Weszłam wczoraj na moment do empiku. To zawsze jest TYLKO moment, który przeciąga się potem w nieskończoność. Właściwie chciałam TYLKO zerknąć na regał z płytami. Miałam TYLKO rzucić okiem na cenę. Ale wzrok pobiegł gdzieś w zgoła przeciwnym kierunku. Przykucnęłam przy dolnej półce i wzięłam do ręki tomik poezji Poświatowskiej.
Byłam kiedyś na wyjazdowym szkoleniu na temat dzieci z ADHD. Pojechałam z młodą polonistką z mojej szkoły. Zajęcia – zajęciami i żadne na odczep się. Pełen profesjonalizm. Ale wszystko rozplanowane tak, by również odpocząć. Każdą wolną chwilę spędzałyśmy więc na spacerach, a spacerom towarzyszyły rozmowy. Nie pamiętam, by ktoś z taką pasją opowiadał o swoich pasjach. Była zakochana w poezji Poświatowskiej. Napisała magisterkę na jej temat. Cytowała fragmenty jej wierszy z pamięci. Zafascynowały mnie. Od tamtej pory szukałam ich gdzie tylko mogłam. I ze zdziwieniem, ale i radością, odkrywałam tę poezję wciąż i wciąż. Ucieszyłam się zatem widząc zbiór wyczytywanych dotąd w Internecie wierszy, w jednym opasłym tomisku. Nawet się nie zastanawiałam, tylko zdjęłam go z półki. I już miałam wstać z klęczek, gdy zobaczyłam tomik Jego poezji…
- Przecież masz już chyba wszystkie Jego wiersze, po co jeszcze jedna książka? – szepnął cicho jakiś głosik w tyle głowy.
- Chyba jednak nie wszystkie – odpowiedziałam w myślach, wpatrując się w wiersz, na którym otworzyła mi się książka. Taki mój. Taki jak dla mnie. Jak wszystkie inne, które kiedyś wzruszyły i wyryły się w pamięci.
A potem przekartkowałam kilka stron dalej. I dalej. I dalej. I z zadumy wyrwał mnie dopiero głos z megafonu informujący, że za 10 minut zamykają sklep.
Ustawiłam się grzecznie w kolejce do kasy, trzymając pod pachą wiersze bohaterów owych ustrońskich dysput. Bo kiedy ona rozpływała się nad Poświatowską, ja robiłam to samo nad Nim.
Hmmm…. A dziś mija 5 lat od Jego śmierci.
Spotkanie
Ta jedna chwila dziwnego olśnienia
kiedy ktoś nagle wydaje się piękny
bliski od razu jak dom kasztan w parku
łza w pocałunku
taki swój na co dzień
jakbyś mył włosy z nim w jednym rumianku
ta jedna chwila co spada jak ogień
nie chciej zatrzymać
rozejdą się drogi -
samotność łączy ciała a dusze cierpienie
ta jedna chwila
nie potrzeba więcej
to co raz tylko - zostaje najdłużej
(ks. Jan Twardowski)
Nie wiem jak to jest, ale to te chwilowe, niespełnione zauroczenia pamięta się całe życie. Tak samo zawsze żałuje się tego,czego się nie zrobiło. Widać taka natura człowieka.Miłego Ewutku, wypoczywaj
OdpowiedzUsuńChwila to umowne i względne pojęcie, ale na pewno drogi nasze rozchodzą się, ale dobrze, że możemy pamiętać.
OdpowiedzUsuńcudownie się czyta o "wariatce czytelniczej" (chyba sie nie gniewasz za okreslenie:)
OdpowiedzUsuńNie gniewam się:) To bardzo miłe określenie - dziękuję:D
OdpowiedzUsuńChoć nawet i pod względem pamiętania narzekamy, gdyż czasem wlelibyśmy pamiętać coś całkiem innego:)
OdpowiedzUsuń"Chwilo trwaj, jesteś piękna" - prawda?:) Miłego:)))
OdpowiedzUsuńTeż ostatnio nie mogłam z empiku wyjść. Niestety, mnie goniła godzina odjazdu pociągu. Ja jednak nie w poezji nurkowałam, poezję rzadko czuję, choć to ona właśnie jest do czucia, nie proza.
