sobota, 10 października 2009

niedawno temu, w szatni przed meczem...


Dostałam w mailu kilka dni temu. Co prawda rzeczywistość się już trochę zmieniła, ale…

- Interesuje mnie jedynie zwycięstwo! - grzmiał Leo Beenhakker przechadzając się w tę i z powrotem przed grupką skupionych piłkarzy.
 - Dobrze, powtórzę jeszcze raz. Żewłakow! Co to jest?
Wywołany wyprężył się na baczność i stuknął obcasami.
- To znaczy – próbował, lecz gumowe korki stłumiły odgłos. - To jest kura panie generale! 
- Gówno tam! Bosacki! Co to jest?
Bartosz Bosacki przez chwilę z uwagą przyglądał się okazanemu przedmiotowi.
- To nie jest kura? - zaczął asekuracyjnie.
- Dobrze. To nie jest kura. A co to jest?
- Nie kura, panie gene... znaczy, panie trenerze.
- To już wiem. Pytałem, co to jest.
- To jest... to jest piii...
- Dobrze, dobrze, pi?
- Pinokio?
- Sam jesteś Pinokio! Dudka! Co to jest?
- To jest piłka, panie trenerze!
- Brawo! Świetnie! Reszta słyszała? No to wszyscy razem powtarzamy. Głośno! Żebym was słyszał!
- Toooojeeeeestpiiiiiiiłkaaaaaaa.
- Dobrze. Piłka do gry w piłkę nożną, zwaną też futbolem. Dlatego czasami nazywa się ją też futbolówką. Dudka! Czemu Gancarczyk się przewrócił?
Dariusz Dudka podbiegł do kolegi, który zsunął się z ławki leżał na podłodze w pozycji "ranek na weselu". Fachowo sprawdził puls i oddech, po czym zdał relację.
- Zwykłe omdlenie, panie trenerze.
- Omdlenie? A to czemu?
- Zwykle tak reaguje na natłok informacji. Po prostu układ nerwowy mu się wyłącza. Pan trener podał zbyt dużo informacji o piłce, kolega próbował to przyswoić i zapomniał oddychać. Niedotlenienie mózgu i omdlenie jako naturalna konsekwencja.
- Ale ja tylko powiedziałem, że piłka to futbolówka!
- No właśnie. Za dużo informacji na raz, proszę pana.
Leo przez chwilę milczał, po czym machnął ręką.
- Nieważne. Błaszczykowski! Co macie robić z piłką na meczu?
- Nie dotykać rękami!
- Dobrze. A do tego co? Tak, Boruc?
- Ja mogę rękami, trenerze?
- Możesz.
Ktoś nieśmiało zaprotestował.
- Dlaczego Boruc może rękami, a my nie?
- Bo Boruc jest bramkarzem.
- Ale to niesprawiedliwe. Dlaczego zawsze Boruc jest bramkarzem?
- Bo mam rękawice, złamasie!
- Sam jesteś złamasem, złamasie!
- Spokój!!! - Leo włożył w ten okrzyk tyle sił, ile miał - Boruc może dotykać piłki rękami, a wy nie. Jasne?
- Ale...
- Jasne?!!!
- Tak, trenerze.
- To dobrze. Nie zazdrośćcie mu, bo on będzie musiał cały mecz stać na bramce, a wy będziecie mogli strzelać gole. Ooo... widzę że Gancarczyk doszedł do siebie. Zuch chłopak. Tak, Lewandowski?
- Co to znaczy strzelać gole, trenerze?
- To znaczy musicie umieścić piłkę w bramce przeciwnika.
- Ale tylko Boruc może jej dotykać!
- Tak, ale piłka nożna polega na kopaniu piłki nogami. Trochę to zakrawa na pleonazm, bo niby nie można kopać rękami, ale... Czemu Gancarczyk znowu leży?
- Pleonazm, trenerze. Załatwił go pan tym chyba na cacy.
- Ups...
- Chyba trzeba będzie zadzwonić po erkę...
- Dobrze, niech ktoś zadzwoni. Na czym to ja... Aha. Trzeba wkopać piłkę do bramki przeciwnika.
Wśród zawodników zapanowało poruszenie. Wreszcie z ławki podniósł się Krzynówek.
- Ale to bardzo trudne, trenerze. Niech pan sam spojrzy - piłka jest okrągła i bardzo trudno jest ją tak kopnąć, żeby poleciała tam gdzie się chce. O, proszę...
Tu Krzynówek postawił przed sobą piłkę i spróbował kopnąć w stronę Beenhakkera. Guerreiro, trafiony centralnie w nos, dołączył stanami świadomości do Gancarczyka. Leo przeciągnął sobie wolno dłonią po twarzy. Zrobił kilka głębokich wdechów.
- Nie wiem, jak tego dokonacie, ale macie wygrać. Macie ich roznieść, rozgnieść i rozgromić! Macie być jak polska husaria pod Wiedniem! Jak szwoleżerowie pod Somosierrą! Jak Jagiełło pod Grunwaldem! Zrozumiano?
Brożek nieśmiało podniósł rękę.
- Na pewno jak Jagiełło pod Grunwaldem?
- Tak, do jasnej cholery!
- A skąd trener tak dobrze zna historię Polski?
- Nieważne! A teraz won! Na boisko!
… Piłkarze stali przy wyjściu z szatni. Lewandowski jeszcze raz przypominał słowa trenera.
- Pamiętacie, co nam powiedział? Mamy być jak Jagiełło!
- A co robił Jagiełło? - spytał Guerreiro, któremu dawna historia Polski nie była jeszcze dość bliska.
- Z tego co wiem, to trzeba stać na wzgórzu i po prostu patrzeć, co robią tamci...
- Ale na boisku nie ma wzgórza!
- No to po prostu będziemy stać i patrzeć. Trener na pewno będzie zadowolony.

