niedziela, 31 maja 2009

chwila odpoczynku


Po zwariowanych 2 tygodniach uciekłam na dwa dni. Moje koleżanki przekonały dyrekcję, że jestem niezbędna na ich wycieczce, gdyż żadna z nich nie posiada uprawnień kierownika wycieczki. I w ten sposób wylądowałam w Korbielowie. Z dala od tego całego zamieszania związanego z piątkową imprezą i wystawianiem ocen.
To nic, że noc nieprzespana, a dwa dni na nogach od rana do wieczora. Każdy, kto kiedykolwiek był na choćby dwudniowym wyjeździe z nastolatkami wie, że pomysły, jakie im przychodzą do głowy nie mieszczą się w żadnych konwencjach. Zwłaszcza nocne pomysły. Ale trzeba mi było tego fizycznego zmęczenia. Bo i klimat był inny i problemy też inne.
Spacer po górskich ścieżkach i dróżkach dał mi się we znaki. Jeszcze trochę czuję mięśnie nóg, które normalnie nie są wcale używane. Ale raz na jakiś czas trzeba je rozruszać. Zresztą i tak okazało się, że to nie opiekunowie mają problem z kondycją. Od razu było widać, że dzieciaki nie są przywykłe do większego wysiłku fizycznego. To ich marudzenie pt. „Daleko jeszcze?” przypominało mi Osła z drugiej części Shreka, więc za każdym razem, gdy padało to pytanie, na mojej twarzy malował się uśmiech. A ponieważ każdą z nas śmieszyło coś innego, to wciąż któraś wybuchała śmiechem. Tak dość dobrze się dobrałyśmy. W pracy mało jest okazji, by ze sobą porozmawiać, a tu nagle, na co dzień poważne panie, śmieją się do rozpuku od rana do wieczora. W efekcie jedynie nieprzespana noc nieco popsuła nam humory. Niestety nie udało się nam dać dzieciakom w kość następnego dnia, gdyż całą noc padał deszcz i na szlakach zrobiło się mokro i błotniście. Zamiast "zdobywać" więc kolejną górską polankę, poszliśmy zwiedzać okolice. Widoki zapierały dech. Oglądanie dachów domów i kominów fabrycznych w mieście, to nie to samo co parujące szczyty górskie, więc aparaty poszły w ruch. A największą frajdę sprawiło uczniom spotkanie z krowami, kozami, końmi i baranami. Śmiałyśmy się, że dzieci z miasta zobaczyły żywe zwierzęta, trochę inne niż kot czy pies:)
Już odespałam, zregenerowałam siły. A że górski klimat zawsze mi przysparzał apetytu, więc waga skoczyła nieznacznie na plus:) 
Odpoczęłam na swój sposób. Stęskniłam się za górami, więc tym bardziej się cieszę, że mogłam pojechać. Jutro trzeba będzie nadrobić te dwa dni nieobecności, ale jakoś mnie to już nie przeraża.
No i co ważne: od jutra powraca… detektyw Monk:)



22 komentarze:

  1. Ewutku, już się za Twoim pisaniem stęskniłam. Dzieciaki to nie mają kondycji, bo albo w szkole siedza , albo przy komputerze, no ewentualnie na jakiejs lawce osiedlowej. U nas to juz nawet piłki nie kopią, więc skąd ma być ta kondycja? Zostawiłam Ci wiadomość mailową, zajrzyj przy okazji. Szkoda,że nie mieliście tego drugiego dnia bardziej plenerowej pogody.Miłego , :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Niestety nie można sobie pogody zamówić, ale wykorzystaliśmy każdą przerwę od deszczu:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Małe dzieci to i radość,i kłopoty..Jesteś nauczycielką,musisz mieć więc cierpliwość.Dobrze,że ja nia nie zostałam;)Zwariowałabym doszczętnie:))Miło jest,że się z nimi dobrze bawiłas.Kochasz góry jak ja,chociaż jeszcze tam nie byłam.Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  4. beatris3076@op.pl1 czerwca 2009 12:38

    cieszę się ży wyjazd Ci się udał:) czasem dobrze gdzieś wyjechać :)Co do żywych zwierząt nie licząc psa i kota,moje dzeci też jak widzą krowę na polu to patrzą na nią jak zaklęte...hehehehe.Pomyśleć że przyjdą takie czasy...Pozdrawiam cieplutko:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jako wychowczyni zawsze miałam instynkt kwoki i nie pozwoliłam dzieciom odejść ode mnie na krok, bo bałam się, że coś im zagrozi. Z tego powodu takie wyjazdy bardzo mnie męczyły, choć zawsze miałam osoby do pomocy.Zakwasy też pamiętam aż za dobrze, bo kiedyś mnie podkusiło grać z moją klasą nad jeziorem w dwa ognie.Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ty o górach mówisz, a moi w Kielach wciąż jęczeli, czy daleko jeszcze. A przecież Kielce to w sumie popidówka ;-)))Ach, miałam jechać do Wrocławia na trzy dni z moimi dzieciorkami, ale się w tym roku nie złożyło. W przyszłym je tam zabieram, choćbym miała wojnę atomową z dyrekcją stoczyć.

    OdpowiedzUsuń
  7. No ja to tak trochę na wariackich paierach pojechałam, na ostatnią chwilę się dowiedziałam i na ostatnią chwilę wszystko załatwiałam. Ale się udało:) We Wrocławiu byłam dawno temu, też z klasą na wycieczce. Ale i tak marzeniem jest pojechać do Warszawy. Może kiedyś się uda zebrać dzieciaki, bo koszta wcale nie są małe..

    OdpowiedzUsuń
  8. Zawsze się boję, że gdzieś moj wzrok nie dosięgnie i stanie się coś, czego nikt by nie chciał. Boję się o dzieciaki, w końcu są pod moją opieką. Moje 'górskie' mięśnie już mi dały spokój. Dziś znów wskoczyłam w szpilki, zatem kolejna partia mięśni została rozruszana:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja to zawsze chętnie gdzieś wyjeżdżam. Nawet na przyszły rok już się zgłosiłam na ochotnika. Będę mieć urlop więc jako opiekun mogę jeździć gdzie tylko mnie zabiorą:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Oj kocham, kocham. Trudna to trochę miłość, bo moje płuca niezbyt lubią zmianę ciśnienia z powodu zmiany wysokości i czasem mam wrażenie, że za chwilę je wypluję, ale powolutku, powolutku, swoim tempem pnę się w górę i dochodzę do celu. Mało ostatnio mam takiego fizycznego wysiłku, zatem to tez pewnie jeden z powodów moich problemów z kondycją. No, ale jak się okazało - aż taka marna ta moja kondycja nie jest:)

    OdpowiedzUsuń
  11. ~smoothoperator2 czerwca 2009 00:44

    Witaj,Też sobie ostatnio popodrózowałem - Gniezno, Biskupin, a potem Kórnik, Rogalin i okolice, ale rzeczywiście nie ma jak góry - choć ja preferuję Bieszczady, a może inaczej - niekoniecznie Zakopane.Aby zmniejszyć koszty sugeruję nawiazać współpracę ze szkołami z internatem. Internaty nie są zbyt przepełnione (niż), w dodatku tańsze niż hotele i z dobrym jedzeniem. Czasami można z takowych skorzystać "po drodze", pomiędzy jednym a drugim atrakcyjnym miejscem.Oj czekam ja na te wakacje, czekam,pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  12. Za Zakopanem też nie tęsknię, raczej tęsknię za szlakami, które się tam znajdują:)A wakacje już za 17 dni! Jak to pięknie brzmi:)

    OdpowiedzUsuń
  13. O, akurat do stolicy my jeździmy rokrocznie: Wiejska, Pałac Prezydencki i co się tam jeszcze udaje zahaczyć, więc za dwa lata jak nic pojadę. Mogę Cię wkręcić ;-)))

    OdpowiedzUsuń
  14. No! "Siostro w Monku"- cieszę sie i zazdroszczę przeokrutnie tego wyjazdu górskiego!!! Co tam nastolatki...Góryyyy!!! Spacery, widoki....Nawet po raz setny zadane pyanie czy "daleko jeszcze" nie zepsuło by mi tej frajdy ze zdobywania!!!! Przywykłam do denerwujących, tysięcznych, identycznych pytań-mam w domu 6-latka:)))Ale co tam- kiedyś pojadę, kiedyś sobie odbiję,połażę,pokontempluję...Cieszę sie że miałaś okazję i odpoczełaś...jeszcze tylko raptem parę dni! Jutro juz cyferka się zsuwa!Pozdrówki!!!!

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie jestem zwolennikiem gór oprócz zimowych krajobrazów, ale czytając twój tekst aż mi się błogo zrobiło na sama myśł takich dwóch dni :) Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  16. Leci:) I to jak szybko! Na razie to nawet pędzi mi w takim tempie, że ani się obejrzałam jak się zrobił wieczór... Byle do piątku, potem jakoś poleci.A z gór też się cieszę:) Oj jak dawno tam nie byłam..Pozdrawiam:)))

    OdpowiedzUsuń
  17. Jeszcze bardziej błogo by było bez uczniów, no ale cóż - coś za coś:)

    OdpowiedzUsuń
  18. Każda zmiana jest bardzo korzystna, nawet jesli jest to wyjazd służbowy. Dobrze, że był przyjemny, a dla młodzieży tez pożyteczny.

    OdpowiedzUsuń
  19. ~postautoportret4 czerwca 2009 17:46

    Odwiedziłaś więc moje strony...hehe, dawno już nie byłem w górach, a mam na to wielka ochotę... szkoda, że mam tak daleko...pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  20. No tak, tylko kto mnie oddeleguje na tę wyprawę? :) Jakaś wymiana "międzynarodowa", czy coś w tym stylu?;)

    OdpowiedzUsuń
  21. Bardzo pożyteczny dla wszystkich. Na takich wyjazdach można poznać cechy dzieci nie zauważalne w szkole, można poznać kto stoi z boku grupy z własnego wyboru, a kto z przymusu. Oj wielu rzeczy można się dowiedzieć na takim wyjeździe - z korzyścią dla obu stron oczywiście:)Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  22. Czyli rozumiem, że z róznych powodów jesteś daleko od swych rodzinnych stron. Jak znajdziesz wolną chwilę, taką dłuższą, to wracaj w swoje ukochane gór - dobry sposób na załadowanie akumulatorów. Zresztą sam pewnie wiesz to bardzo dobrze:)

    OdpowiedzUsuń