niedziela, 23 stycznia 2011

w ubiegłym stuleciu, roku, tygodniu, wczoraj - czyli wcale nie tak dawno


Wystarczył niecały tydzień. Kilka wiadomości i gotowe. Zleciały się jedna po drugiej. Czarownice. A któż by inny. A spotkanie było historyczne niemal. Ostatni raz bowiem, w takim składzie, widziałyśmy się w ubiegłym stuleciu. Żadna nie była w stanie podać, nawet w przybliżeniu, ile lat minęło. 15?... Za to pamięć odświeżałyśmy szybko.

Nie powiem – przygotowały się wiedźmy, przygotowały. Nagle na stole, fotelach, dywanie, wprost zaroiło się od zdjęć. W powietrzu zaczęły fruwać wspomnienia przywoływane kolejnymi pytaniami z cyklu: „A to pamiętasz?!” „Ej, a kto to?...” „Nie no, proszę, czemu mnie tu nie ma, jak tam byłam???”…. I dopiero zaniepokojone telefony z domów, przywołały nas do porządku i czasu teraźniejszego. A tu północ nadchodziła dostojnym krokiem królowej nocy.

Kiedy minęły te godziny? Nie wiem. Kiedy minęły te lata? Też nie wiem niestety…

Poczucie upływu czasu jest bardzo względne. Czasem coś wydarzyło się kilka dni temu, a nam się wydaje, że to wieczność cała minęła. Czasem coś się przytrafiło miesiące czy lata temu, a nam się wydaje, że to wczoraj zaledwie, bo tak świeże w pamięci…

A wczoraj zakończyłam okres świąteczny. Panna Zielona bez większych protestów pozwoliła się upchnąć do kartonowego pudła. Potulnie stuliła igły, nie wyrządzając żadnych szkód w postaci zadrapań czy tego typu śladów wynikłych z obrony jej zielonego jestestwa. Czyżby się w końcu oswoiła?

No i dziś wreszcie spadł śnieg. I zrobiło się bajkowo. W sam raz na spacery. Do końca ferii jeszcze tydzień. Jeszcze zdążę. Jeszcze się nachodzę.

 

 

 

12 komentarzy:

  1. a bo ten czas to zapiernicza jak potłuczony!!!!fajny taki zjazd:))moja zielona powoli schnie,przed wyjazdem rozbiorę:)i spaceruj!!!!!!u nas też snieży:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czas to kapryśne stworzenie, czasem się wlecze, a czasem pędzi niczym rakieta kosmiczna.Ciągle łapię się na tym, że wydaje mi się,że coś było zaledwie kilka dni temu, a tak naprawdę upłynęło już kilka tygodni. U mnie też biało i nawet jest -4.Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ech... A jak Ty wyjedziesz, to ja będę musiała znów zrywać się w środku nocy, żeby nieść ten kaganek oświaty... I na dzień dobry plenarka... Ale sza! Nie czas myśleć o tym, czas myśleć o wolności - póki można się nią napawać:))))

    OdpowiedzUsuń
  4. Leci takie białe coś za oknem. I temperatura też jakoś tak w okolicach -4:) Ale najważniejsze, że mogę się wyspać:D Gdyby jeszcze tylko sąsiad zaczynał stukanie i wiercenie tak z godzinkę później...

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj Ewulko! To musiało być wspominanie wydarzeń sprzed sporej liczby lat, skoro walały się tu i ówdzie zdjęcia zrobione NA PAPIERZE. W dzisiejszych czasach, kiedy każdy ma cyfrowy aparat a komórkę z aparatem nosi non stop przy sobie, mało kto wywołuje zdjęcia. :-)Nie cierpię imprez "wspominkowych" z wakacji jakiejś rodzinki, kiedy bombardują mnie godzinnymi filmami z pluskającymi się dziećmi lub smażącymi się na plaży wielorybami z Polski. ;-) Puszczanie na ekranie serii 500 zdjęć z zabytkami też jest męczące, skoro gospodarz nie ma pojęcia co uwiecznił i komentarz brzmi: "o! tu zabytek... ty drugi zabytek... a tam z tyłu była fajna knajpa." ;-) Przy papierowych zdjęciach (zwłaszcza w damskim towarzystwie) ważniejsze są zapamiętane sytuacje i odczucia dotyczące danej imprezy. Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Witaj Mironq:) A wiesz, że ja nawet dziś, w erze zdjęć cyfrowych, i tak część zawsze wywołuję. Mimo wszystko - co na papierze, to na papierze. I wolę zabrać na jakieś spotkanie właśnie album ze zdjęciami a nie płytkę. Może i staromodna jestem pod tym względem, ale nigdy zdjęcie nie jest tak piękne, jak wówczas gdy trzyma się w ręce:) Choćby nie wiem jaką rozdzielczość miał monitor, na którym te zdjęcia ogądamy.Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ewa, takie spotkanie po latach jest cudowne i nie wiem, czy to zauważyłaś, że ludzie wcale tak bardzo nie zmieniają się. Ci, których pamiętasz jako poważne i rozsądne osoby, takie są, a żartownisie dalej robią kawały, te same miny, gesty, postawy. I wydaje się, jakby czas zatrzymał się.

    OdpowiedzUsuń
  8. lubię te spotkania chociaż unaoczniaja mi, że jestem stara... spaceruj, spaceruj:) ja tam nie chce juz sniegu ale spaceruje, spaceruję:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Racja - tak bardzo to nie. Gdyż, akurat w tym konkretnym przypadku, żadna z nas się wiele nie zmieniła. Może uległy zmianie poglądy na różne sprawy, sposób patrzenia na świat i człowieka, ale nawyki pozostały:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Coś mi te spracery niezbyt wychodzą, ale staram się jak mogę:)

    OdpowiedzUsuń
  11. U mnie ferie od tygodnia, śniegu coraz więcej i śladów na nim też. Ostatnio wyśledziłam kunę ;)Pani Zielona poświąteczna wylądowała w ogródku, mam nadzieję, że wytrzyma zimowe mrozy i wiosn wypóści nowe igiełki :DCo do zlotu czarownic, jak to określiłaś, zawsze jest tak, że czas mija zbyt szybko i niepostrzeżenie na rzeczach miłych, wciągających. Rzeczywiście, jak ja sobie pomyślę, ile czasu minęło od tego, tamtego, to jak to? Już tyle lat?... I odwrotnie. W poniedziałek choróbsko mnie rozłożyło, a to jakby wczoraj. Może to zależy od intensywności przeżywania tego co było? Od ilości myśli temu poświęcanych?... Nie wiem. Ale przyjemnie tak powspominać :)Pozdrawiam ciepło -

    OdpowiedzUsuń
  12. Kunę, mówisz.... Kiedyś wracałam późno wieczorem do domu i nagle jakiś cień mi mignął na garażach. nie powiem - serce miałam już w piętach, bo to ani kot, ani królik. A to kuna była... Tylko - skąd kuna w środku miasta?...

    OdpowiedzUsuń