czwartek, 29 lipca 2010

pożegnanie?....


„Skończyło się, miało wiecznie trwać…” – słowa tej piosenki towarzyszyły mi od chwili, gdy otworzyłam oczy. Były ze mną pod prysznicem i na śniadaniu, i gdy łapałam łapczywie ostatnie promienie słońca. By wystarczyły na jak najdłużej…

Dziwnie jest wsłuchiwać się w szum morza i wpatrywać w wybrzeża Albanii ze świadomością, że pewnie nigdy więcej tu nie wrócę. Że być może nie zobaczę więcej tych tak znajomych twarzy, że nie spojrzą na mnie te uśmiechnięte oczy, nie odczuję życzliwości i serdeczności ludzi znanych od tylu lat, że nie potuptam niemal godzinę w jedną stronę, by zobaczyć jak słońce topi się w morzu w asyście płonącego nieba, że nie poczuję tego uczucia bezradności próbując nazwać kolor morza, którego nazwać się nie da, bo język nagle staje się zbyt ubogi w słowa...

Tak – wiem, nigdy nie mów nigdy. Tu też nie wierzą w moje „Może już nigdy”. Ale wszystko co kiedyś się zaczęło, kiedyś też się musi skończyć. W odpowiednim momencie. Zanim nastąpi przesyt, po nim niesmak, a potem może i nawet obrzydzenie.

Na dziś moja bajka się skończyła. Może kiedyś do niej wrócę. Zostawiam bowiem w tym miejscu tak wielką część siebie, że przyjeżdżając tu kilka lat temu po raz pierwszy, nawet się tego nie spdziewałam. Ale to będzie kiedyś. Teraz czas się zbierać i wracać do rzeczywistości.

Bo przecież jak nie teraz, to może w jakimś następnym życiu się uda:)

 

     

 

 

 

23 komentarze:

  1. kurcze...strasznie dramatycznie i już tak...ostatecznie...trzeba tak?

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj Ewulko! Najbardziej szanujemy to, co nie przyszło nam łatwo i czego osiągnięcie wymagało wielu wyrzeczeń. Jeśli ta rzecz, przez długi czas wyczekiwana i wymarzona zaczyna być dostępna niemal na zawołanie - przestaje już tak cieszyć. Należy więc na jakiś czas o niej mile jedynie wspominać, aż pojawi się możliwość powtórnego sprawdzenia - cóż się tam zmieniło? Myślę oczywiście o golonce, której nie jadam zbyt często, a na którą zaserwowaną po raz trzeci w ciągu jednego tygodnia patrzyłem jak na ostatnią w życiu. ;-) Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ewutku, kiedyś nie sądziłam,że można w jedno miejsce wracać co roku, a wracałam przez wiele lat. Jeżdziłam tam głównie zimą, potem i latem.Ale nie obawiałam się przesytu, po prostu w dniu wyjazdu nie zastanawiałam się, czy w następnym sezonie tu przyjadę, czy też nie. A nie zastanawiałam się, bo już dobrze wiedziałam,że życie nie za często pozwala nam na realizację planów. Nie obawiałam się przesytu, bo zdawałam sobie sprawę,że w chwili planowania następnych wakacji mogę wybrać, tak zupełnie nagle, całkiem inne miejsce. I tak się zdarzało.Ja po prostu nie mam zwyczaju żegnać się z jakimś miejscem tak, jakbym tam nigdy nie miała wrócić.A tak w ogóle, to fajnie,że już wracasz!Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ewciu, nie wiemy jak potoczy się los i może jeszcze tam pojedziesz, przecież jesteś podróżniczką.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zawsze niedosyt lepszy niźli przesyt...

    OdpowiedzUsuń
  6. Nigdy nie mów nigdy!Los jest przewrotny więc nigdy nic nie wiadomo.

    OdpowiedzUsuń
  7. ~postautoportret30 lipca 2010 13:56

    mnie zabrakło słów, bardzo to ładnie napisałaś...pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Strachy na lachy! :-)) Uda się...czyżbyś w siebie zwątpiła?

    OdpowiedzUsuń
  9. tym razem chyba tak... i nie miało zabrzmieć dramatycznie, po prostu jest smutno...

    OdpowiedzUsuń
  10. Nawet nie pamiętam kiedy ostatnio jadłam glonkę:) I co ciekawsze - nawet za nią nie tęsknię:)))A za Korfu pewnie zatęsknię nie raz, cóż - ten typ tak ma

    OdpowiedzUsuń
  11. kiedyś na pewno...

    OdpowiedzUsuń
  12. Już jestem:)Tak, ja też się zawsze dziwiłam ludziom, którzy mówili, że co roku jeżdżą w to samo miejsce, póki i mnie ta przypadłość nie dopadła. I co roku, wyjeżdżając stamtąd, na pytanie czy się jeszcze zobaczymy, czy wrócę odpowiadałam "Pewnie nigdy" , aż usłyszałam "Zawsze mówisz nigdy, a potem i tak wracasz". Zobaczymy co czas przyniesie, co będzie za 10 miesięcy, dziś mówię "Nie, nie za rok, za rok inna wyspa".

    OdpowiedzUsuń
  13. Kiedyś na pewno:) Ale raczej nie za rok

    OdpowiedzUsuń
  14. tak też dokładnie sobie myślę:)

    OdpowiedzUsuń
  15. To też i nie mówię "Nigdy". Mówię "Kiedyś" :) (choć dla mnie często to to samo...)

    OdpowiedzUsuń
  16. Hmmm... Pisanie o tym co się czuje, i to w takich chwilach, nigdy nie jest łatwe, ale przecież jestem dzielną dziewczynką... Chyba...Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  17. Nie, nie zwątpiłam:) Jestem po prostu realistką

    OdpowiedzUsuń
  18. Wiedziałam o tym:-)) Buziaki.

    OdpowiedzUsuń
  19. Jeśli miałoby wywołać przesyt.. Ale zawsze, jeśli znów poczujesz niedosyt, wszystko się może znów zdarzyć.

    OdpowiedzUsuń
  20. Ja ciągle czuję niedosyt, ale boję się przesytu...

    OdpowiedzUsuń
  21. golonka;-)golonce nie równa,trzeba dokonać dobrego wyboru

    OdpowiedzUsuń
  22. A dlaczego nie miałabyś w przyszłe wakacje nie pojechać na Korfu?Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń