niedziela, 18 lipca 2010

zza siedmu gor i jednego morza


Zyje:) bedzie bez polskich ogonkow i kreseczek, ale jakos wpolnie sobie poradzimy, prawda?
Nie musze pisac, ze tu goraco, bo w Polsce jest podobnie. Wiec na sczescie obedzie sie bez westchnien typu "Ta to ma szczescie".
Oczywscie nie bylabym soba, gdyby mi sie cos dziwnego nie przytrafilo. Nie, nie. Tym razem samolot wystartowal punktualnie, nic sie nie posulo po drodze i nawet nam nie zamieniono hoteli:)
I nawet nie wazne bylo to, ze choc zamawialysmy pokoj trzyosobowy, dostalysmy dwojke z dostawka... Do tego moja majowa jedynka byla wieksza niz to cos... Na szczescie rezydentka w tym roku jest znacznie bardziej kompetentna  juz na drugi dzien moglsymy sie przeprowadzic do trzyosobowego apartamentu. Ale to naprawde ani na moment nam nie popsulo humoru. Przynajmniej mnie.
Czy Wy tez macie cos takiego, ze zawsze zabieracie ze soba wszystko, co moze sie przydac? I zazwyczaj potem nic z tego na nic sie nie przydaje... Ale wystarczy jeden raz zapomniec tego "czegos" i nagle staje sie produktem pierwszej potrzeby. Taszcze wiec w tej mojej walizce wszystko: nici, igle, klamerki i sznurek na pranie, a nawet zelazko. Raz, eden jedyny zapomnialam bandaza - przyjechalam do domu ze skrecona kostka... W ostatniej chwili wyjelam kiedys z walizki parasol, uznac, ze przeciez "tam o tej porze roku nie leje" - zmoklam... Tym razem igla i nici zostaly na kuchennej szafce. I juz w pierwszy dzien popruly sie moje cudowne gacie w krate... No i jak tu chodzic jak obszarpaniec? I co, ze sa wakacje?...
Poszukiwania przybornika do szycia zakonczyly sie sukcesem (rece, nogi i mowa ciala to jednak najskuteczniejszy sposob na porozumiewanie sie z obcokrajowcami). Chwile potem mozna bylo zaobserwowac na plazy niecodzienne zjawisko - ja szyjaca letnie plazoawe gatki:) No - i teraz moge juz spokojnie w nich paradowac po wsi:)

A morze mialo dzis niesamowita barwe...



22 komentarze:

  1. Zaraz, Effcia, ale gdzie Ty właściwie jesteś?

    OdpowiedzUsuń
  2. Ano właśnie. Effciu gdzie wczasujesz? Uleczka

    OdpowiedzUsuń
  3. Ewutku, zawsze tak mam.No i dobrze my też się tu gotujemy, ale w porównaniu ze mną masz o niebo lepiej, bo jesteś wszak na wyspie i jakaś bryza tam istnieje. Ja mam w pokoju stałą temperaturę, od samego rana 30 stopni przy otwartych na przestrzał oknach i dziś miałam w cieniu 34 stopieńki, choć nawet chwilami słońca nie było. Pomocz się za mnie w mokrym morzu.Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nigdy nie wybierałam sie tak daleko,więc igła z nitką odpada:-))).A tak naprawdę nie lubie przeładowanej walizy.Mozna przecież kupic na miejscu.Oczywiście drobiazgi;-) Gdzie tak naprawdę jesteś? Znowu w greckich pieleszach? Pozdrawiam i baw sie póki co:-)) Buziaolki.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja za to, prócz suszarki do włosów, nie biorę nigdy nic praktycznego. W związku z tym zawsze uważam przy pakowaniu, żeby brać niemnące się zbytnio ciuchy.Trzymaj się tam wesoło :-))

    OdpowiedzUsuń
  6. ~postautoportret19 lipca 2010 09:56

    Ależ Ci fajnie...trzymaj się dzielnie i nie zapomnij o opaleniźnie...pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. no masz:))))też tak mi się zdarza:)odpoczywaj:)

    OdpowiedzUsuń
  8. ~http://profit-confidential.blog.onet.pl/19 lipca 2010 18:13

    Takiej to dobrze ;PPozdrawiam,Dagmara

    OdpowiedzUsuń
  9. nadal Grecja? czy niedaleko? bycz sie za mnie:)

    OdpowiedzUsuń
  10. To się nazywa złóśliwość rzeczy martwych!I tak Ci zazdraszczam owej bryzy!Czyżby Grecja?

    OdpowiedzUsuń
  11. Ewo, zazdroszczę Ci tego wyjazdu, bo choć u nas też ciepło, ba gorąco i zbiornik wodny, choć słodki mam niedaleko, to jednak chciałabym poleżeć na rozgrzanym piasku i posłuchać szumu południowych mórz.

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak wyżej - Korfu...

    OdpowiedzUsuń
  13. Pomoczyłam się. Pierwszy raz od dwóch lat weszłam dalej niż do kolan. Sama jestem pod wrażeniem własnego wyczynu:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Niestety, okazuje się, że czasem można zapomnieć najbardziej potrzebnej rzeczy i jej nabycie staje się nie lada problemem. Pamiętam, jak jadąc na szkolną wycieczkę, zapomniałam w pośpiechu grzebienia... I wyobraź sobie, że kupno czegokolwiek do uczesania się, okazało się o wiele trudniejsze niż by się wydawało:)))

    OdpowiedzUsuń
  15. A ja biorę nawet żelazko:) Wiem - jestem szalona, ale wychodzę z założenia, że nie jest on wcale takie cięzkie, a że w walizce jest miejsce.... :))))

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie zapomniałam. Dość skutecznie nie zapomniałam. Tylko dlaczego nikt mi nie wierzy, że większość dnia siedziałam w cieniu?... :)Pozdrawiam ciepło:)

    OdpowiedzUsuń
  17. no ufff.... bo już myślałam, że tylko ja tak mam:)

    OdpowiedzUsuń
  18. Powiedziałabym nawet, że bardzo dobrze mi:)

    OdpowiedzUsuń
  19. Nadal. Jestem wierna do przesady:)

    OdpowiedzUsuń
  20. Hmmm... Bryza a i owszem - czasem się pojawia, ale jak się rozochoci, to i głowę może urwać i piaskiem zasypać. A wtedy nic tylko objadać się lodami i popijać frappe:)

    OdpowiedzUsuń
  21. A ja ciągle wierzę, że kiedyś Ci się uda posłuchać tego szumu południowych mórz:)

    OdpowiedzUsuń