OdpowiedzUsuńZazdroszcze ludziom, ktorzy potrafia sie skupic na tym, co lubia robic i potrafia robic najlepiej - takim, ktorzy maja poczucie misji i sa w stanie na niej sie skupic. Dzieki temu po latach konsekwentnej pracy dochodza do niebywalych wynikow. Nie przepadam wprawdzie za poezja ks. Twardowskiego, ale potwierdzam, ze kilka jego wierszy i mnie sie spodobalo. Byly w nich ukryte mysli wazne i nieprzemijajace, czysta mistyka. I chociaz byl katolikiem moglam go zrozumiec, jak chociazby w tym fragmencie wiersza: "... napisal Bog, ale po chwili zmazal, bo i to wydalo mu sie zbyt wiele" (chodzilo o opis, kim jest Bog). Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńEch... gdybym tak zanurkowała między te regały z książkami "niepoezyjnymi", obawiam się, że nawet głos z megafonu by mnie stamtąd nie wygnał;) A że ferie w pełni i plany feryjne nie wypaliły, to pewnego dnia zanurkuję tam wczesnym popołudniem i zapadnę się w jakąś kanapę aż do zamknięcia, hihi:)
OdpowiedzUsuńZnam ten wiersz, też go lubię:) Ale wiesz - zaskoczyłaś mnie jednym określeniem "chociaż był katolikiem mogłam go zrozumieć". Czy w poezji wyznanie jest tak ważne? Pisał o Bogu. Pisał pięknie. Ale przecież Bóg jest jeden, dla wszystkich wyznań ten sam...
OdpowiedzUsuńOwszem, Bóg jest jeden. Ale tylko dla mistyków. Zapewniam Ciebie, że dla apologetów już nie jest to takie jednoznaczne. Wystarczy popatrzeć ile sił, czasu i pieniędzy marnują na próby zdezawuowania innych wyznań. ks. Twardowski był poetą, a zatem był w dużej mierze mistykiem (chociaż jako ksiądz katolicki miał obowiązek dogmatycznej "obrony" wiary katolickiej). To właśnie dzięki jego mistyce, obecnej w wierszach, mogę - ja, chrystianka, go zrozumieć ...
OdpowiedzUsuńmam ogromny szacunek dla osoby Ks. Twardowskiego, był człowiekiem nie tylko charyzmatycznym, ale przede wszystkim pełnym pokory, a pokory cenię sobie najbardziej. Pewnie dlatego, że pokory na codzień brakuje najbardziej. Ale nie o tym... Każdy człowiek ma autora poezji, takiego swojego, którego wiersze dotykają naczulszych miejsc, dzięki czemu ogarnia nas wzruszenie albo radość. Ks. Twardowski potrafił w prosty sposób opisać sprawy skomplikowane i trudne, pięknym językiem.Ja jestem bardziej mistyczna, więc takim moim poetą jest Bolesław Leśmian, jego poezja najbardziej dobitnie do mnie dociera. Choć nie wiem ile razy zastanawiałam się nad stwierdzeniem: "... a ci co nie odchodzą, nie zawsze powrócą". Co ja jeszcze chciałam napisać?...Też spotkałam kogoś, kto był dla mnie obcy, ale miałam wrażenie, że jest tak blisko, jakbyśmy znali się wiele wiele lat... I tak, cierpienie zbliża do siebie dusze. W sposób niewiarygodny.Pozdrawiam ciepło -
OdpowiedzUsuńPozostało mi tylko pomilczeć....Dziękuję
OdpowiedzUsuńCzasem tak właśnie jest - ten błysk i gotowe...
OdpowiedzUsuńBardzo proszę:) Ale za co?...
OdpowiedzUsuń