poniedziałek, 2 sierpnia 2010

w greckich rytmach, sentymentalnie, o marchewce i nie tylko


Niniejszym ogłaszam koniec diety marchewkowo – rybnej. Nie, żeby nic innego nie było do jedzenia, bo jak zawsze można było wybrzydzać do woli, ale że w wybrzydzaniu to ja akurat jestem mistrzynią świata i jem tylko to co lubię, to wybór miałam niewielki. Choć generalnie lubię jeść i nawet czasem spróbuję coś nowego. Ale jak mi nie zasmakuje po pierwszym kawałku – dalej nie zjem i więcej się nie tknę. A że dużo oferowanych do jedzenia pozycji należało do tej właśnie ostatniej kategorii, więc ja – stworzenie mięsożerne w każdym centymetrze sześciennym swej postaci, przerzuciłam się na ryby, zagryzając je marchewką. Istniało wielkie prawdopodobieństwo, że po tygodniu chrupania marchewek zacznę kicać po jadalni i urosną mi królicze uszy, ale na szczęście przetrzymałam cały turnus i żadnych niepokojących zmian u mnie nie zauważono. Chyba, że wszystko jeszcze przede mną.

A tak na poważnie – jedzenie jak zawsze było świetne i tym razem udało mi się nie schudnąć:) Choć nie do końca. Bo wreszcie mi schudły nogi:) I nie wiem czy to efekt śródziemnomorskiej diety i wdrapywania się kilka razy dziennie pod górę, do hotelu, czy też może nareszcie zaczęły działać kremy antycelulitisowe wcierane od przypadku do przypadku od kilku już dobrych miesięcy:)

No i zatęskniłam za polską wędliną, bo tamtejszej po dobroci bym się nie tknęła.

Dowiedziałam się też, że mój przecudnej urody, eldżi kuki, jest wodoodporny. Tzn. odpłynął wraz z morską falą, która zmyła mnie z ręcznika i o dziwo – nie przestał działać:) W każdej szparze i szczelinie ma do teraz mnóstwo piasku, ale póki się nie obraża – jest dobrze.

Jak napisała Szymborska „Nic dwa razy się nie zdarza i nie zdarzy”. Ten pobyt na Korfu był zupełnie inny od tego w maju, rok temu, czy jeszcze wcześniej. I prawidłowo. I tak być powinno. Złapałam się nawet na tym, że robiąc zdjęcia, żadne się nie powtarza. Nawet, gdy po raz kolejny fotografuję to samo miejsce – za każdym razem jest ono inne.

Jedno się tylko nie zmienia. Wspomnienia. Choć one też za każdym razem są inne. Wspomnienia podparte kolejnymi ilościami hurtowymi zdjęć i kolejnymi dźwiękami muzyki, które słyszane codziennie, pozwoliły się zasłuchać do nieprzytomności.

Robię się sentymentalna?:)


p.s. i muzyczna pocztówka z wakacji...



     

 

  

25 komentarzy:

  1. Znaczy ryby z marchewką są dobre na nogi? Muszę zapamiętać!JA tez z tych co długo sie wahaja nad spróbowaniem miejscowych specjałów.Nie smakują mi na ogół żadne oliwki,tofu i inne fu czyli tfu.Polska kuchnia,najlepiej to moja,osobista,jednak jest nalepsza.Wspomnień Ci zazdraszczam! Poleciałam na zdjęcia.Osioł jest boski!Tylko czemu na łańcuchu???

    OdpowiedzUsuń
  2. Ewutku, dobrze,że jesteś! Nawet jeśli jesteś sentymentalna, to nie ponad miarę.Lubię próbować nowa kuchnię, ale grecką to lubię lekko spolszczoną.Lubię oliwki, ale tylko czarne.Są dobrym dodatkiem do różnych surówek. A opaliłaś się niezle, ciemniutka jesteś.Miłego,;)P.S. teraz "polecę" do zdjęć

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem, czemu na łańcuchu, ale właśnie dorzuciłam nowe:)Ja to nie daję gwarancji, że marchewka i ryby to dieta cud, ale chyba coś jest na rzeczy. Kuchnię grecką też stosuję spolszczoną, bo oliwki mi jakoś do smaku nie przypadły, podobnie jak inne dziwnie przyprawiane mięsa czy cuś jeszcze innego...

