niedziela, 1 kwietnia 2012

to nie prima aprilis


Moja świętej pamięci Babcia powtarzała, że człowiek całeżycie się uczy, a i tak głupi umrze. I dziś po raz kolejny przyznaję Jej rację.Co mnie skłoniło do tak filozoficznych rozważań? Ha! Zegarek elektroniczny. A wzasadzie chyba powinnam napisać „elektryczny”, bo do prądu ustrojstwopodłączone cały czas. I oto przedwczoraj był łaskawy się popsuć. Nie mogłamukryć swego zdziwienia, że wciąż wyświetla 8:11, skoro prądu ani na chwilę niewyłączyli, a próba ustawienia go na właściwą godzinę i tak spełzła na niczym,gdyż dwie godziny później okazało się, że „ruszył” zaledwie 10 minut do przodui w swoim własnym tempie odmierzał upływające minuty.

No popsuł się i już. I cały wczorajszy dzień miałam nazegarku godzinę 5:17. Też fajnie, bo o tej porze zawsze śpię i miło jest byćinformowanym, że tak właściwie to czemu ja się kręcę po mieszkaniu, skoropowinnam spać.

No ale i tak nie dawało mi to spokoju. No bo jak na prąd, asię popsuło, to wcale nie powinno nic pokazywać… Więc zaczęłam oglądać todziwadło z różnych stron, bo znając moje szczęście, może jakiś kabelek odpadł,albo przez jakiś drucik nie ma styku i dlatego nie działa jak trzeba. Wielkie byłomoje zdziwienie, gdy na spodzie dojrzałam klapkę – taką, jak na baterie. Hmmm –popadłam w kolejną zadumę. Otworzyłam klapkę – jak nic, bateria! I w tymmomencie moje humanistyczna dusza zawyła ze zdziwienia jeszcze większego. No boniby po co bateria, jak na prąd? No i czemu jak nie ma prądu, to bateria nieprzejmuje funkcji autopilota, tylko zegarek się wyłącza? No i w końcu, skoro naprąd, to czemu nie działa jak bateria umarła? Bo chyba umarła, skoro nic niedziała…

Więcej pytań nie próbowałam zadawać. Wracając z kościoławdepnęłam do tesco. Posterowałam w kierunku stoiska ze sprzętem wszelakim. Jest!Nie, nie. Wzięłam tę „umartą” na wzór. Bo takiej cudacznej jeszcze niekupowałam. Przy okazji zrobiłam większe przedświąteczne zakupy, bo na samowspomnienie tego cyrku w piątek, czy już nawet w czwartek, wolę to mieć za sobą.

I zegarek chodzi. I już nie będę próbować zrozumieć zasadjego działania. A jak ktoś się podczas czytania postukał w czoło i powiedział „Przecieżto jasne, że takie zegarki mają baterie”, to informuję, że dla mnie jasne tonie było. Bo mój czajnik elektryczny np. też jest na prąd, a baterii nieposiada – sprawdziłam ;)

A wczoraj wieczorem nawiedziła nas śnieżyca. I prawdziwaburza z piorunami. Obie naraz. I dziwnie wyglądały te szalejące na wietrzeogromne płaty śniegu rozświetlane światłem błyskawic… Dziś jakby lepiej. Przynajmniejnic nie pada. I nie wieje. Tylko trzeba było się przeprosić z kozakami i zimowąkurtką.

 


8 komentarzy:

  1. wachmistrz@poczta.onet.pl1 kwietnia 2012 21:53

    Słońce jest lepsze... Nic mu wymieniać nie trzeba, a i tak pory właściwej wskazuje...:) Kłaniam nisko:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Effka, jak ja Cię rozumiem! Niech żyją humanistki!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Hm.. I właśnie się zastanawiam, gdzie w pobliżu najbliższy zegar słoneczny...

    OdpowiedzUsuń
  4. Niech żyją! Niech Żyją!! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ewutku, mało mnie nie skręciło ze śmiechu. Nie zassałam tylko jakim cudem on jest podłączony do prądu. To mnie nieco zadziwiło.Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja już naprawdę nie próbuję zrozumieć zasad działania tego zegarka:) Ważne, że działa:) No i wiem, że jak na przyszłość znów zastrajkuje, to będzie znak, że bateria marki tesco umarła i trzeba wymienić:)Miłego:)

    OdpowiedzUsuń
  7. a przeciez poezja to czysta matematyka...ups, wszak bateria to raczej fizyka:)no, proszę, humanistka a kod cyfrowo-literowy narzuca, łeee

    OdpowiedzUsuń
  8. Dla mnie to raczej czarna magia niż fizyka :) ale najważniejsze, że chodzi:)

    OdpowiedzUsuń