piątek, 26 września 2008

bo naprawdę warto było!!! :)


A nie mówiłam?? Słoneczko wyjdzie i mnie się humor zaraz poprawi. Ale takiego obrotu spraw nie spodziewałabym się nawet w najskrytszych marzeniach!...
Wychodząc z sekretariatu niemal dosłownie zderzyłam się z dyrektorką.
- Proszę do mnie na chwilę, mam coś ważnego do przekazania.
A mnie w głowie, jak zwykle gdy słyszę takie słowa, zaświeciła się lampka kontrolna "Co tym razem zrobiłam nie tak?". W jednej sekundzie przewinęło mi się przed oczami całe 10 lat pracy w szkole, gdy nagle usłyszałam:
- Gratuluję! To ogromne wyróżnienie i cieszę się, że to pani.
Moje oczy zrobiły się chyba ogromne. Nawet bardziej niż ogromne. Co znowu? Co ja? Znowu jakieś szkolenie na które mnie wysyłają jako "ochotnika"? A może jakieś spotkanie, albo kurs, może konferencję trzeba przygotować, warsztaty poprowadzić?.. Co się dzieje?
Więc pytam:
- A co się stało?
Odpowiedź jaką uzyskałam sprawiła, że świat mi zawirował przed oczami..
Jeszcze wczoraj w rozmowie z kimś mówiłam, że często zerkam na swój identyfikator, by sprawdzić, czy na pewno nie jest tam napisane "Stanisława Brzozowska", tylko moje imię i nazwisko... Bo ogarniająca mnie bezsilność wobec uczniowskiego błogiego "nic nierobienia" i "tumiwisizmu" jest czasem tak duża, że brakuje mi pomysłów, jak zaangażować do pracy na lekcji to rozgadane, ruchliwe i często wprost niewychowane towarzystwo.
I nagle okazuje się, że jednak było warto! Te wszytkie godziny popołudniowe i soboty spędzone z młodzieżą na warsztatach, konferencjach, muzeach, na cmentarzach, w kinie czy teatrze nie poszły na marne. To zżymanie się z ludzką bezdusznością, brakiem zrozumienia, a czasem i zawiścią - wszystko było potrzebne. Nawet to ciągłe odpowiadanie na pytania typu: "Po co ci to, przecież już jesteś po awansie?"... Ale przecież ja właśnie dopiero teraz mogę coś robić dla siebie, bez podejrzenia, że brakuje mi czegoś do 'papierów'. W końcu mogę rozwijać swoje pasje i zarażać nimi uczniów, a nawet ich rodziców i innych nauczycieli...
Może dlatego wiadomość o nagrodzie kuratora niemal zbiła mnie z nóg. Że byłam kandydatem, widziałam. Ale co roku są jacyś kandydaci, w dodatku osoby z ogromnym stażem pracy i bagażem doświadczeń, z długą listą tzw olimpiczyków i innych zasług. Nigdy bym nie przypuszczała, że to mnie wyróżnią. A jednak:)
Tak ,wiem, popadam w samozachwyt i wychodzi ze mnie narcyz:) Ale tak bardzo się cieszę, że nie jestem w stanie tego wyrazić słowami. Bo po raz kolejny się przekonałam, że zawsze warto, nawet gdy inni mówią inaczej i stukają się w czoło. Warto, choćby dla własnej satysfakcji:)

4 komentarze:

  1. Gratuluje CI z Całego serca Ewka:*

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję:) Wiesz dobrze jak bardzo się cieszę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. magdamajkowska7@poczta.onet.pl27 września 2008 18:48

    Gratuluję za trud jaki włożyłaś z dziećmi,za nagrodę...Za wszystko:)Pozdrawiam-Magnolia

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo, bardzo dziękuję:) To niezmiernie miłe uczucie, gdy docienia aż taka 'góra' :)Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń