Od początku lipca nieprzerwanie zagląda z ciekawością w okno
balkonowe. I łypie tym swoim pomarańczowym okiem. Nawet nie mrugnie. Gdy zajrzał
wraz z pucułowatym księżycem w pełni, przemknęło mi tylko przez myśl, że to on –
nikt inny. Bo w końcu Rajski tyle razy powtarzał, że pomarańczowy i nie mruga… A
potem namierzył go teleskopem. Mars jak nic.
Rano zagadnęłam do męża:
- Kotku, chyba Mars nam znowu świeci w okna.
- A skąd te przypuszczenia? Czemu mnie nie obudziłaś? –
spojrzał jak na ufoludka.
- Bo i tak niedosypiasz… - zamrugałam. – A był pomarańczowy
i nie mrugał.
Uśmiechnął się.
- To obudź mnie, jak się przebudzisz i będzie Cię zaczepiał.
Ale na drugi dzień późno wieczorem, już w nocy prawie, sam
wyjrzał przez balkon.
- Chyba masz rację, to musi być Mars – oznajmił.
Ale temat ciągnął się niemal cały lipiec. Niebo dosyć często
bezchmurne, a pomarańczowy, niemigający punkcik wędrował sobie spokojnie po
południowym niebie. Aż kilka dni temu wracaliśmy późnym wieczorem z kina. Księżyc,
jak nadjedzony kawałek sera, świecił radośnie, a obok nieruchomy punkcik. Spojrzeliśmy
na siebie. Neptun, albo Saturn. Wenus nie, bo właśnie machała do nas z zachodu.
Trzeba sprawdzić.
Wytargaliśmy teleskop na balkon. Lornetka była zbyt
niesforna. Ręce się trzęsły, serce biło jak oszalałe – nie dało się nawet na
Księżyc patrzeć spokojnie. Rajski wydawał okrzyki pełne ekstazy, gdy w
zwierciadle teleskopu odbiły się kratery na Księżycu, a niemal podskakiwał z radości,
gdy nieruchomym punktem tuż obok ( a raczej „obok”…) okazał się jednak Neptun i
jego cztery widoczne księżyce. Widok niesamowity!
Gdy już napatrzyliśmy się i trzeba było zamknąć domowe kosmiczne
kino, spojrzałam na południowy wschód. Nad horyzontem zamajaczyła pomarańczowa
plamka. W pierwszej chwili pomyślałam, że to samolot. Ale za jakiś czas to coś
wisiało dalej nieruchomo.
- Poczekamy aż się trochę przesunie. Za mały ten balkon. I jeszcze
te twoje pelasie. Nie da się tak obrócić teleskopu – uznał Rajski. I wróciliśmy
na balkon za godzinę. Było koło 23. Niebo dalej bezchmurne. Księżyc z Neptunem
już uciekły za blok, a pomarańczowa plamka tkwiła nieruchomo w ich miejscu. Mars.
Piękny, pomarańczowy. Nie do pomylenia na lipcowym niebie.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńDroga Anabell - nie wiem gdzie kliknęłam, że zeżarło bez pardonu Twój komentarz... Ale przynajmniej zdążyłam go przeczytać.
UsuńJeszcze trochę i będzie pełnia. Jak spojrzysz na lewo od Księżyca, to zobaczysz pomarańczowego Marsa. Podobno Saturn też się czai gdzieś w okolicach Księżyca. A teleskopy dziś są w tak przystępnych cenach, że mógłby się to okazać trafny zakup :)
Przyznaję, że i my z niepokojem patrzymy na wydarzenia w okolicach Aten. Akropol osnuty ciemną chmurą, droga z Aten do Koryntu zamknięta, a właśnie w okolicach Koryntu mamy być za trochę ponad tydzień...
Dorze masz ze swym Rajskim!. A ja pomału dojrzewam do kupienia jakiegoś małego teleskopu, pod hasłem, że dla Krasnali.
OdpowiedzUsuńKrasnalom się znudzi migiem i wyląduje u mnie.
Dziś niestety niebo zachmurzone i nawet księżyca nie widać.
Brakuje mi dawnych wieczornych spacerów z psem-wtedy zawsze mogłam sobie spokojnie popatrzeć w wieczorne niebo.
Serdeczności dla Was;)
A jednak jest zagubiony komentarz :)
UsuńPozdrawiam serdecznie :)