Od początku tygodnia wracam do domu i padam na twarz. Dziś do 18.30 dekoracyjne szaleństwo, bo bajkowo ma być i basta. Złota rybka zawisła na sieci gdzieś nad sceną (dobrze, że pani BHP jest na dłuuuuugim zwolnieniu lekarskim, bo wszelkie przepisy w tejże kwestii zostały podeptane i złamane na wszelkie możliwe sposoby…), Wawelski ma przepiękne lokum, zwane popularnie Jamą, tuż pod schodkami na scenę, stroje przygotowane, rekwizyty – łącznie z bankomatem, stoją na swoich miejscach, zatem jutro ostatnie próby i może być już piątek. A potem tylko jeszcze jeden tydzień ze szkoleniami z serii „durnota do niczego nie przydatna w praktyce szkolnej”, czyli od poniedziałku do czwartku do 19 w szkole, i powiedzmy, że znów się będę mogła cieszyć jakimś wolnym popołudniem…
Bo moja radość z błogiego nic nierobienia była krótka, ale jakże przyjemna:)
Perspektywa pójścia w piątek do domu zaraz po akademii też odpłynęła wraz z babim latem, gdyż koleżanka moja szanowna, zarządziła zaraz po uroczystości zebranie grupy ewaluacyjnej nr 1 – czyli na nieszczęście mojej. Na krótko niby. Strasząc oddaniem listy obecnych na spotkaniu do dyrekcji. W słowach jeszcze wciąż cenzuralnych, powiedziałam głośno co o tym myślę, bo skoro już każą nam przyjść do pracy i to o godzinie, która dezorganizuje cały dzień, to dajcie nam na litość boską świętować w spokoju wolnym popołudniem, a nie żeby jeszcze siedzieć i wymyślać jakieś ankiety, w dodatku mając zlasowany mózg po tygodniach prób i z perspektywą kolejnego tygodnia w towarzystwie jakiegoś bajkowego czarodzieja z programu komputerowego…
Oj, nagrabiła sobie dziś Effka swym niewyparzonym jęzorem, ale cały dzień dziś wszystko jest nie tak. Wszystko na przekór i jakby na złość. I jedyne o czym marzę, to się wyspać. Ale jak tego dokonać, skoro oczy same się otwierają przed szóstą rano, bez względu na to, o której się zamkną oddając mnie w objęcia Morfeusza… A gdy już uda się je na chwilę znów skleić powiekami, otworzyć ich potem nie ma jak. Bo ciężkie jakby ołowiem przyprawione, a poduszka nagle zamienia się w wielki magnes…
U nas, w grajdołku od zawsze 14 października wolny! Współczuję...
OdpowiedzUsuńMoże w weekend uda Ci się pospać? Tego Ci Ewutku życzę.Miłego, ;)
OdpowiedzUsuńw piątek wedle nowego planu mam cztery godziny...musiałam iść na 3 i pół, policzą mi 3,6...dzieci nie było....my uczymy w tej samej szkole może???bo widzę podobieństwa.... co do snu, mam tak samo..buziaki, pomimo wszystko:)
OdpowiedzUsuńprzepraszam, miałam wolny dzień:(
OdpowiedzUsuńU nas wolne mają tylko dzieci.. Może powinni zmienić nazwę święta na dzień ucznia?...
OdpowiedzUsuńTrochę się udało.. Ale co zrobić, jak organizm już przywyczajony do wczesnego wstawania i nawet w weekend robi pobudkę o 6 rano...
OdpowiedzUsuńMy już od dawna się zastanawiamy czy uczymy w tej samej szkole, no ale widać chyba jedynie nasze derekcje mają jakiś most telepatyczny między sobą:)
OdpowiedzUsuńNie przepraszaj za to, że masz normalną dyrekcję:)
OdpowiedzUsuń