środa, 27 kwietnia 2011

z wiosną w tle


Od rana chodził mi po głowie pomysł na notkę. Chodził i w końcu sobie poszedł. Za nic nie potrafię sobie przypomnieć nawet wątku. Pamiętam tylko, że był… Coraz gorzej ze mną, czy jak? Do tego kompletnie nic mi ostatnio nie wychodzi. Nawet ciasto świąteczne zamiast na stole, wylądowało w koszu na śmieci… A zawsze się udawało. Aż do soboty… Cokolwiek zaplanuję – też wielka klapa. I nie chcę być złym prorokiem, ale czuję w kościach, że i z wakacyjnych planów będzie piękna katastrofa, że tak to ujmę słowami niejakiego Greka Zorby. Z tego wszystkiego aż się boję wrócić jutro do pracy. Ale może od jutra los będzie dla mnie łaskawszy?... W końcu ile można…

A Święta? Wielkanocne niebo zaciągnęło się chmurami i płakało sobie całą niedzielę. Ale świąt na szczęście nie popsuło. Przecież nie jest ważne jaka jest pogoda za oknem, ważne jaka jest w sercu. Choć w moim akurat ciemność zapadła nieprzenikniona, gdy się okazało, że świąteczne plany legły w gruzach z wielkim hukiem i trzaskiem.

Taka już nasza ludzka natura okropna, że zamiast cieszyć się tym co mamy, narzekamy, że czegoś nie ma. Pamiętając więc o tej strasznej prawidłowości starałam się, jak mogłam, nie myśleć o tym „co by było gdyby..”, a skupiając się na tym co jest. Było to trochę trudne i zdarzały się „zawiasy”, ale chyba dałam radę. Chyba, bo nie mnie to oceniać… Ważne, że było rodzinnie. I to się liczy.

Hmm… Czy ja przed chwilą napisałam, że jutro idę do pracy? Serio jutro trzeba do pracy? Ojej…

 

P.S. Po dłuższym zastanowieniu się stwierdziłam, że jednak coś mi się dzisiaj udało. Wyciągnąć Tatę na spacer i zrobić kilka zdjęć pani Wiośnie. I zmoknąć mi się udało. Udało mi się też coś zaplanować na niedzielę, ale ze względu na zadziwiające tzw. sytuacje niezależne ode mnie, niedzielne plany pozostawię biegowi wypadków. Trzymając oczywiście rękę na pulsie. Żeby nie było, że mi nie zależy;)

 

 

  



  

 


  

9 komentarzy:

  1. Najważniejsze, że zieleni już tyle! Tylko oczy paść...

    OdpowiedzUsuń
  2. Czasem są gorsze dni, na szczęście następny ranek niesie radość. A wiosną o dobry nastrój łatwiej, bo przecież mimo deszczu wiosna już przyszła.

    OdpowiedzUsuń
  3. a będzie jeszcze więcej... :)

    OdpowiedzUsuń
  4. "Jutro będzie lepiej" - prawda?:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Publikuj swoje teksty w wirtualnym Czasopiśmie tworzonym przez wszystkich czytelników. Promuj swój blog lub pisz anonimowo. Wirtulandia.pl - czytamy, publikujemy, komentujemy. Serdecznie zapraszamy do wzięcia udziału w nowym projekcie.

    OdpowiedzUsuń
  6. ważne,że się zazieleniło!!!jeszcze dwa dni i znowu oddech, no poza tym,że nasze umyśliły na drugiego...radę i szkolenia! ha!!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. U nas, póki co, plan na drugiego w teczce pt "Tajne przez poufne"... A najlepsze w tym jest to, że nikt nie powiedział oficjalnie, że idziemy, ani, że mamy wolne:D To dopiero jazda bez trzymanki :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Czyli jakieś plusy się znalazły - to dobrze :-)Ja od wczoraj biegam niczym z piórkiem w czterech literach i pewnie odpocznę nieco w trzy pierwsze dni matur. A potem od nowa.

    OdpowiedzUsuń
  9. O tej porze już wszystko za Tobą, jak się domyślam:) To teraz kilka dni oddechu i potem - byle do wakacji:)

    OdpowiedzUsuń