sobota, 9 października 2010

ale buty


To nie było pierwszy raz. Weszłam do sklepu po buty, wyszłam z… torebką….  Torbą właściwie. Bo ile można targać wszystkie szkolne bambetle w reklamówce. Stara, sprawdzona i wysłużona aktówka umarła śmiercią naturalną tuż przed urlopem. I kiedyś trzeba było zainwestować w nową. Tylko, że to miało być kiedyś, niekoniecznie dziś. Dziś miały być buty… No ale butów nie było. Tzn. były. Ale że albo rozmiar nie pasował, albo fason nie ten, albo obcas za wysoki albo za niski, a znalazła się torba w stylu „jak znalazł”, to z pustymi rękami nie wyszłam. Buty poczekają.

No a moja walka z porannym odrywaniem głowy od poduszki trwa nadal. Póki co, wszystkie bitwy wygrane. Ale pewnego pięknego dnia zaśpię jak nic… Bo jutro zapewne wstanę razem ze słońcem. W dodatku wyspana, jak nigdy przez ostatnie 5 dni:) I gdzie tu jakaś logika?...

 



5 komentarzy:

  1. Dobrze to znam, idę po X, wracam z Y!

    OdpowiedzUsuń
  2. mam podobnie..idę po cuś wracam z czymś.nie mogę się wyspać ostatnio..nijak dłużej niż do ósmej się nie da!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ufff.... Czyli nie jestem sama:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja to mogę do po ósmej, ale ze "śródbudzeniem" koło 7... Ale co to za spanie z przerwą...

    OdpowiedzUsuń
  5. Effka, najlepsze są te nieprzewidziane zakupy, więc ta torba będzie Ci wiernie i długo służyć. A buty kupisz podczas poszukiwania szaliczka do tej granatowej sukienki, wiesz której. P. S Wróciłam po przerwie spowodowanej melancholią emerytalno-rodzinnej.

    OdpowiedzUsuń