Kino. Oboje z Rajskim je wprost uwielbiamy. A od kiedy w
naszym grajdołkowym kinie dali belfrom z miejscowych szkół zniżki – jesteśmy w
kinie częściej niż, jeszcze kilka lat temu, mogłoby się nam przyśnić. Do tego
belfer może wziąć na bilet zniżkowy osobę towarzyszącą. I zaczęło się nam
opłacać. Bo za dwa bilety zapłacimy tyle ile za jeden w kinie w Metropolii. No to
korzystamy. Od kilku lat wszystkie Marvele, Star Warsy, filmy sf, kryminały,
bajki dla dzieci oraz polskie filmy, a polskie komedie romantyczne zwłaszcza, oglądamy właśnie w kinie. I
co tylko wydaje się nam ciekawe, a dysponujemy czasem i gotówką oczywiście.
Oczywiście byliśmy na ostatnim polskim hicie sezonu (pozwolę
sobie nie używać tytułów, by nie robić nikomu darmowej reklamy, a z kontekstu i
tak pewnie będzie wiadomo o jaki film chodzi). I pozwolę sobie nie dodawać
żadnych zbędnych komentarzy, bo ani mnie nie poruszył, ani mną nie wstrząsnął. Za
to niezwykle poruszona wyszłam z kina po projekcji filmu opowiadającego o
zmaganiach dzieciaków lat 70/80-tych ze światem dorosłych. Jakbym się przeniosła
do własnego dzieciństwa, znów wskoczyła w niebieski mundurek i goniła po
szkolnym boisku wykrzykując chórem z koleżankami „Skarżypyta bez kopyta…”. Poza
tym śmiesznie się ogląda sex bombę polskiego kina w szkolnym mundurku ;) Choć końcówka
filmu wbiła mnie w fotel. Pozycja obowiązkowa dla wszystkich rodziców i
nauczycieli. Już część moich koleżanek z pracy obejrzała. I przyznały mi rację.
Trzeba zobaczyć.
Wspominałam już, że uwielbiamy polskie komedie romantyczne. Nie
odpuszczamy żadnej nowości – pod warunkiem, że zapowiedzi są na tyle zachęcające,
by jednak pomaszerować na drugi koniec Grajdołka. Poszliśmy z Młodą. Nie chciała.
No bo przecież obciach – tak, tak, to już ten wiek… Ale wyszła z kina tak samo
zapłakana, jak my z Rajskim. Piękny – to za mało powiedziany. Naprawdę dawno
nie widziałam tak udanego filmu o miłości. Trudnej, ale nie niemożliwej. A do
dziś w uszach brzmi mi piosenka „Każdego dnia dziękuję Bogu za to, że Cię mam…”.
Bo wiem, że na takiego męża, jak Rajski – warto było czekać.
Dzisiaj zaś udało nam się w końcu pójść na film o trudnej
historii Kaszubów. W końcu, bo trzeba było się pofatygować do Metropolii. Od dawna
już nie ma go w repertuarach. To był chyba jeden z ostatnich seansów. Zaskoczyło
mnie równie pełne kino, jak w przypadku sutannowego hitu. I po raz kolejny
muszę powtórzyć – warto! Świetnie osadzony w realiach historycznych (wiem co
mówię, a Rajski wciąż dopytywał o kontekst), niesamowita gra aktorska i sama
historia również interesująca. Już kilka lat temu pojawił się film o Kaszubach.
Ale bardzo trudny w odbiorze, bardzo brutalny. Nawet zabroniłam Rajskiemu go kupić, gdy ukazał się na dvd. Jakoś nawet nie chcę go drugi raz obejrzeć. Ale ten
dzisiejszy był rewelacyjny. I tylko dziwny smutek mnie ogarnął, że o Kaszubach i
ich trudnej historii potrafią nakręcić piękny i mądry film, a o trudnej
historii Ślązaków nie… Może kiedyś się doczekam.
Z tego co pamiętam dwa filmy nakręcono: "Sól ziemi czarnej" i
OdpowiedzUsuń"Perła w koronie". Temat dziejów Ślązaków trudny, może i chwilami kontrowqersyjny, bo jak zawsze punkt widzenia na jedna sprawę jest różny.
Nie chodzę do kina od wielu lat, dokładnie odkąd popcorn i cola tam bywają. Mdli mnie od woni popcornu, a siorbania i mlaskanie denerwują. Poza tym jakoś mi szkoda czasu na fabularne filmy- chyba po prostu już stara jestem. Oglądam tylko filmy dokumentalne i popularno-naukowe.
I martwię się, że jeszcze tylu rzeczy nie poznałam, nie wiem, nie nauczyłam się a czasu przede mną coraz mniej.
Miłego dla Was;)
I jeszcze są "Paciorki jednego różańca". Widać po Kutzu nie ma już nikogo, kto chciałby się zająć tym tematem. I nie zepsuć tego co Kutz zrobił, bo jego filmy są naprawdę (dla mnie) dobre.
UsuńPodziwiam Cię za pasję poszukiwania. Czy masz mało czasu? Dokładnie tyle ile Ci pisane, zatem nie myśl, że jest go coraz mniej, tylko, że informacji jeszcze tak dużo do zdobycia :)
Ściskam mocno:)
Ja tez jestem entuzjastka kina. Jednak komedie, romanse omijam szerokim lukiem bo nie na moj gust a ten wiadomo, kazdy ma po swojemu.
OdpowiedzUsuńPoza kinem czesto kupujemy filmy w tv wiec mamy kino w domu, co wygodne.
Pozdrawiam i zycze wielu dobrych filmow.
My kupujemy filmy na dvd. Gdy tylko coś nas zachwyci tak, że moglibyśmy oglądać go w kółko lub, gdy nie mieliśmy możliwości zobaczenia, a recenzje i opinie znajomych wskazują, że warto było. Oczywiście, że każdy ma własny gust i z gustami się nie dyskutuje. I też nie raz się przekonaliśmy, że nie zawsze nam się podoba, to czym inni się zachwycają - i odwrotnie. Nawet my oboje (a nawet troje, licząc Młodą) nie zawsze dobrze mówimy o tych samych filmach. Pozdrawiam :)
Usuń