymało oddech po raz drugi. Pozytywny... 

I się zaczęło. Wysadziłam na zdalne pół szkoły. Dzwonił sanepid, centrum zarządzania kryzysowego, mops i tylko jeszcze policja mnie nie chciała w oknie. 

Ale to dopiero początek. Młoda chwilę później napisała, że coś niezbyt się czuje. Od razu aut ze szkoły i jedź do lekarza. Ona, cwaniara, po drodze na autobus zadzwoniła do przychodni po telewizytę. O tym, że mam wynik pozytywny dowiedziała się po przyjeździe. Też dostała skierowanie. Rano wynik. Pozytywny...

Rajski od razu dostał dreszczy. Zadzwonił do swojego lekarza. Dostał skierowanie. Rano wynik. Negatywny. Ufff, jeden mobilny.

Jesteśmy zaszczepieni. Młoda od początku ma tylko katar. Ja, pierwsze dwa dni, płakałam z bólu. Przewrócenie się z boku na bok było nie lada wysiłkiem. W sobotę spadła temperatura. Wstałam z łóżka. Robię sobie wycieczki po pokojach, żeby choć trochę się ruszać. Sapię i dyszę. Wciąż chce mi się pić. Schudłam 1,5 kilo. Nie mam ochoty na kawę, choć smak i węch w jak najlepszym porządku. Dochodzę do siebie. Ale nie wiem, czy w poniedziałek będę już zwarta i gotowa. Może w kolejny.


6 komentarzy:

  1. No kochana, wszyscy pracujemy jak na poligonie, u mnie 5 klas na zdalnym, dwie nauczycielki chore, moja bratowa z klasą na zdalnym, bo uczeń chory, mój mąż z jedna klasa pracuje zdalnie, z druga normalnie...
    mamy jechać do wnuka, ale waham się bardzo:-(
    Trzymaj się i nie wyłaź za wcześnie, bo nie ma żartów!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przedłużyli mi izolację o tydzień. Chciałam iść jutro na spacer, bo czuję się niedotleniona. Ubiorę kurtkę, czapkę i buty i pójdę chyba pospacerować po balkonie - na szczęście go mam ;)

      Usuń
  2. Ewutku, całe szczęście, że jesteś zaszczepiona! Przynajmniej nie będzie komplikacji. Tylko zbyt wcześnie nie wracaj do pracy.
    Trzymajcie się, to jednak trzeb wyleżeć i wesprzeć organizm witaminami i...czosnkiem z miodem i cytryną. Dobrze byłoby gdybyś zaczęła sobie do np. jogurtu lub mleka dodawać codziennie łyżeczkę kurkumy.
    Przytulam;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaminy jem, miód też. Ale chyba muszę odkryć kurkumę. Jeszcze tydzień w izolacji, ale nie narzekam. Tylko na brak spacerów tak trochę ;)

      Usuń
  3. Kochani
    Zdrówka Wam życzę, bo to teraz priorytetowa życiowa sprawa🧡😊

    OdpowiedzUsuń