wtorek, 9 czerwca 2020

ulewa mi się

Ile razy się zabierałam za napisanie czegokolwiek, to tylko mój cierpliwy laptop wie. I to nawet nie dlatego, że pustka w głowie, bo zanim zasnę to ze trzy posty mi się urodzą w myślach. Co prawda, musiałabym wyskoczyć z łóżka i zaraz zapisać te skołatane, niesforne myśli, a na to jestem już zbyt leniwa... A jak już siądę i zacznę pisać, to zaraz absorbuje mnie coś innego i kończy się, jak się kończy.
Nawet się cieszę, że te e-lekcje powoli dobiegają końca. Jeżeli tak to ma wyglądać też od września, to jakoś marnie to widzę. Zazdroszczę tym wszystkim, którzy mogą się połączyć z uczniami, poprowadzić normalne lekcje, usłyszeć ich, porozmawiać z nimi... Nie w mojej szkole. Szkolne tablety dostali ci, co się nie logowali bo nie mieli na czym. I co? Nie logują się dalej. A ci, którzy mogliby z nich skorzystać, nadal się męczą na starych telefonach, bo albo nie są z rodzin 3+, albo skoro mają neta i co najmniej telefon, to się też nie łapią... Jestem tak rozżalona i zdegustowana tym niby uczeniem, że mam dość. Zaczyna się ze mnie wylewać. A smutny pan minister (rany, ale mamy szczęście do tych z Szucha...) odtrąbia na prawo i lewo, jak to wszyscy są świetnie przygotowani do nauki zdalnej i jak to się wszystko świetnie sprawdza. Guzik. Działa tylko to, co potrafimy ogarnąć, biorąc pod uwagę ograniczenia własne i uczniów. Wszystkich, których uczymy, bo część naprawdę ledwo przędzie.... A to, że część to patentowe lenie i odbierają wiadomości i zadania o dowolnej porze dnia i nocy (o tak, i nocy..) to już inna kwestia. Tacy są zawsze. 
Miałam też tę wątpliwą przyjemność potuptania na konsultacje, całe dwa razy. Wyglądałam jak laborant NASA, uzbrojona w fartuch, maseczkę i rękawiczki. Przy czym ten pierwszy dostałam na wejściu do szkoły, czym wzbudziłam niemałą zazdrość koleżanek z okolicznych szkół i tych z drugiego końca Polski, bo oczywiście nie mogłam się powstrzymać przed sweet focią ku potomności. Gdzieś w tyle głowy telepało mi się pytanie: co ja tu robię? Ale skoro rodzice chcieli - pani przyszła. Właśnie. Rodzice chcieli. Bo dzieci już niekoniecznie. Jeden umówiony nie przyszedł wcale, jeden przyszedł ale nie wiedział po co i jedna tylko dusza przyszła, aby zdać grę na flecie, bo przesyłanie pliku z nagraniem było ponad jej możliwości techniczne. Tyle dobrze, że przyszła. Tydzień później przyszedł ten wcześniej nieobecny, zagrał co miał zagrać (bo do telefonu grać nie będzie ani do kamery...) i mam nadzieję, że to była moja ostatnia wizyta w szkole przed klasyfikacją. Tak, tak. Wszyscy klasyfikują się zdalnie, a nam zapowiedziano normalną konferencję. I tego jakoś zrozumieć nie potrafię, i czara mojej goryczy chyba wyleje się na niej obfitym strumieniem. 

6 komentarzy:

  1. Notatnik i długopis połóż na stoliku nocnym:-)
    Niestety, tak to wygląda wszędzie, może tylko w szkołach prywatnych inaczej, bo tam inny sprzęt i rodziców odmienne podejście.
    Ja poprosiłam dwa tygodnie temu o przygotowanie książek do zwrotu, opracowałam procedury i co? Noszą jak chcą i jak zawsze większość przyjdzie na końcu i będę siedzieć w wakacje, bo kwarantanna dla książek...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas książki znoszą do dzisiaj, w teorii. Jak to wygląda w praktyce nie wiem.
      Dzisiaj dostałam wiadomość od dwóch rodziców z mojej klasy, że dostali tablety. Szkoda, że dwa tygodnie przed końcem roku szkolnego, ale zawsze coś.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Córka miała w tym Malmo 3 wykłady "zdalne"-stwierdziła, że to bardzo dziwne doświadczenie- jednak żywy słuchacz na sali to zupełnie inna bajka. A moi wnukowie zadowoleni, bo oni cały czas robią 2 szkoły- tę międzynarodową w Malmo(z wykladowym angielskim), do której cały czas tuptają i "komputerowo" swoje niemieckie szkoły, co się okazało fajniejsze niż samotna nauka tylko z podręczników.Do tego jeden i drugi przerabiają też materiał ze swych szkół muzycznych- duży fortepian, młodszy- gitarę. Obaj zachwyceni tą międzynarodową szkołą.
    Serdeczności Ewutku;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jednak tęskno na normalnością w kontaktach międzyludzkich nawet w szkole :)
      Buziaki

      Usuń
  3. Oczywiscie ze zdalna szkola to ani wygodna ani pelna swego przeznaczenia - dla obu stron, uczniow i nauczycieli. W dodatku okrada z osobistego kontaktu i aktywnosci poza lekcyjnych. Tego zadne laptopy nie zastapia.
    W USA juz sie zaczely wakacje wiec mlodziez jeszcze bardziej odczuje brak zajec, wyjazdy wakacyjne beda bardzo ograniczone, cale 3 miesiace beda niezmiernie ubogie w atrakcje.
    W przypadku mych wnukow mieszkajacych w Bostonie to nawet jeszcze nie wiadomo jak szkoly beda po wakacjach funkcjonowac.
    Coz, zycze jak najmilszego wykorzystania wakacji, effko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas też nie wiadomo, jak to będzie wyglądać od września. Oby nie zdalnie, bo można popaść w depresję. I tak mamy 3 miesiące stracone. Dzieciaki w większości nie robiły nic, a te, które bardzo chciały coś zrobić zazwyczaj nie umiały sobie poradzić z materiałem. I z motywacją, bo bez niej ani rusz.
      My wakacje w tym roku spędzamy w "chałupach" :) Mieliśmy robić ogromniasty remont i nic nie planowaliśmy. Ale odwołaliśmy i remont, bo nawet do sklepu budowlanego nie ma jak pojechać. A kupowanie płytek przez internet to trochę jak kupowanie kota w worku. Mimo wszystko muszę je zobaczyć na żywo i dotknąć. A, że mąż pewnie nie dostanie urlopu z racji wyższych konieczności firmowych - trzeba coś wymyślić, żeby nie zwariować do końca.
      Pozdrawiam :)

      Usuń