Jestem. Ciągle jestem. Zaglądam, podglądam, czytam, ale mało się udzielam.. I domyślam się, że i tu coraz mniej osób zerka… Ale jestem. Wczorajszego wieczoru wyprodukowałam ostatni rzut papierów nikomu niepotrzebnych. Bo nie rozumiem dlaczego opinię wydaną przez poradnię ped. – psych. mam rozpisywać na dziesiątki sposobów… Jak miłe panie i panowie z alei Szucha myślą, że nie potrafimy przeczytać prostych poleceń wypisanych w poradni, to niech się sami udadzą na zajęcia do tejże, kształtujące czytanie ze zrozumieniem. Ale niech im będzie. IPET-y, PDW i inne dziwne w skrócie i nazwie własnej papiery mam, kartek kilkadziesiąt zmarnowałam, tusz już na drukowaniu szybkim ekonomicznym zużywam, bo mi go szkoda. Tak, powtórzę raz jeszcze – szkoda mi go. I tak pewnie wszystkie papierzyska wrócą do poprawy, bo przecież nikt nie wie jak to ma naprawdę wyglądać, a każdy, im wyżej na stołku siedzi, tym bardziej udaje, że jego wizja wypełnienia tabelki numer enty, jest jedyna słuszna…
I najbardziej się cieszę, że za oknem taka piękna jesień.. Wczoraj rano, skulona z zimna, wędrowałam przez cmentarz. I nie mogłam się nadziwić temu co widziałam… Budzące się słońce przebijało się promieniami przez konary drzew strojnych w złote liście, przez krzaki jeszcze ubrane w ciemnozielone suknie, rozsiewając złociste smugi w szarości cmentarza… I aż mi dusza wyła z rozpaczy, że widok tak piękny, a nie ma go jak uwiecznić, bo aparat zdecydowanie nie jest sprzętem koniecznym na lekcjach, zatem zostaje w domu. Ale oczy zarejestrowały. I do widoku tego będę wracać, gdy zacznie się szaruga lub gdy cień jakiś przyćmi radość.
A w duszy gra mi dziś to. Bo dzień taki jakiś właśnie szary, choć słoneczny…
Ewutku, teraz nawet słoneczne dni będą szaroniebieskie. I oby jak najdłużej było miło i słonecznie. Tak sobie pomyślałam,że może ci w waszym resorcie chcą zaoszczędzić na papierze toaletowym i dlatego każą Wam tyle papieru produkować?Ciekawe tylko czym go zmiękczą.Zupełnie jakby proces nauczania wymagał ton papieru.I pomyśleć,że w niektórych częściach świata dzieci uczą się bez ton papieru. No ale oni są zacofani, ponoć. Kochana, a co jeśli ciało pedagogiczne nie posiada w domu komputera i drukarki? Bo na mój chłopski rozum, nie ma nikt obowiązku posiadania takiego sprzętu w domu. I co wtedy?Skrobie odręcznie? Wiesz, coraz dziwniejszy staje się ten świat,naprawdę.Miłego, ;)
OdpowiedzUsuńEwuniu, IPETy, SRETy to powielanie dokumentów i będziemy je robic na zasadzie wytnij-wklej:) nawet nie staram sie zrozumieć po co to:) nie rozumiem tez, dlaczego w tym roku robie je tylko przedszkola, gimnazja i szkoły specjalne...ale rozumiem, ze jest ładna jesień i Effka pisze:)
OdpowiedzUsuńA pani minister na plakatach w Trójmieście umieściła dumny napis: Wiem, co robię!Śmiać się czy płakać?...
OdpowiedzUsuńipety srety podpisywałam ostatnio, produkcja papierów mnie dobija...zakupiłam laserówkę,używaną i lecę ekonomicznie, bo inaczej się nie da!!!!!!jesień ammy cudną, to fakt...tyle,że nie mam czasu jej podziwiać...
OdpowiedzUsuńA ja, dziś pierwszy raz od nie pamiętam kiedy, przyszłam do domu i... nic nie robiłam! Nic, co byłoby zwiazane z pracą.... I było mi tak błogo i dobrze:) I chcę tak już zawsze, do czerwca. No ale... No nie da się tak zawsze...
OdpowiedzUsuńBo ta pani ma duże poczucie humoru.... Rany...
OdpowiedzUsuńSztukę kopiuj - wklej opanowałam do perfekcji:)))) Myszka mi się tylko czasem buntuje i nie chce mi zaznaczać tekstu tak, jak ja bym sobie tego życzyła, ale po krótkich negocjacjach wszystko wraca do normy:)))A jesień piękna! I oby jak najdłużej! Bo aż miło wyjść na dyżur na boisko, gdy dzieciaków już mało, bo pokończyły lekcje, a słoneczko tak pięknie grzeje...
OdpowiedzUsuńAleż my też zadajemy niejednokrotnie to pytanie i w odpoweidzi słyszymy: już nauczyciel mianowany wykazuje się umiejętnością posługiwania technologią infromatyczną, więc jako dyplomowany tym bardziej pracę z komputerem macie opanowane. To raz. Że nie mam sprzętu? Nie ważne. Koleżanki mają i powinny poratować.To dwa. Bo ręcznie żadnego papiórka nie przyjmą. Bo w odpowiedzi pojawia się punkt jeden i dwa... I tak wkoło... Czyli generalnie nic nikogo nie obchodzi, mam mieć tak i tak i już. Śmiech tylko pusty bierze, gdy nas zwołują kilka dni przed końcem wakacji, by "opracować dokmenty potrzebne do pracy dydaktyczno - wychowawczej", a my wszystko to mamy w swoich komputerach w domu:)))) Więc siedzimy 3 godziny na pustym przebiegu, pijemy kawę, opowiadamy o wakacjach i tak naprawdę całą robotę odwalamy dopiero w domu... No ale w papierach zapisano, że dokumentację przygotowywano... Tylko, że zmarnowano nam tyle czasu... Ech...
OdpowiedzUsuń