wtorek, 14 lutego 2012

effki debiut szpitalny


- Wygląda pani jak Afganka czekająca na ślub – powiedział teatralnymszeptem starszy pan siedzący po przeciwnej stronie korytarza. Mama o mało nie zakrztusiłasię ze śmiechu, a każdy, kto przechodził, patrzył na mnie z trudem tłumiącśmiech. No bo i wyglądałam dziwacznie nieco w męskim szlafroku w brązowe pasy,owiniętym niemal trzy razy wokół mego ciała pedagogicznego. Sama zielona –przecudnej urody, przeźroczysta koszulka jednorazowa na salę operacyjną,zdecydowanie nie nadawała się na paradowanie po szpitalnym korytarzu. Więc ubrałamco dali. Żona miłego pana z naprzeciwka przynajmniej dostała szlafrok w kwiatki…

I tak zaczął się mój szpitalny ‘pierwszy raz’. Po ponad 1,5godzinnym czekaniu trafiłam na salę operacyjną i właściwie tam już było miwszystko jedno – byle znieczulili i było po wszystkim. Oczywiście najpierw trzebabyło mnie odpowiednio ułożyć na łóżku, bo jakaś taka niewymiarowa się okazałam.A potem już było z górki – pani doktor zaświeciła mi w oko, przestałam czuć cokolwieki już po 10 minutach wywieziono mnie szpitalną „beemwicą” na korytarz. Kilka minutpóźniej z westchnieniem ulgi przyjęłam słowa pielęgniarki, że mogę się ubrać wewłasne ubranie i kolejne prawie 2 godziny czekania na kontrolę, zmianę opatrunkui wypisania zwolnienia przynajmniej normalnie wyglądałam. O ile można wyglądaćnormalnie z zaklejonym okiem…

Wyglądać, jak wyglądać – ale dojść na Wichrowe Wzgórze przyograniczonym polu widzenia – to dopiero było coś. Zaś zdjęcie opatrunku byłonie mniej przyjemne niż widok tego, co jeszcze rano było moim okiem… Wyglądammniej więcej jak ktoś, na kim przetestowano powiedzenie „Kij ci w oko”:)  Hmm… Ale jak się już zagoi – znów będziepiękne, brązowe, a nie czerwone jak z horroru. Póki co kolejny tydzień w domu. Kontroladopiero we wtorek.

 

 

8 komentarzy:

  1. Ewutku, a jednak niech żyje postęp w medycynie.Kiedyś, kiedyś, spędziłabyś jak nic tydzień w łożu boleści. Wiesz to oko wyglądające jak żrenica utopiona w porcji tatara to mnie się zdarza i bez operacji. Grunt,że już po. Choruj zdrowo.:)))Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ładnie to ujęłaś - źrenica w tatarze.. Hmmm... Dziś już wyglądam trochę lepiej, tylko jak ja w sobotę będę wyglądać na tej zabawie?... Pewnie skończy się na tym, że nie pójdę, ech...

    OdpowiedzUsuń
  3. trzymam kciuki za ładny wygląd i podziwiam cczas szpitalny dla mnie straszny!pewnie jak trzeba będzie to trudno, ale boje się, że sie nie obudzę

    OdpowiedzUsuń
  4. I tak ,,jednoocznie'' notkę popełniłaś? Dzielna kobitka!

    OdpowiedzUsuń
  5. Na szczęście mnie nie usypiali - miejscowo znieczulili... Najbardziej się bałam, że jak nie zadziała, to autentycznie dam nogę z tej sali operacyjnej. Ale ufff - nic nie czułam, nic nie widziałam i jeszcze całkiem sympatycznie sobie gawędziłam z panią doktor. Mniej sympatycznie było już w domu, gdy znieczulenie przestało działać.. Tylko nie oko, a cała żuchwa chciała mi się wyrwać z zawiasów, brrr....

    OdpowiedzUsuń
  6. Dwuocznie:) Oko działa, tylko wygląda nieciekawie. No i oszczędzam je, większość dnia jednak przymknięte - mniej boli..

    OdpowiedzUsuń
  7. To niech zdrowieje i pięknieje!

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziękuję - zdrowieje:)

    OdpowiedzUsuń