środa, 20 lipca 2022

razem

Kiedyś kochałam górskie wędrówki. Nie wyobrażałam sobie wakacji bez dreptania po Tatrach. Wolnych weekendów bez szlaków. Nawet zima bez gór nie była zimą. I dziwiłam się, jak można leżeć na piachu - bez sensu, marnowanie czasu. Aż sama zaległam. Choć na piachu do dziś nie lubię, a kamoli na plaży nie uznaję. Leżak ma być, a kontakt z piaskiem do minimum. Przybyło trochę lat i kilogramów, ale sentyment do gór pozostał. Choć niby rzut beretem, godzina (z hakiem) pociągiem. Ale jest coraz ciężej. A po lockdownie po kondycji już całkiem pozostało jedynie wspomnienie.

Mimo to, Rajski zabrał swą Rajską w góry, by w ten romantyczny sposób uczcić kolejną rocznicę ślubu. Zaplanowaliśmy sobie wejść na Stożek. Tam jeszcze nie byłam. Przestudiowaliśmy mapy, oceniliśmy długość trasy w stosunku do naszych kilogramów i kompletnego braku kondycji, poczytaliśmy co trzeba, spakowaliśmy co trzeba i wczesnym rankiem ruszyliśmy zgodnie z zawołaniem "A niech was szlak.... prowadzi ;)"

Nic to, że po kilku minutach zaczęło siąpić. Potem już padać. Szybka reorganizacja garderoby, peleryny na grzbiet i plecak, i w las. Cisza, spokój, czyli to, za co kochałam góry zanim pokochałam też morze.


 

 Po dobrych kilkudziesięciu minutach marszu wyszliśmy na polanę i zamarliśmy. Kilka metrów od nas skubała trawę sarenka, nie zwracając na nas uwagi. Dopiero po chwili wiatr przyniósł jej nasz zapach. Odwróciła głowę, spojrzała i pomknęła w gęstwinę. A my, zgodnie ze szlakiem, po kolejnych kilkunastu minutach, doszliśmy do punktu widokowego. Ale mgła była tak gęsta, że musieliśmy uwierzyć na słowo wszystkim zachwycającym się widokiem z tego miejsca. 

 


I to w zasadzie był koniec szlaku spacerowego - jak go później nazwaliśmy. Szliśmy i szliśmy. Deszcz wciąż siąpił, przez co błoto i glina oblepiały nam nogi coraz bardziej. W końcu dotarliśmy na Mały Stożek, gdzie nagle, ni stąd ni zowąd, pojawili się ludzie. Głównie od strony czeskiej. I zaczęło się... Widziałam po minie Rajskiego, że idzie, ale najchętniej by zawrócił. oboje mieliśmy świadomość, że nasza kondycja jest do kitu i pewnie, prędzej czy później, zawrócimy. Bo przecież to ma być dla nas przyjemność, a nie męczarnia. Szliśmy swoim tempem. Ludzie nas wymijali. Różni ludzie. Pierwszy raz spotkałam się z takimi, co to nawet na szlaku mieli odpalony głośnik z jakimiś umpa - umpa.... Ale na szczęście górskie pozdrawianie się nie minęło.

Wreszcie, po kolejnych kilkudziesięciu minutach marszu ostro w górę, walki z błotem, deszczem i własnymi słabościami, weszliśmy na ostatnią prostą - choć widoki, zazwyczaj piękne, przypominały scenografię z horroru, gdy z mgły wydobywały się jedynie zarysy drzew... 


 

Ale dotarliśmy do schroniska. Wszamaliśmy stosy przygotowanych wcześniej kanapek, podsuszyliśmy się, zagrzaliśmy i przyszedł czas powrotu. W tak zwanym międzyczasie przestało padać, mgła opadła, wyszło słońce i, gdy kilka godzin później schodziliśmy ze szlaku, zrobiło się nawet gorąco. Po drodze nadrabialiśmy widoki, dzieliliśmy się swoimi wrażeniami, omawialiśmy swoje słabości i cieszyliśmy się jak dzieci, że nam się udało wejść. 



 

Razem. Wspierając jeden drugiego. Bo chyba o to właśnie w małżeństwie chodzi, prawda?



13 komentarzy:

  1. Jak najbardziej, jakbym widziała nas także.
    Mój mąż całe życie wzbraniał się przed luksusem hotelowo-plażowym, póki nie spróbował luksusu na Krecie, tydzień każdy wtrzyma:-)
    Sił ubywa znacząco, nie wiem czy w sierpniu ostatni raz nie wejdziemy na Babią, o ile w ogóle...
    Uściski z okazji rocznicy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy dobrej pogodzie widzę Babią z balkonu ;) Tatry czasem też, choć na nowym mieszkaniu zasłania mi je drzewo... Mamy czasem mordercze plany wobec niego, bo jedyne tak wysoko wyrosło - jakby na złość. Że niby przez 15 lat naoglądałam się pięknej panoramy Tatr o wschodzie słońca, to już wystarczy? W sumie... Nie można mieć wszystkiego.
      Udanej wędrówki życzę. My pewnie nie prędko damy się namówić na jakiś szlak wiodący pod górę, już na amen przyzwyczailiśmy się do luksusów hotelowo - plażowych.

      Usuń
  2. Bo małżeństwo bywa czasem udane, nam się udawało przez 55 lat. I w dwa dni po tej 55 rocznicy mąż zmienił w czasie snu wymiar- na ten ponoć lepszy. Życzę Ci z całego serca byście uzbierali wspólnie tych cyferek jak najwięcej, zawsze razem i rozumiejąc się bez słów.
    Przytulam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję :) Staramy się, jak możemy. Na ogół nam wychodzi. Do 55 wspólnych lat raczej nie dotrwamy - musielibyśmy dożyć setki chyba. Ale zawsze to jakiś cel :)

      Usuń
  3. My już za paręnaście dni będziemy świętować 35- rocznicę ślubu :)
    Super ta Wasza wyprawa, bo i słonce i deszcz, jak w życiu.
    Pozdrawiam pięknie i nadal bądźcie zakochani i szczęśliwi!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z wyprzedzeniem zatem przesyłam gratulacje obchodzenia tej pięknej rocznicy. I dziękuję za życzenia - robimy wszystko, by być wciąż zakochanymi i szczęśliwymi :)

      Usuń
  4. Przecudną mieliście razem wędrówkę!!! Wszyscy powinni tak "wędrować". Moje uznanie :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo dziękuję :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Gratuluję kolejnej rocznicy ślubu, świętowaliście należycie i w pięknym miejscu. Bardzo mi się podobają zdjęcia z ławką, oba są cudne, niby takie same a różne zupełnie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pięknie dziękuję - za miły komentarz i za odwiedziny :) Od zdjęcia z ławką się zaczęło. Zobaczyłam je w internecie i uznaliśmy, że musimy to zobaczyć na własne oczy. I zobaczyliśmy. Nawet w dwóch skrajnie różnych odsłonach :)
      Pozdrawiam

      Usuń
  7. Takie wyprawy bardzo lubię, ale jestem dosyć marudna jeśli trafi się coś czego nie przewidziałam. Zawsze się śmieje, ze nasze wycieczki bez małego focha, nie miałyby sensu 😁ale choddomy, bo kochamy góry
    W tym błotku jednak ciapać niezbyt fajnie, bo to trudniej się idzie i w ogóle. Fajnie, że później pogoda się poprawiła:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też jestem marudna. I jakby pogoda się nie zmieniła - chyba byśmy się sfochali na siebie na całego :)

      Usuń
  8. Ja bardzo lubię chodzić, ale niestety ostatnio nogi zaczynają odmawiać posłuszeństwa. Samych cudowności na kolejne, wspólne lata :)
    https://windmillshunter.pl/

    OdpowiedzUsuń