„Skończyło się, miało wiecznie trwać…” – słowa tej piosenki towarzyszyły mi od chwili, gdy otworzyłam oczy. Były ze mną pod prysznicem i na śniadaniu, i gdy łapałam łapczywie ostatnie promienie słońca. By wystarczyły na jak najdłużej…
Dziwnie jest wsłuchiwać się w szum morza i wpatrywać w wybrzeża Albanii ze świadomością, że pewnie nigdy więcej tu nie wrócę. Że być może nie zobaczę więcej tych tak znajomych twarzy, że nie spojrzą na mnie te uśmiechnięte oczy, nie odczuję życzliwości i serdeczności ludzi znanych od tylu lat, że nie potuptam niemal godzinę w jedną stronę, by zobaczyć jak słońce topi się w morzu w asyście płonącego nieba, że nie poczuję tego uczucia bezradności próbując nazwać kolor morza, którego nazwać się nie da, bo język nagle staje się zbyt ubogi w słowa...
Tak – wiem, nigdy nie mów nigdy. Tu też nie wierzą w moje „Może już nigdy”. Ale wszystko co kiedyś się zaczęło, kiedyś też się musi skończyć. W odpowiednim momencie. Zanim nastąpi przesyt, po nim niesmak, a potem może i nawet obrzydzenie.
Na dziś moja bajka się skończyła. Może kiedyś do niej wrócę. Zostawiam bowiem w tym miejscu tak wielką część siebie, że przyjeżdżając tu kilka lat temu po raz pierwszy, nawet się tego nie spdziewałam. Ale to będzie kiedyś. Teraz czas się zbierać i wracać do rzeczywistości.
Bo przecież jak nie teraz, to może w jakimś następnym życiu się uda:)
kurcze...strasznie dramatycznie i już tak...ostatecznie...trzeba tak?
OdpowiedzUsuńWitaj Ewulko! Najbardziej szanujemy to, co nie przyszło nam łatwo i czego osiągnięcie wymagało wielu wyrzeczeń. Jeśli ta rzecz, przez długi czas wyczekiwana i wymarzona zaczyna być dostępna niemal na zawołanie - przestaje już tak cieszyć. Należy więc na jakiś czas o niej mile jedynie wspominać, aż pojawi się możliwość powtórnego sprawdzenia - cóż się tam zmieniło? Myślę oczywiście o golonce, której nie jadam zbyt często, a na którą zaserwowaną po raz trzeci w ciągu jednego tygodnia patrzyłem jak na ostatnią w życiu. ;-) Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńuda się!
OdpowiedzUsuńEwutku, kiedyś nie sądziłam,że można w jedno miejsce wracać co roku, a wracałam przez wiele lat. Jeżdziłam tam głównie zimą, potem i latem.Ale nie obawiałam się przesytu, po prostu w dniu wyjazdu nie zastanawiałam się, czy w następnym sezonie tu przyjadę, czy też nie. A nie zastanawiałam się, bo już dobrze wiedziałam,że życie nie za często pozwala nam na realizację planów. Nie obawiałam się przesytu, bo zdawałam sobie sprawę,że w chwili planowania następnych wakacji mogę wybrać, tak zupełnie nagle, całkiem inne miejsce. I tak się zdarzało.Ja po prostu nie mam zwyczaju żegnać się z jakimś miejscem tak, jakbym tam nigdy nie miała wrócić.A tak w ogóle, to fajnie,że już wracasz!Miłego, ;)
OdpowiedzUsuńEwciu, nie wiemy jak potoczy się los i może jeszcze tam pojedziesz, przecież jesteś podróżniczką.
OdpowiedzUsuńZawsze niedosyt lepszy niźli przesyt...
OdpowiedzUsuńNigdy nie mów nigdy!Los jest przewrotny więc nigdy nic nie wiadomo.
OdpowiedzUsuńmnie zabrakło słów, bardzo to ładnie napisałaś...pozdrawiam
OdpowiedzUsuńStrachy na lachy! :-)) Uda się...czyżbyś w siebie zwątpiła?
OdpowiedzUsuńtym razem chyba tak... i nie miało zabrzmieć dramatycznie, po prostu jest smutno...
OdpowiedzUsuńNawet nie pamiętam kiedy ostatnio jadłam glonkę:) I co ciekawsze - nawet za nią nie tęsknię:)))A za Korfu pewnie zatęsknię nie raz, cóż - ten typ tak ma
OdpowiedzUsuńkiedyś na pewno...
OdpowiedzUsuńJuż jestem:)Tak, ja też się zawsze dziwiłam ludziom, którzy mówili, że co roku jeżdżą w to samo miejsce, póki i mnie ta przypadłość nie dopadła. I co roku, wyjeżdżając stamtąd, na pytanie czy się jeszcze zobaczymy, czy wrócę odpowiadałam "Pewnie nigdy" , aż usłyszałam "Zawsze mówisz nigdy, a potem i tak wracasz". Zobaczymy co czas przyniesie, co będzie za 10 miesięcy, dziś mówię "Nie, nie za rok, za rok inna wyspa".
OdpowiedzUsuńKiedyś na pewno:) Ale raczej nie za rok
OdpowiedzUsuńtak też dokładnie sobie myślę:)
OdpowiedzUsuńTo też i nie mówię "Nigdy". Mówię "Kiedyś" :) (choć dla mnie często to to samo...)
OdpowiedzUsuńHmmm... Pisanie o tym co się czuje, i to w takich chwilach, nigdy nie jest łatwe, ale przecież jestem dzielną dziewczynką... Chyba...Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNie, nie zwątpiłam:) Jestem po prostu realistką
OdpowiedzUsuńWiedziałam o tym:-)) Buziaki.
OdpowiedzUsuńJeśli miałoby wywołać przesyt.. Ale zawsze, jeśli znów poczujesz niedosyt, wszystko się może znów zdarzyć.
OdpowiedzUsuńJa ciągle czuję niedosyt, ale boję się przesytu...
OdpowiedzUsuńgolonka;-)golonce nie równa,trzeba dokonać dobrego wyboru
OdpowiedzUsuńA dlaczego nie miałabyś w przyszłe wakacje nie pojechać na Korfu?Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń