piątek, 13 kwietnia 2012

miłość moja nieodwzajemniona...


Do sprzętu wszelakiegoniestety... Ci z was, którzy odwiedzają mnie od dawna już wiedzą,że cokolwiek kupię, no nie ma szans, by od razu działało... Możejedynie lodówka, pralka i odkurzacz nie zastrajkowały mi na dzieńdobry i od kilku lat działają zgodnie z przeznaczeniem. Całareszta stroi fochy i doprowadza do szewskiej pasji wszystkich, którzyzmuszeni są potem ze mną po raz wtóry odwiedzać kolejne sklepy,niekoniecznie dla idiotów, by wymienić, bądź zareklamować świeżokupione cosik. Ostatni zakup o mało nie zakończył się podobnie.Świeżo przytargany do domu laptopik był łaskawy zbuntować sięjuż na drugi dzień i nie tylko, że bateria ładując się noc całądalej była pusta, to jeszcze ustrojstwo jak najpierw się niechciało włączyć, tak za chwilę, uruchomione trybem jakmśdziwnym awaryjno – naprawczym, za nic w świecie nie chciało siędla odmiany wyłączyć. A tu do pracy trzeba biec... Jedyne co miprzyszło do głowy, to wyjąć baterię. Na okienku szybki telefondo osoby, która powinna się znać na fochach sprzetu wszelakiego, atu zamiast porady, jedynie westchnienia typu „O rany!”, „Aha..”,„Uuuuu”... No i pogadaj z takim. W sumie poradził mi to, na cowpadłam już sama tuptając do pracy – przyjdę, włączę potworaz powrotem i zobaczymy. Jak nie zatrybi, to pojedziem dogalaktycznego sklepu i będziem dochodzić praw do wymiany sprzętuna nowy.

Przyszłam więc z pracy,kabelek do prądu po raz kolejny – bach. Dioda się zaświeciła,czyli gniazdko działa. Nacisnęłam guziczek, zaszumiało, cośmignęło – włączyło się potworzaste. I się zaczęło. Znównajpierw jakiś tryb awaryjno – naprawczy, który mi po chwilioświadczył, iż nie jest w stanie automatycznie naprawić błędówsystemu i kazał wyłączyć sprzęt. No to wyłączyłam. Ale, żenie byłabym sobą, by nie włączyć go z ciekawości jeszcze raz,więc jak pomyślałam, tak zrobiłam. Zatem kolejny raz guziczek -pach i, o dziwo, się załączyło.

Najpierw pojawiły sięze dwa komunikaty o konfiguracji systemu windows, potem ściągałosię jakieś 4 tysiące aktualizacji i... załączyło się na amen!Nawet bateria się w międzyczasie łaskawie naładowała:)

I fochów więcej niebyło. Udało się bezkolizyjnie ściągnąć co trzeba, aby praca nalaptopie była równie przyjemna i bezpieczna, jak na komputerzestacjonarnym. I teraz wszystko „gro i bucy”, jak mawiamy w takichchwilach. Tę notkę też sobie piszę wygodnie usadowiona nawersalce, oglądajac przesympatyczny film o pszczołach. Anajbardziej cieszę się na myśl, że jeszcze trochę i będę mogłarównie wygodnie siedzieć na słonecznym balkonie nie będączmuszoną wybierać między tworzeniem miliona przeróżnychpapiórów, a wystawianiem nosa do słońca.

Hmmm.. A poza tym? Rękadalej jakby nie moja, zdjęcie już jest, ale wizyta u lekarzadopiero w przyszłym tygodniu. A jajka z pieczarkami w cieściefrancuskim stały się rewelacją tegorocznych świąt – Zgago,jesteś wielka! :)

I storczyk, który jak coroku kwitnie od Bożego Narodzenia do Wielkanocy, już przekwita. Ale- niespodzianka - z drugiej strony liści wypuszcza kolejną łodyżkę!I pewnie do wakacji będą cieszyć moje oczy kolejne kwiaty.




4 komentarze:

  1. Urosłam od 157 do 158 cm! Dzięki...

    OdpowiedzUsuń
  2. to ja dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja w czasie pisania blogowych notek nie mogę oglądać filmów o pszczółkach i innych takich, bo skoncentrować w ciszy się muszę. Za to pisać z podwórka usianego mleczami za chwilę będę swobodnie mogła. Ach, się już doczekać nie mogę!Storczyki moje natomiast, wszystkie cztery jak jeden, w liście głównie już od roku inwestują i ani myślą kwitnąć.

    OdpowiedzUsuń
  4. Przyznaję, że czasem też tak mam... Musi być cisza idealna,a by myśli pozbierać w jedną całość. Ale niekiedy post mam już w głowie i po prostu siadam i piszę, samo się pisze właściwie;) I nawet filmy o pszczołach mi w tym nie przeszkadzają. Choć dziś wyjątkowo na nerwy działają mi gołębie... Rany... Grucha paskuda gdzieś na jakimś balkonie w pobliżu i jest tak wkurzającą, że chyba sobie zraz stąd pójdę...

    OdpowiedzUsuń