czwartek, 29 października 2009

zostałam Jolą...


Dziewczę usiadło naprzeciw mnie i.. moja belferska krew aż się zagotowała. Mało brakowało, a zaczęłaby bulgotać na głos. Dziewczę żuło gumę. Nic nie mam przeciw żuciu gumy, ale nie na litość boską w czasie zajęć! No dobrze – niech sobie przeżuwa od czasu do czasu, ale nie żeby jej żuchwa latała jak nakręcona. Do tego robienie balonów i to mlaskanie… Nosz…
Wyjścia były dwa. Albo zgodnie z wszelkimi zasadami asertywności grzecznie poinstruować, żeby sobie te gumę wsadziła pod język (bo gdzie indziej, to już nie będzie asertywnie…), albo przetestować jej stan domyślności. I co wybrałam? Oczywiście wersja „b”. Co dziewczę obróciło żuchwą, mlasnęło i strzeliło, ja ze wzrokiem pokornego cielaka wpatrywałam się w nią jak w malowane wrota. Głupio się przy tym uśmiechając. Pojęło. Po pół godzinie zajęć moje uszy przestały rejestrować owe dziwne dźwięki a i twarz jej przybrała bardziej ludzki wygląd.
Jakby tego było mało – nagle nasza grupa zaczęła się rozrastać w tempie zastraszającym, a salki z gumy niestety nie są. Miało być po 15-16 osób, a nas już wczoraj było 14-tu, przy czym 4 osoby były nieobecne… Czy takie traktowanie klienta jest fair? Co prawda ceny w tym roku nie podnieśli, ale ograniczyli liczbę zajęć. Zaczęliśmy cały tydzień później, skończymy dwa tygodnie wcześniej – czyli już 3 tyg. w plecy. Do tego przerwa między semestrami wydłużona, poza normalnymi feriami, o 2 tygodnie – i już się nam cały miesiąc z kawałkiem uzbierał. No i do tego te przeładowane grupy. A jak faktycznie nałożą VAT na szkoły językowe i cena podskoczy, to poważnie się zastanowię nad zmianą szkoły. Choć z tej jestem zadowolona. A raczej nie ze szkoły, tylko z lektora. Już się przyzwyczaiłam do jego chaotycznej osoby. A że w każdym szaleństwie jest jakaś metoda – całe zajęcia jestem maksymalnie skupiona, bo nigdy nie wiadomo czym nagle zaskoczy. No a w poniedziałek się wyjaśniło, dlaczego w zeszłym roku tak rzadko mnie wywoływał do odpowiedzi. Gdy zadawał pytanie i mówił „Jola”, Jola grzecznie odpowiadała. I tak kilka razy podczas zajęć. Myśleliśmy, że to dlatego, że Jola tak naprawdę była najsłabsza z grupy i wszystko po to by ją ośmielić. No i oto Joli w tym roku nie ma z nami. Ale w poniedziałek usłyszeliśmy „Zadanie domowe przeczyta Monika i Jola”. Spojrzałam na siedzącą naprzeciwko Joasię – może pomylił imiona? Monika przeczytała swą kwestię i… cisza. Odwróciłam się, jak wszyscy zresztą. Prowadzący wymownie wywrócił oczami, ewidentnie wskazując na mnie. 
– A to ja mam czytać? – spytałam jak dziecko w szkole. 
– Oczywiście. 
– Ale ja nie jestem Jola. – uśmiechnęłam się, a M. o mało nie spadł z krzesła pytając „Jak to?!”.
Wczoraj sytuacja się powtórzyła. Ale oto w grupie pojawiła się nowa Jola – z imienia własnego jak najbardziej. I biedaczka odpowiadała. Za siebie i za mnie chyba też, bo dość często padało jej imię. Cóż, ja na „Jola” nie reaguję. W szkole reaguję na „Iwonka”, ale tylko w wykonaniu mojej ulubionej Muzyczki, która mnie tak ochrzciła kilka lat temu i tak już zostało. Ale „Jola”? Hmmm… M. się połapał w połowie zajęć, gdy nie ta Jola mu odpowiadała i stwierdziłam, że wyhaftuję sobie „Ewa” na rękawie, żeby już mnie nie mylił…





26 komentarzy:

  1. Sa dwie możliwości:albo się zakochał w jakiejś Joli albo mu jakas Ewa dała popalic!Bo trzeciej możliwości, że facet jest inaczej kumaty(czytaj głupi) nie przewiduję.Ale faceci są zdoli,oj zdolni!

    OdpowiedzUsuń
  2. On chyba nie ma nic wspólnego z bohaterką piosenki Budki Suflera Jolka, Jolka?! Chociaż zapewne musiało wydarzyć się coś, skoro to imię tak bardzo wbiło mu się w pamięć. Może trzeba po prostu zapytać?

    OdpowiedzUsuń
  3. ojtam,dobrze,że nie powiedział kochanie!!!!!nie znoszę gumy na lekcjach!!!!już w drzwiach pokazuję palcem kosz.i niektórzy już się nauczyli.

