Taka nazwa się utarła dla tej nietypowej śródrocznej przerwy
w pracy szkół wszelkiego typu, więc i ja pozwoliłam sobie jej użyć. Grzecznie wstawiając
w cudzysłów, bo to przecież żadne tam ferie. Polska edukacja pod względem
technologicznym jest w stanie takiej samej zapaści, jak wyposażenie naszej
służby zdrowia w maseczki i inne, dzisiaj niezbędne do normalnej pracy, rzeczy.
A już na pewno moja szkoła, bo same komputery pamiętają chyba początki komputeryzacji
świata w ogóle… Z zazdrością śledzę poczynania niektórych moich kolegów i
koleżanek po fachu, którzy prowadzą wszelkiego typu webinaria, kontaktują się z
dzieciakami online na różnych możliwych platformach. Jedna z grajdołkowych
szkół właśnie wprowadziła szkołę online, a ja mogę co najwyżej wysłać wiadomość
przez e-dziennik i modlić się, by mamusia lub tatuś ją odczytali i przekazali
dziecku. Bo jakoś mało który rodzic był uprzejmy przekazać login i hasło swojemu
synowi, czy córce. W tych młodszych klasach doskonale takie poczynania
rozumiem. Ale od szóstej w górę już powinnam mieć kontakt bezpośrednio z
dzieckiem, a nie przez zapracowanego rodzica. Tak, zapracowanego. Bo nie
wszyscy mają warunki do pracy z domu i muszą stać godzinami za ladą, siedzieć w
kasie lub pracują w szpitalach. Sama siedzę i kombinuję jakie jeszcze linki
podesłać, żeby leser jeden z drugim kilknął i coś zyskał na tym samodzielnym
uczeniu się. Właśnie posłałam karty pracy z terminem zwrotu: piątek 15.00.
Ciekawe ile do mnie wróci… Nie mam pojęcia jak moja dyrekcja rozwiąże kwestię
zdalnego uczenia. Na razie robię co mogę.
Młoda wciąż dostaje nowe zadania, więc grzecznie tkwi przy
biurku i tylko co jakiś czas przychodzi pytać czy dobrze rozumie polecenia. W weekend,
w ramach jej zadania z historii
obejrzeliśmy „Akcję pod Arsenałem” i „Kamienie na szaniec”, a potem – dla zupełnej
rozrywki, starą wersję „Szatana z siódmej klasy”, zgodnie stwierdzając, ze
stare kino było jednak na poziomie… Rajski dzisiaj pojechał do pracy, bo musi
przygotować firmę do pracy zdalnej. Jak dziś nie zdąży zrobić wszystkiego, to
jeszcze jutro będzie kończyć. Wczoraj miał urlop, który i tak spędził na
szukaniu rozwiązań na szyfrowanie dysków i takie tam inne dziwne rzeczy,
których mój humanistyczny umysł nie ogarnia.
Siedzenie w domu jest dla mnie nie lada męką. Staram się nie
wychodzić bez potrzeby, bo po co kusić los. Zakupy mam zrobione, a w sklepach i
tak nie ma ludzi – przynajmniej wczoraj było może 10 osób na całe ogromne
tesco. W sklepach jest wszystko z wyjątkiem papieru toaletowego, ale to już
wszyscy wiedzą ;) Najgorzej jest utrzymać w domu Mamę. Ma 72 lata i uważa się
za niezniszczalną… Ale przed momentem zadzwoniła, żebym jutro jej przyniosła to
czy tamto – czyli chyba dotarło, że dom jest najbezpieczniejszym miejscem na kilkanaście
najbliższych dni. Słoneczko właśnie sobie przypomniało, że przedwiośnie pełną
gębą i świeci mi w plecy jakby był środek lata. Stos prasowania straszy mnie od
kilku dni i chyba dziś spróbuję się rozprawić przynajmniej z częścią, bo na
całość mój kręgosłup nie jest gotowy. Naszukałam i nawysyłałam się materiałów,
linków, zadań. Mogę zająć się domem. Jak to po pracy.
Rzeczywiscie masz przed soba niebywale wyzwanie - akurat Twa praca daje efekty jedynie gdy uczen z Toba wspolpracuje,bez tego wszelki wysilek i checi na nic.
OdpowiedzUsuńJa jak Twoja mama dosc sie wlocze po miescie, choc nie, wroc, jade w okreslonym celu, czesto w jedno miejsce, ale jednak.
Mysle ze przetrwamy bo juz nieraz przezywalismy zle czasy - tyle ze akurat teraz dyscyplina zycia ma inne wymogi niz zwyczajne braki w sklepach - izolacje osobista.
Pozostan w zdrowiu i Twoja Mama, moja rowiesniczka, tez.
Mama obiecała, że będzie grzecznie wychodzić najdalej na balkon do słoneczka. Musi o siebie dbać, bo czeka ją poważna operacja. I to jest chyba argument, który utrzymuje ją w domu.
UsuńPozdrawiam rówieśniczkę Mamy 😊
Dodam jeszcze, ze niektórzy uczniowie nie maja komputerów lub jeden stary laptop na 4 dzieci...taki mamy rejon. Nie mówiąc o tym, że same dzieciaki bez pomocy dorosłego niewiele zrobią. Ile razy nabiegam się w mojej pracowni komputerowej do pomocy, zwłaszcza maluchom.
OdpowiedzUsuńKoleżanki wnuki chodzą do szkoły prywatnej i tam z kolei nauczyciele przegięli w drugą stronę, aż rodzice podnieśli bunt!
Ja wychodzę na spacery, trudno, ludzi omijam...
Dokładnie... Czekamy na rozporządzenie ministra. Bo przeraził mnie wczoraj możliwością klasyfikacji online... Ciekawe kto jest na to gotowy...
UsuńZgłupieć przyjdzie niedługo- zapożyczając stary skecz.Moi w tej Szwecji jeszcze mają czynną szkołę, tylko dzieci z katarem lub kaszelkiem nie mogą przychodzić do szkoły, więc np.alergicy, którym oczy łzawią i z nosa kapie też do szkoły nie chodzą.Moje
OdpowiedzUsuńKrasnale jeżdżą do szkoły autobusem i są zaopatrzeni w cienkie bawełniane rękawiczki.Oni na "dzień dobry" dostali od szkoły służbowe laptopy, więc zdalne nauczanie zapewne nie byłoby problemem, ale problemem byłoby gdyby ich mamy przerwały pracę. W Malmo głównie pracują kobiety, więc gdy one będą musiały zostać w domu z dziećmi to wiele miejsc pracy dostanie zapaści. Starszy już ma zdalne nauczanie ze swego berlińskiego gimnazjum- rano jest w tej międzynarodowej szkole, potem ma lekcje z Berlina. Niezły bałagan się zrobił z tą pandemią. Ciekawe jak się szkoły polskie wyrobią z programem.Dziś u mnie było +15 i cudne słońce.
Buziam;)
U nas na początku, gdy pojawiły się pierwsze doniesienia o wirusie coraz bliżej Polski, proszono, by dzieci przeziębione zostały w domach. Ale już za tydzień ostre cięcie i szkoły zamknięto jako pierwsze. Teraz czekamy na nieżyciowe rozporządzenie o zdalnym nauczaniu, bo jakby na to nie patrzeć - nie mamy służbowych laptopów, dzieci mają jeden (o ile) na spółkę z rodzeństwem i w ogóle wciąż mam wrażenie, że żyjemy w matrixie i jesteśmy cudotwórcami, którzy potrafią zrobić coś z niczego i... w dodatku to działa.
UsuńPozdrawiam wiosennie 🌼