wtorek, 12 maja 2009

spotkanie przy bankomacie, czyli spotkanie po latach - cz.2


Przebiegłam pół miasta. W portfelu posucha, a tu wszystkie bankomaty z jednym komunikatem „Awaria”. Nosz, zmówili się czy jak?? Było tylko jedno, jedyne rozwiązanie – wędrówka do głównej siedziby mojego szacownego banku. Normalnie nie byłby to żaden problem, w końcu ode mnie to kilkadziesiąt kroków. Ale akurat byłam w drugiej części miasta, więc trzeba było nadłożyć drogi. Przypuściłam atak na pierwszy bankomat, tuż przed wejściem i… „Awaria”… Wrrrr…. Wchodzę do środka, a tam piękna kolejka. Trudno. Postoję. Przede mną stała dziewczyna, na oko w moim wieku, z małą dziewczynką uwieszoną do rękawa. Nawet na nią nie spojrzałam. Miała żółtą bluzę sportową. Tyle zarejestrowałam w ułamku sekundy, bo akurat jakiś pan walczył z bankomatem o oddanie karty. „No tak – pomyślałam – jeszcze mi tego brakuje, żeby zablokował jedyny czynny bankomat”. Ale w tej chwili usłyszałam głos kobiety w żółtej bluzie:
- Mamo, weź Michelle, ona tam rysuje przy stoliku.
Podniosłam głowe. Głos znam, rysy twarzy jakby znajome… Magda? Eee… Przecież ona od kilkunastu lat jest w Niemczech. Ale ma córkę Michelle… Ale nie, to nie może być Magda…
Za chwilę przyszła druga kobieta z ową Michelle. Wypisz, wymaluj Magda…
W tym samym momencie pan przy bankomacie odzyskał kartę, kolejka się ruszyła. Mężczyzna stojący przed ową kobietą w żółtej bluzie (Magda – nie Magda, ciągle sobie myślę) nagle się odwrócił, zrobił zdziwioną minę:
- Ula, to ty? – powiedział do mamy tej niby Magdy. Zaczęli się śmiać, że choć tak niedaleko siebie mieszkają, to rzadko się widują, ale w banku przy bankomacie się akurat musieli spotkać. Obie kobiety zaczęły się śmiać. Właścicielka żółtej bluzy się odwróciła i nasze spojrzenia się spotkały. Obie wybuchłyśmy gromkim śmiechem.
- Cześć Ewa!
- Cześć Magda! Co tu robisz?
Aż ochroniarz wystawił nos ze swojego kantorka, bo oto przy bankomacie zrobiło się jak na spotkaniu towarzyskim. Tylko stolików z kawą brakowało:) Nie widziałyśmy się prawie 20 lat. Od zakończenia podstawówki ani razu. Na spotkania klasowe nie mogła przyjechać. I nagle takie niespodziewane spotkanie. Przyjechała tylko na 2 dni, jutro wyjeżdża, więc nawet na kawę nie było się jak umówić, ale choć chwilę można było porozmawiać. Nie da się opowiedzieć wszystkiego w kilkanaście minut, ale można choć ogólnie, choć trochę. Pobiegłam do pracy jak na skrzydłach. To był naprawdę miły początek dnia. W końcu im bliżej końca roku, tym gorzej. „Studenci” budzą się z zimowego snu i przypominają sobie, że chyba czas poprawiać jedynki. Do tego wielka czerwcowa uroczystość nadania szkole imienia: scenariusze, ceremoniały, próby i co tam jeszcze kto woli. A koordynacja na mojej głowie. Jeszcze trochę, jeszcze trochę ponad miesiąc i wakacje. A potem… Hmmm:) Wielkie nieróbstwo:)



17 komentarzy:

  1. Takie nieplanowane spotkania właśnie dają najwięcej radości i energii. Spontaniczność jest w tym najważniejsza. Żadnych planów i przygotowywania się, po prostu tak z marszu. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Ewutku, my wciąż drepczemy po przypadkach i wiesz, może dlatego życie w sumie jest ciekawe.Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj, a to było dosłownie z marszu:) Nigdy, przenigdy bym się nie spodziewała spotkać Magdy. A jednak - niezbadane są wyroki Boskie, jak widać:)Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czasem te przypadki mogą zmienić całe nasze życie. Pewnych rzeczy nie da się zaplanować, przewidzieć. I może ta nieprzewidywalność właśnie nadaje smaczek naszemu jestestwu:)Miłego dla Ciebie:)