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj Ewutku, widok osoby żującej gumę w miejscu publicznym działa na mnie jak płachta na byka i dobrze,że nie chodzę z czymś ciężkim w ręce, bo chybabym walnęła w głowę.Znam grupę językową, której uczestnicy mają przypięte plakietki ze swymi imionami, ale w grupie są 3 Karoliny, więc każda ma swój numerek, dodatkowo.A ten Twój lektor to sklerotyk, czy jak?Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak sobie właśnie pomyślałam, że w poniedziałek zrobię mu trochę wstydu i postawię przed sobą wizytówkę z moim imieniem:) Jak się bawić to na całego, prawda? :)Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  6. kochanie??? :)))) oj nie:)moi uczniowie też w większości wiedzą, że zwierzeta przeżuwające nie chodzą do szkoły, a gumy do żucia mają na początku lekcji wylądować w koszu na śmieci... w większości, bo niestety niektóre jednostki nawet tego nie rozumieją...miłego dnia:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Znam z autopsji przypadki zamiany imion dla osób siedzących blisko siebie i całe trzy lata np. Bartek był dla mnie Grzesiem, a Grześ - Bartkiem:) Cały zeszły rok siedziałyśmy z Jolą obok siebie i pewnie tak bardzo mu utkwiło to imię w głowie, że teraz trudno mu się przestawić:)Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja też wykluczam trzecią możliwość:) Zapamiętał Jolę a nie Ewę i tak mu zostało:) Ale sam się wczoraj przyznał, że zawsze się dziwił, czemu nie reaguję jak mnie prosi o odpowiedź, tylko Jola właśnie:) Faceci są zakręceni, serio:))

    OdpowiedzUsuń
  9. Koniecznie zrób se tę wizytówkę! Osobiście nie znoszę imienia ,,Jolka'' i chyba by mnie zdrowo trzepło....

    OdpowiedzUsuń
  10. Ewa, Ewka, Marchewka.. ale Joli jeszcze nie słyszałam ;)Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  11. Zrobię:) Będzie śmiechu co nie miara, bo to urodzony "jajcarz", więc może szybciej zapamięta, że ja nie Jola:) "Jolka" też bym nie strawiła...

    OdpowiedzUsuń
  12. Za Marchewkę i Ewkę co niektórzy do dziś mogą oberwać:) Ale tylko co niektórzy:) A do Joli nie mam nawet zamiaru się przyzwyczajać, przecież mam takie krótkie imię, chyba łatwo zapamiętać...Zdrowiej

    OdpowiedzUsuń
  13. Czyżby wypowiedzenie ' Ewka, Marchewka' powodowało coś al'a włączenie czerwonego guzika, który powoduje agresje?Dziękuje, zamierzam... tylko mój organizm oporny...

    OdpowiedzUsuń
  14. A co to jest agresja? :))))Już tak dawno nikt nie mówił do mnie Ewka - Marchewka, że pewnie bym zaczęła się śmiać jak głupia, zamiast rzucać piorunami z oczu:)Herbatka, kocyk, kaloryfery na full i... resztę sobie dopisz sama:p

    OdpowiedzUsuń
  15. Mówisz, spokojna i miła domatorka? ' kto ma pilota ten ma władzę? :>

    OdpowiedzUsuń
  16. Coś koło tego:) choć ostatnio to raczej "Kto ma młotek ten ma władzę" :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Może się przekwalifikujesz i zostaniesz budowniczym :D

    OdpowiedzUsuń
  18. Mam tak silny odruch wymiotny, że na widok osobnika żującego gumę, dostaję torsji. Tak samo jest z dzieckiem, któremu wisi gil z nosa- fuj!Kiedyś pewną Kasię nazwałam Agatką i tak już pozostało, nawet w domu była Agatką.Pozdrawiam listopadowo.

    OdpowiedzUsuń
  19. Bob budowniczy zawsze da radę...

    OdpowiedzUsuń
  20. Bo najgorzej jak sobie coś wbijemy do głowy - choćby nie wiem co, utkwi na dobre:)

    OdpowiedzUsuń
  21. ~postautoportret2 listopada 2009 21:51

    "Jolka, Jolka pamiętasz, lato ze snugdy pisałaś - tak mi źle..."Może proponuję karteczkę z imieniem na stoliku, najlepiej DUŻYMI literami gdyby okazało się, że niedowidzi... a gdy i to nie pomoże...to nie wiem zacznij w jakiś śmieszny sposób przekręcać Jego nazwisko...hehe może być zabawnie...no to pozdro Jolka - się znaczy Effka.Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  22. Karteczka przygotowana, ciekawe czy zadziała:)

    OdpowiedzUsuń
  23. ~postautoportret3 listopada 2009 22:04

    Czekam na relację hihihi

    OdpowiedzUsuń
  24. Prościej będzie napisać karteczkę z imieniem, drukowanymi, czarnymi literami i postawić na ławce, zamiast bawić się w dzierganie :) Nie mówiąc juz o tym, że byś musiała na kilku ubraniach hafcik strzelić albo przygotować sobie jeden fartuszek i tylko w nim chodzić, czyli mundurek chiński :))) Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  25. Wszystko gotowe - silna, zwarta i... okazji do wystawienia karteczki nie było, bo ... mnie nie pomylił, buuu....:)

    OdpowiedzUsuń
  26. krotka będzie ta relacja.."I co się tak śmiejesz... Jola" - powiedział na początku zajęć. A jak wzięłam oddech, żeby powiedzieć, że jestem Ewa, powiedział "Wiem, Ewa jesteś"... I nie pomylił do końca zajęć. A ja nie wyjęłam karteczki... Ale mam ją w książce:) Nigdy nie wiadomo kiedy się przyda:)))

    OdpowiedzUsuń