Tylko dzisiaj historię twórzcie sami panowie! 
Mimo wszystko idę popatrzeć.

P.S. Pierwsza fala pyłu i kurzu opadła. 3,5 godzinny koncert dwóch młotów udarowych non stop… Ważne, że najgorsze za mną. Choć próby wyeliminowania tego białego paskudztwa potrwają jeszcze kilka dni…
A tak przy okazji. Miał już ktoś okazję wyciągać drewniany kołek ze ściany przy pomocy korkociągu? :) I kto by pomyślał do czego mogą się przydać sprzęty na co dzień niepotrzebne:)))




24 komentarze:

  1. Effka! A ja Ci zycze, aby ten Twoj dom wogole nie mial scian. To znaczy mial, ale zeby byl to dom otwarty dla ludzi. Wiesz, taki dom trudno sie prowadzi bo loudzie sa rozni i nie zawsze na szczerosc odpowiadaja szczeroscia, na prawde prawda, na zyczliwosc zyczliwoscia. Ale mimo to trzeba zachowac zwlaszcza w tych czasach postawe otwartosci i starac sie ludzi wokol siebie integrowac. To moj staly punkt programu. Integracja na lokalnym szczeblu, przyciaganie ludzi cieplem, serdecznoscia i miloscia (rozumiana jako rodzaj energii i dzialania ukierunkowanego na zewnatrz ku innym ludziom). Wiekszosc ludzi tego wlasnie tak naprawde potrzebuje. Nie wielkich pieniedzy, nie wladzy, nie slawy, ale wlasnie ciepla i serdecznosci, czasami organizacji, aby miec szanse gdzies wypromieniowac wlasna energie ku budowie lepszego swiata. A co bys powiedziala na maly Klub Kobiet w Twoim miasteczku czy gminie? Taki nieformalny Klub zrzeszajacy panie z Twojego otoczenia, ktore spotykalyby sie powiedzmy raz w miesiacu wieczorem przy kawie, wysluchaly krotkiego wykladu na dowolny temat np: jak blogowac, jak grac na gieldzie, jak zabrac sie za sprzedaz nieruchomosci, jak ugotowac dobra zupe, moze troche o historii regionu, wspomnienia z wakacji w Grecji? To naprawde dziala i jest dobre, bardzo ludzi, zwlaszcza kobiety, integruje. Znam taki przyklad pozytywny z Wielkopolski. Wystarczy, aby skrzyknely sie 2-3 energiczne panie. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiem Arianko, że ludzie są różni. Mój dom tak naprawdę nigdy nie miał ścian - wszyscy byli w nim mile widziani. Ogromną radość sprawiał mi zawsze gwar i śmiechy dochodzące z różnych zakątków mieszkania.Piszę w czasie przeszłym, gdyż ostatnio dużo się zmieniło w moim życiu. Zaczęłam doceniać swoją prywatność - co nie znaczy, że zamknęłam drzwi na cztery spusty i tyle. Teraz po prostu ostrożniej dobieram znajomych i towarzystwo, w którym się obracam. Nadmierna asekuracja? Być może. Ale przyjaciele i znajomi nadal chętnie mnie odwiedzają (no, może teraz to nie, bo warunki jakieś takie polowe, hihi). I widzę, że czują się u mnie jak u siebie:)Praca w szkole jest niewyobrażalnym wypełniaczem czasu. Żeby nie powiedzieć, że niekiedy nawet złodziejem. Obecnie jestem zachłyśnięta wolnością. Wreszcie, pierwszy raz od kilkunastu bez mała lat, mam czas wyłącznie dla siebie. I bardzo egoistycznie inwestuję go w siebie, nie zaniedbując przy tym wszystkich innych bliskich mi spraw. I jak sobie tak myślę, to Klub, o którym napisałaś to już tak działa u mnie od dłuższego czasu:) Choć Ty tak ładnie go nazwałaś:) Bo my się poprostu spotykamy na "klachach" - jak się to u nas mówi. I rozmawiamy o tym co akurat nam na wątrobie leży: pojawia się i dyskusja na bieżące tematy polityczne, i ktoś rzuci pomysłem na nowe ciasto, ktoś ma problem - więc burza mózgów jak pomóc - ot, takie spotkania przy kawie:) Ale w raczej zamkniętym gronie. Pewnie, że czasem pojawia się ktoś nowy, ale zawsze to jakiś znajomy któregoś z nas...Pozdrawiam Cię serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  3. :))))))a co do wykorzystania różnych sprzętów domowych,najlepiej śrubki wkręca się pilniczkiem do paznokci! takim metalowym,nie papierowym!

    OdpowiedzUsuń
  4. Przetestowałam:)) Co roku skręcam w taki sposób moje natysłoneczkowe okulary, które psują się w najmniej spodziewanym miejscu - czyli na plaży... Choć takich normalnych śrubek to jeszcze nie próbowałam... Tata zaopatrzył mnie w dość pokaźny zestaw śrubokrętów zanim mama zafundowała mi garnki:))))

    OdpowiedzUsuń
  5. To normalne, ze doswiadczylas zlej strony zycia. Bo kazdy otwarty, myslacy i wrazliwy czlowiek ktoregos dnia zostaje wystawiony na ciezka probe zaufania do i wiary w ludzi w ogolnosci. Tak musi byc bo, jak napisalam, ludzie zanim stana sie prawdziwymi ludzmi przechodza ewolucje przez rozmaite stadia zwierzece :-) i na pewno wykorzystaja kogos, kto wydaje im sie naiwny, zbyt szczery i otwarty. Ale nie ma sie co przejmowac. trzeba wstac, otrzepac sie z kurzu i isc dalej.Swietnie, ze sie spotykacie w gronie przyjaciolek. To znakomity poczatek. kazda organizacja ma swoj kadrowy opoczatek. Teraz wystarczy ten krag tylko nieco poszerzyc, bardziej otworzyc, upublicznic. Wy moglybyscie nadawac ton i organizowac otwarte spotkania dle szerszego kregu pan, np: jakis wieczor muzyczny, wspolne spiewanie. No, pomysl o tym. naprawde warto!

