poniedziałek, 13 września 2010

zdolna jestem niesłychanie...


Ja to się mówi – jak nie urok, to wiadomo co…

Przeszczęśliwa bestia jestem, bo się odrobiłam z papierzysk. Przysiadłam tyłka i zarwałam kawałek nocki, ale takie plany stworzyłam, że jak mi ich nie zatwierdzą, to będę zawiedziona. Wenę miałam jak mało kiedy. Może to te fejsbukowe „Sex on the beach” tak na mnie motywująco podziałały, bo tyle ich dostałam, że od samego patrzenia uderzało do głowy:) Nie chcę nawet myśleć, co by to było, jakby prawdziwe były. Łooooo… Ale by się działo:) W każdym razie papierzyska okazały się być tylko jedną z atrakcji niedzielnego wieczoru. Otóż w sobotę stwierdziłam, że moi sąsiedzi chyba nie do końca się dobrze czują, bo kto to widział, by koło 20 przestawiać meble… I to tak, że aż mi się szafy w przedpokoju trzęsły. No. A wczoraj wieczorem już wiedziałam, co to za huki i trzaski rozlegały się dzień wcześniej. Pod natchnieniem pomysłu na jedne z zajęć kółka mojego historycznego, pobiegłam do przedpokoju, by wyszperać potrzebny scenariusz, co by się nadał tak akurat. Odsuwam drzwi z szafy i… Zamarłam. To nie moi sąsiedzi. To moja szafa! Górna półka runęła pod ciężarem książek i efektem domina pociągnęła za sobą dwie kolejne, zatrzymując się niemal na samym dole… Akcja ratunkowa przeprowadzona tuż przed północą zakończyła się sukcesem. Na szczęście nie zniszczyły się żadne płyty ani kasety, które znalazły się na samym dole tej okropnej piramidy. Trochę teczek odniosło lekkie obrażenia, książki też wyszły w większości bez szwanku.

Miły pan majster przyjechał dziś popołudniu i spojrzał na mnie z politowaniem, po czym zaczął naprawiać szkody. A przy każdej przykręcanej śrubce powtarzał, żeby nie ładować tyle kilogramów na jedną półkę, bo przecież są one drewniane, a nie ze stali hartowanej. I obiecał zrobić specjalne wsporniki, żebym więcej sąsiadów po nocach nie straszyła. Mam nadzieję, że zdadzą one egzamin. Bo gdzie będę trzymać te stosy książek? Do lodówki już się nie zmieszczą… Lodówka od dłuższego czasu używana jest zgodnie z przeznaczeniem, czyli oprócz światła i powietrza, zdecydowanie większą część jej zawartości stanowi papu…

 

 

12 komentarzy:

  1. dla mnie lepiej by było gdyby w lodówce było jadalne powietrze...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ewutku, to trzymałas w lodówce książki? Właściwie to się głupio pytam, moja babcia trzymała w niej puste, wymyte czyściutko kubeczki po jogurcie. Pełne też, ale na innej półce:))) Ta historia z szafą to jak moja z piszczącą tarczą hamulcową, kiedys w maluchu. Przez pól miasta podejrzewałam,że ten dzwięk wydaje jadąca obok ciężarówka, dopiero gdy ona skręciła, a pisk został załapałam,że to mój tak piszczy.Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. ja mam taką jedną szafę,która pod wpływem ciuchów mi się rozwala,ale tam są za krótkie kołki..ta książkowa ma porobione specjalne wsporniki,zdają egzamin!bo niestety,dzisiejsze meble to nie te,co kiedyś...

    OdpowiedzUsuń
  4. A jak się pan zdziwił:) Cóż - wiedza ma jednak swój namacalny ciężar gatunkowy:D

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie, nie:) Nie w lodówce, ale przez dłuższy czas była ona niemal pusta i nadawała się idealnie do przechowywania książek... Tak przynajmniej twierdził mój Brat...

    OdpowiedzUsuń
  6. O! Ile byśmy pieniędzy i czasu zaoszczędzili...

    OdpowiedzUsuń
  7. Effciu, książki trzeba położyć na dolnych półkach, a lżejsze rzeczy na górze. Nie będzie wtedy zagrożenia dla płyt.

    OdpowiedzUsuń
  8. Różne rzeczy już widziałam (nawet regały z książkami w WC) ale książek w lodówce nigdy!Ale rozumiem,że z braku miejsca można i tam.Miłego.

    OdpowiedzUsuń
  9. Kiedyś w nieużywanej zamrażarce trzymałam klasery ze znaczkami i monetami. Zamrażarkę sprezentowałam rodzinie na wsi, a klasery zajęły mi sporo miejsca na półce w segmencie. I po co człowiek to wszystko gromadził, skoro teraz wystarczy internet, aby wszystko znaleźć i się dowiedzieć. Już nie pamiętam, kiedy wzięłam do ręki encyklopedię czy atlas.Pytałaś sąsiadów, co pomyśleli o Twoich hałasach?Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  10. Hihi:) Droga Nolu - ja to wiem, i każdy to wie, ale że nic nie zapowiadało nieszczęścia, oczywiście zrobiłam na odwrót. Czyli co innego teoria, co innego praktyka - przynajmniej w moim przypadku:) No to mam nauczkę, żeby jednak nie kombinować i stosować się do starych sprawdzonych metod...

    OdpowiedzUsuń
  11. To pomysł mojego brata, który doradził mi wykorzystanie pustej zazwyczaj lodówki:) Nie, nie - ksiązki mają stać na półkach, ale nie tych w lodówce, pod tym względem jednak jestem dość konserwatywna, hihi:)

    OdpowiedzUsuń
  12. W nieużywanej to rozumiem, ale moja lodówka jest "na chodzie":)Rozmawiałam niedawno z sąsiadem z piętra poniżej, ale on nie pytał o źródło hałasu, a ja jakoś zaprzątnięta innymi myślami też nie poruszyłam tego tematu...

    OdpowiedzUsuń