czwartek, 7 kwietnia 2011

córka marnotrawna powraca na blogowe łono


I od czego tu zacząć? Bo po głowie przez cały ten czas niepisania przewalały się niemal tabuny myśli, ale gdy tylko postanowiłam je przekształcić je w słowo pisane – wyparowały wszystkie, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki…

Siedzę na krześle cała obolała, bo Agatka postanowiła dać wycisk naszym mięśniom brzucha. I dała. Obowiązuje zakaz rozśmieszania, zmuszania do kichania, kaszlu i broń Boże – dotykania mojego obolałego ciała pedagogicznego. Czuję się jakby mnie ktoś porządnie kijem poobkładał. Boli wszystko. Podobno to znak, że się przyłożyłam do ćwiczeń… uhm… To następnym razem poobijam się troszeczkę, skoro i tak czuję się jak poobijana ;) Ale, ale - udało mi się nieco ujarzmić ogromniastą piłkową potworę. W ubiegłym tygodniu ani razu z niej nie spadłam, a to już sukces nie lada:) Dzisiaj Agata miała iść na jakieś warsztaty dotyczące odpowiednich ćwiczeń dla pozbycia się niechcianej tkanki tłuszczowej. I gdy tylko to oznajmiła między jednym a drugim machnięciem dolnymi odnóżami, moje szanowne koleżanki spojrzały na mnie.

- O nie, – uśmiechnęłam się z poziomu podłogi – na mnie tego ćwiczyć nie będziecie!:)

Bo właściwie to powinnam zacząć od tego, że odzyskałam 1,5 kilo. Haha:) Wiem, mało kto się cieszy z takich wieści, ale nawet nie macie pojęcia jaki mi się banan wymalował na twarzy, gdy moja magiczna waga pokazała te kilogramy na plusie. Jeszcze trochę, troszeczkę, kilka tygodni i powinno być dobrze. O ile znów ktoś lub coś, nie postanowi mi zafundować porządnej dawki stresu. Mam nadzieję, że tak się nie stanie. Choć, znając moje szczęście do ściągania sobie na głowę problemów, a nawet przyciągania do siebie ludzi, zwłaszcza płci przeciwnej, dla których mam tylko jedno, zbyt dosadne określenie  - nic mnie nie zdziwi …

W każdym razie, po raz kolejny w ostatnim czasie przekonałam się co znaczy przyjaźń. To nic, że czasem są to długie godziny z uchem przyklejonym do telefonu, pobudki o 3 rano, spacery w deszczu, rozmowy przy kawie i papierosie. Ważne, że przynoszą efekty i pozwalają spojrzeć na wszystko z dystansu. Nawet nie pamiętam kiedy ostatnio te rozmowy były tak poważne, otwarte, a nawet intymne w swej treści.

A tak w ogóle – napisał do mnie jakiś Hindus na fcb:) Że ja niby „cute” i „beautifull” i że będzie w Polsce w przyszłym tygodniu i chciałby mnie zaprosić na kolację. Za to ostatnim zdaniem przeszedł sam siebie: czy chciałabym coś z jego kraju, bo on mi to przywiezie jako przyjacielski podarunek. Uśmiałam się nieziemsko. Odpisywać nie mam zamiaru, ale… Hmmm.. Moje koleżanki z pracy doradziły bym poprosiła o jakąś krowę, bo to i mleko i mięso w razie czego. Ale może cukru by trochę przywiózł? Albo benzyny?...U nas to takie drogie… :)

 

 

 

 

 

9 komentarzy:

  1. Jako Waćpani funtów w wadze nie dostaje, od serca się mogę podzielić, bom cyrkumferencji zgoła mistrza Zagłoby godnej, tedy mnie nie zbraknie, jak tam paru sobie ujmę...:) Kłaniam nisko:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Haha:) Gdyby się tak dało... :D Nie jesteś pierwszą osobą, która proponuje taką wymianę kilogramów. Niestety.. Nie da się...Zaglądnęłam Do Ciebie - pięknie napisane w kwestyi ślaskiej, pięknie.. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ewutku, krowy nie, bo ich krowy to skóra i kości. No chyba ,że chcesz skórę na torebkę:)Proponuje byś sobie zamówiła skrzynię- kufer z cedrowego drewna, bo w niej dobrze jest przechowywać wełnę- mole nie lubią tego zapachu, albo może po prostu naszyjnik z sandałowego drewna- jego zapach działa kojąco na zmysły.Co prawda zapach tego drewna ulotni się po 5-ciu latach, ale 5 lat pachnie- przynajmniej mój tyle lat pachniał. W tym roku w Indiach z cukrem też kiepsko, bo pola trzciny cukrowej zniszczyła powódz. Fajnie, że wracasz na blog!Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Aż sie wystraszyła, że moje ciało też przybierze te półtora kilo od czytania Ciebie:) Hindusa z kolacja zazdraszczam, bo z kolacją, czy to był obiad?:) gance gal:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Przyjaźń zawsze bezcenna, gdy prawdziwa! A Hindus? Co Ci szkodzi spożyć kolacyjkę... Zawszeć to szansa na jakąś wymianę kulturową!

    OdpowiedzUsuń
  6. Czyli ani cuker, ani krowa?... Hmmm... To może faktycznie jakaś skrzynia cedrowa.. Tylko, gdzie ja ją postawię?:)Miłego:)))

    OdpowiedzUsuń
  7. Hindus z kolacją, nie z obiadem:) Ale i tak czy tak podziękuję:) Jakby jeszcze choć ciut piękniejszy od smoka by był, ale niestety... Wawelski przy nim jak bóg - choć nie grecki:)

    OdpowiedzUsuń
  8. A mnie się cosik wydaje, że temu panu się portale pomyliły:) Chyba wolę zjeść kolację z przyjaciółmi. I dostać w prezencie ich uśmiech. Hindus mi do niczego nie potrzebny. W dodatku taki przystojny inaczej;)

    OdpowiedzUsuń
  9. mężczyzna nie musi byc piekny, wystarczy że ma w sobie coś:)

    OdpowiedzUsuń