    OdpowiedzUsuń
  5. beatris3076@op.pl13 maja 2009 00:09

    takie nieplanowane spotkania są chyba najmilsze:) żyjemy w wiecznym biegu i na nic nie mamy czasu ,a tu w takiej kolejeczce...wierzę że humorek dopisywał przez cały dzień:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Żyję ostatnio w takim biegu i takim napięciu, ale mimo to dopisuje:) A dziś zwłaszcza. Od kilku dni zresztą jakoś mam szczęście spotykać ludzi, o których już czasem nawet zapomniałam.. ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej! Widzę Efciu że u Ciebie ostatnio czas i okazje przypominania sobie czasów które minęły...Zastanawiam się dlaczego tak się dzieje, że spotykamy osoby z naszej przeszłości...Swoiste zagięcie czasoprzestrzeni? Świat się kurczy? A może one tak jak my, po prostu wracają do starych czasów, przez odwiedzenie starych miejsc? Miejsca naszej teraźniejszości są dla innych miejscami z przeszłości i te czasoprzestrzenie się nakładają? No innego wytłumaczenia nie ma:) Ale nie powiem-bardzo przyjemne bywają takie samonakładające sie czasoprzestrzenie..:)Alę dziś naukowo podejszlam do temata!!!:)Pozdrówki środowe:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Super. No i pomyśl jaka frajda rozpoznać się po tylu latach. Jakie pozostajecie niezmienione :-)))

    OdpowiedzUsuń
  9. Ale chwila niepewności i tak była:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Samonakładająca się czasoprzetrzeń? Hmmm... Może być i tak:)

    OdpowiedzUsuń
  11. roztrzepaniec14 maja 2009 18:18

    No proszę, co za spotkanie-niespodzianka:) Miło czasem spotkać znane twarze, wymienić choćby uśmiechy, pośmiać się z dawnych lat. Może i ja niespodziewanie kogoś tu w Anglii spotkam? Chociaż w sumie żyję na przysłowiowym 'końcu świata', więc prawdopodobieństwo jest małe:) Pozdrowienia:)

    OdpowiedzUsuń
  12. ale jednak czasem mozna się zdziwić:D mnie się kiedyś przydarzyło na drugim końcu świata - a dokładniej w Grecji;) - spotkać moich uczniów! To dopiero było spotkanie - niespodzianka:D

    OdpowiedzUsuń
  13. Wspaniale spotkać po latach kogoś lubianego, a jeśli i on nas poznaje i mówi, że się wcale nie zmieniliśmy. Ty spotkałaś koleżankę, która wyjechała do Niemiec, a ja mieszkam w niezbyt dużym mieście i zdarza sie , że przez kilka lat nie widzimy się ze znajomymi ze szkoły, aż tu nagle takie samo niespodziewane spotkanie. Kilka minut pogawędki i pa, zdzwonimy się.... albo znów przypadkowo spotkamy w sklepie za kilka lat.

    OdpowiedzUsuń
  14. Czasem się zastanawiam, czy to tak przez grzeczność mi niektórzy mówią, że się nic przez ten czas nie zmieniłam. Ale patrząc na fotografie - coś racji w tym jest. Wciąż się na nich rozpoznaję:) Co więcej - inni też nie mają problemów ze wskazaniem na moją osobę:)Pozdrawiam ciepło:)

    OdpowiedzUsuń
  15. ~trutu_lalala15 maja 2009 02:04

    Komentarz może trochę "od czapy" będzie, ale...Wpadłem i od razu zachwyt mój te zielenie wzbudziły! Wiadomo - faceci to wzrokowcy ;)No i poczytałem troszkę sobie i jeszcze mi milej :)Zostanę tu sobie, za pozwoleniem.Ściskam!

    OdpowiedzUsuń
  16. Świetny blog! Zgłoś go do konkursu www.Najlepsze-Blogi.net!!!

    OdpowiedzUsuń
  17. Za pełnym pozwoleniem:) Witaj w moich skromnych progach:)

    OdpowiedzUsuń