    OdpowiedzUsuń
  6. I dobrze trafiają. Bo z natury jestem zbyt naiwna, szczera i otwarta... Tzn. może nie do końca, bo niezmiernie trudno mnie oswoić, ale jako zwierze już udomowione - taka właśnie się staję. Ale, że nikt nie jest idealny - walczę ze słabościami i idę dalej z nowym bagażem doświadczeń:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mówisz, że nie używasz korkociągu do niczego innego tylko do wyciągania kołków??? Swoją drogą drewniany kołek to już niezły anachronizm, ja już dawno takich nie używałem, a drużyna polskich mondziołów piłkarskich tylko potwierdziła swój profesjonalizm :( Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Podobno jaki pan, taki kram:) Jak na historyka przystało, mam w tym mieszkaniu tyle archaicznych rozwiązań technicznych, że znajomy elektryk, który próbował mi tu wczoraj XXI wiek zaprowadzić, wprost nie mógł wyjść ze zdziwienia, że tak ciagle jeszcze gdzieś może być. Historii techniki w praktyce można by się tu uczyć:))

    OdpowiedzUsuń
  9. W odniesieniu do przedstawionego przez Ciebie dialogu, Ewo, oraz wczorajszej (wróć, przedwczorajszej już) konfrontacji piłkarskiej, podsumuję to wszystko stwierdzeniem, że z pustego to i Salomon nie naleje,pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Kochana,o pilkarskim dialogu wypowiadac sie nie bede. Co do spraw techn.ulatwiajacych zycie,warto to wszystko nie tylko je miec,lecz rowniez umiec sie tym poslugiwac. Moje sciany i ja to cale moje zycie. Sa ze mna,kolo mnie...i zadnego zywego ducha do milych pogaduszek. Cale szczescie,ze chociaz moj blog jest domkiem otwartym dla przyjaciol. Niech zyje internet! haha... Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  11. No to świetnie...w końcu rozumiem dlaczego...Polska reprezentacja nie umie grać w piłkę...hihihi Pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  12. I jakby na to nie patrzeć - znów wyszło historycznie:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ironia losu, prawda? Ludzie, o których mówi się "bliscy" są czasem bardziej obcy niż niejeden obcy...Pozdrawiam i nie daj się grypie;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ale tylko w nożną, bo z siatkową już jakoś lepiej sobie radzą. Hmmm... Może to odbijanie piłki głową źle wpływa na ogólną kondycję piłkarzy?I w ogóle nie rozumiem dlaczego, skoro to piłka nożna, można ją odbijać głową...:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Tekst już gdzieś widziałam ale i tak jest świetny!No i proszę,potrzeba matka wynalazków.Ja otwierałam wino za pomocą śruby bo mi się korkociąg zapodział...No i kobieta zawsze sobie poradzi.

    OdpowiedzUsuń
  16. ja natomiast nie rozumiem dlaczego 22 gości biega za jedną piłką... pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  17. Dobre, początek z tą kurą podobny jest do "CK Dezerterzy". Myślę, że nasi piłkarze nie powinni się obrazić za taką ocenę ich intelektu i umiejętności.Cieplutko pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  18. ~AtinablogBezdomna13 października 2009 17:23

    Rewelacyjna historyjka i prawie wcale nie straciła na autentyczności. Wymiana kilku nazwisk i będzie wciąż aktualna:)))

    OdpowiedzUsuń
  19. Ciekawe jak długo będzie "aktualna"... Bo jutro kolejna próba trafienia w piłkę:)

    OdpowiedzUsuń
  20. Myślę, że panowie piłkarze doskonale zdają sobie sprawę, jakie dowcipy o nich krążą. Szkoda tylko, że sami dostarczają tematów do żartów. Jutro pewnie zrodzą się nowe...Pozdrawiam ciepło:)

    OdpowiedzUsuń
  21. Przypuszczam, że w internecie krąży takich tekstów wiele:)

    OdpowiedzUsuń
  22. obawiam się, że gdyby każdy dostał własną, całe widowisko straciłoby swój urok:)

    OdpowiedzUsuń
  23. Wiesz...o tym nie pomyślałem, choć dla mnie piłka nożna nie jest żadnym widowiskiem, no może prawie żadnym... Nie rajcują mnie faceci biegający w krótkich gaciach... Polecam natomiast szachy. Hehe

    OdpowiedzUsuń
  24. Hihi:) Dla mnie z kolei szachy to czarna magia:) A faceci w krótkich gaciach, cóż... :)) Niektórym to nawet w nich do twarzy - że się tak wyrażę:)

    OdpowiedzUsuń