    OdpowiedzUsuń
  4. Ta pocztówka z wakacji oczywiście jest grająca, wystarczy kliknąć:)Za oliwkami nie przepadam, za to grecka feta, mmmm....Też się cieszę, że już jestem. Mimo wszystko się cieszę.I czy ktoś mi uwierzy, że większość dnia spędzałam w cieniu?:)

    OdpowiedzUsuń
  5. może też powinnam przejść na marchewkę i rybki?:)))))ale wypoczęłaś,to najważniejsze:)

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja nie nadążam. To w końcu było Korfu czy Albania? Kiepsko dziś kojarzę...

    OdpowiedzUsuń
  7. jak na mój gust jestes za zgrabna - nie lubie Cię:)od jutra ja na rybie i marchewce

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo wypoczęłam:) Tylko dlaczego ciągle bym teraz spała?... :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Korfu, Korfu;) Tylko, że ta wyspa leży tak blisko Albanii, że jak się leży na plaży (przynajmniej w pd-zach części Korfu, gdzie jeżdżę) to widać jej wybrzeże.

    OdpowiedzUsuń
  10. Piękne te zdjęcia. Nawet ta wywrotka, czy co to, w klimat się wpasowuje ;-))Hmm, te nogi to chyba jednak nie od kremów, bo te od przypadku nie działają. Sprawdziłam.

    OdpowiedzUsuń
  11. Bo wywrotka na plaży korfickiej sfotografowana. Jakieś dziecko zostawiło na brzegu, a ja - no cóż, nie mogłam się oprzeć:)Czyli, że niby to marchewka?... To ja jutro zrobię większe zakupy w tym temacie:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Marchewka, marchewka i rybami też, ale w to, że w cieniu głównie siedziałaś to nie ma szans nie uwierzę :))) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. No i masz babo placek:) Ja mam po prostu taką karnację, mnie tylko słonko zobaczy i już, nie muszę leżeć plackiem i znosić katuszy zaczerwienionej skóry, albo co gorsza, schodzącej płatami - opalam się ot tak sobie, choć jedna rzecz w życiu, która przychodzi mi ot tak:)

    OdpowiedzUsuń
  14. No proszę, co za śliczna dziewczyna z Ciebie Effciu, i jak pięknie opalona. Świetnie opisujesz wszystko, i bardzo udane zdjęcia. Gratulacje. Pozdrawiam serdecznie Uleczka

    OdpowiedzUsuń
  15. Masz podobną figurkę do mojej:-)...podobną,bo ja mam mniejsze,hm...piersi.I mnie by sie przydała taka maść na uda:-)).Pozdrawiam:-)

    OdpowiedzUsuń
  16. dziękuję Uleczko... :) żeby mi się tylko jeszcze zachciało dalej pisać... bo chwilowo mnie jakiś leń dopadł...

    OdpowiedzUsuń
  17. a te wszystkie cudowne maści i tak nic nie są warte...

    OdpowiedzUsuń
  18. Nic nie warte? Co w takim razie plecasz na cel...e,tam...na skórkę pomrańczową? ps.juz nie gusik.

    OdpowiedzUsuń
  19. Patrząc na tło bloga, nie wierzę, że uwolniłaś się od marchewki;))Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  20. Efciu, nóg na zdjęciu nie widać, ale do takiej góry na pewno należą długie, smukłe wzbudzające zachwyt facetów i zazdrość koleżanek.

    OdpowiedzUsuń
  21. marchewkowo nadal? i rybnie? bardzo zdrowo i pożywnie:)

    OdpowiedzUsuń
  22. Uwolniłam:) A tło chyba znowu niedługo zmienię... coś zbyt wakacyjnie mi tu teraz... :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Dziękuję Nolu:) Ale aż takiego zachwytu ani zazdrości to one nie wzbudzają, wierz mi:)

    OdpowiedzUsuń
  24. Ale Ci się zrymowało:) Już raczej ciasteczkowo i bardziej konkretnie. Choć marchewkami nie gardzę:)

    OdpowiedzUsuń