poniedziałek, 11 lipca 2022

czarna dziura


Za dwa tygodnie, po 4 latach, wracamy do Grecji. Mam nadzieję, że tym razem nic nie stanie na przeszkodzie. Obydwoje z Rajskim jesteśmy wykończeni zwłaszcza ostatnim pół roku. Po nim widzę to pierwszy raz, bo ja od lat, co roku, pod koniec czerwca, ciągnę na oparach chęci robienia czegokolwiek i po ostatniej konferencji padam jak mucha. On wyjątkowo padł wcześniej. Zimowy pobyt w Kołobrzegu dał nam chwilowy reset – mimo przeciwności losu w drodze tam i z powrotem (z powodu wichur pociąg nie dojechał i w Poznaniu zrobił się kocioł z tysiącem ludzi w tle, próbujących się dostać nad morze… Ale było, minęło). Odpoczęliśmy. I zniknęłam. Wessała mnie czarna dziura zwana rzeczywistością. A w tak zwanym międzyczasie: miły pan majster naprawił pralkę tak, że o mało mnie nie zabiła, bo siknęła wodą spod obudowy zalewając całą łazienkę, podczas gdy ja sobie spokojnie myłam zęby nie czując, że stoję po kostki w wodzie….; zniesiono pandemię, a ja walczę z wynikami badań, bo wciąż nie mogę dojść do siebie po chorobie; stałam się naczelnym kaowcem szkoły wciąż rozkręcając nowe imprezy i akcje; uciekliśmy przed galopująco rosnącymi odsetkami kredytu dociskając pasa na maksa i spłaciliśmy go na oparach wydolności finansowej; szukałam sposobu na moich siódmoklasistów pretendujących do niechlubnego tytułu „najgorszej-klasy-roku-budzącej-postrach-kadry-i-nie-tylko” stawiając równocześnie do pionu skołatane nerwy i upadłego ducha pedagogicznego własnego i innych; zrobiłam dziesiątki kursów i szkoleń w związku z obecnością kilkudziesięciu ukraińskich dzieci w mojej szkole; nauczyłam się układać kostkę Rubika; brat i mama walczą ze skorupiakami, a ja z czarnymi myślami; wymyśliłam już mnóstwo rzeczy do zrealizowania na przyszły rok; stałam się mistrzynią internetowych zakupów i w sumie wiele sklepów mogłoby już dla mnie nie istnieć w realu; Młoda zdała maturę; wypisałam dziesiątki dyplomów, sprawozdań, raportów i padłam na przysłowiowy pysk. Do pełni szczęścia jeszcze mnie obdarzono skierowaniem do medycyny pracy, bo terminy badań się skończyły. I tu surprajz – widzę panią pielęgniarkę, widzę tablicę wiszącą na drzwiach, ale nie widzę co na tablicy napisane… Tylko te największe literki widziałam… Cóż – starość, nie radość. Aaa… I ogarnęłam instagram. Bo kocham robić zdjęcia. I dobrze, że nie muszę już nosić ze sobą aparatu, bo ten w telefonie jest chyba nawet ciut lepszy.

Jak spędzam urlop? Od trzech tygodni dokonuję dzieła zniszczenia papierzysk naprodukowanych w ostatnich latach – bo, głupia, nawet się przeprowadziłam z tymi śmieciami – przydasiami…. I powoli odgruzowuję hacjendę. Kwiatki bym musiała też przesadzić, ale sklep ogrodniczy mi zamknęli i muszę odkryć jakiś nowy tego typu w Grajdołku. Przezornie nie otwieram szafki domkniętej kolanem jakiś rok temu, bo niszczarka sama ucieknie z krzykiem na widok kolejnego stosu do unicestwienia.

I moje ulubione zdjęcie. Dowód, że zawsze warto pomimo, na przekór i mimo wszystko.



 

6 komentarzy:

  1. Zdjęcie bardzo wymowne!
    Szukaj wytchnienia gdziekolwiek, my z zagranicy zrezygnowaliśmy, przerażają mnie lotniskowe historie i niepewność, na Krecie byliśmy w ub.roku.
    Od września będę szczęśliwą emerytką i wcale nie żal mi projektów i kontaktów, dość!
    Zdrówka życzę:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lot już nam przełożyli na późniejszą godzinę. Ale nawet to nas nie odstraszy :)
      Szczęśliwa prawie emerytko - zazdroszczę Ci :) Choć wiem, że czas ostatnio bardzo przyspieszył i mam to emerytury coraz mniej lat. Ale to wciąż jeszcze nie ten wrzesień ;)

      Usuń
  2. No fakt, zdjęcie wymowne, jotka ma rację. No nie wiem, czy ta Grecja Wam wypali, bo przed chwileczką wyczytałam, że kolejna linia zawiesza loty z....braku personelu bo albo chorują albo są na kwarantannie. Tu znów zachorowań bez liku, buszuje omikron jakaś jego odmiana chyba B.4 Ale nawet jeśli nie wyjedziecie to już sam fakt, że nie trzeba będzie wstawać na określona porę i z przeproszeniem użerać się z codziennością też Wam się przyda. W kraju, w którym dotychczas wszystko funkcjonowało jak w szwajcarskim zegarku też się wszystko psuje, pociągi się spóźniają, samoloty nie odlatują, ceny szybują w górę i też wszyscy mają wszystkiego dość.
    Sciskam i serdeczności posyłam;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, wypali :) mamy maseczki (w Grecji wciąż trzeba nosić w transporcie publicznym, przynajmniej na razie tylko tam), płyny do dezynfekcji, paszporty covidowe i ozdrowieńców (choć nie są potrzebne) i mnóstwo samozaparcia. I odliczamy dni.
      Co do cen, to nawet nie próbuję niczego porównywać. Może tylko taka refleksja się nam nasunęła, że te 4 lata temu to 2 tygodnie w Grecji kosztowało tyle, co teraz 7 dni...
      Ściskam mocno :)

      Usuń
  3. Zdjęcie wzruszające.
    Cieszę się, że się wstrzeliłam ze swoim cyklem o Grecji.
    Wiele się dzieje w Twoim życiu.... ale to dobrze...
    Serdeczności EFFKO :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super się wstrzeliłaś :) Mogłam powspominać niezapomniany rajd przez Grecję - od Macedonii po Peloponez. I tak już tam mentalnie zostałam.
      Pozdrawiam :)

      Usuń