środa, 24 czerwca 2009

BMI, czyli matematyka i ja


Z sobotniego numeru „Wybiórczej” wypadła wkładka z tabelami kalorii. Nie wiem, tak szczerze mówiąc, nawet jak się to czyta, bo liczenie kalorii to dla mnie całkiem obca dziedzina nauk matematycznych. Obca do tego stopnia, że nawet jak z radością stwierdzę nieznaczne wahnięcie wagi o kilogram lub dwa na moją korzyść (co dla wielu byłoby pewnie powodem do rozpaczy…), niemal natychmiast słyszę od pań sprzątaczek „Ale nam pani jakoś schudła”… No i radość z zyskania kilku kilogramów pryska, bo jak można przytyć na wadze i schudnąć w oczach równocześnie?
W każdym razie, z miną znawcy zaczęłam studiować tabelki, a po odwróceniu strony dostrzegłam ów słynny symbol BMI. I kolejną tabelkę z normami rzeczonego.
Policzę sobie, a co! A jak wyjdzie jak trzeba, to niech mi dadzą święty spokój z gadaniem, żem za chuda – pomyślałam i sięgnęłam po komórkę. Ale nie z zamiarem zadzwonienia po znajomego matematyka, lecz by uruchomić mój super kalkulator umieszczony tam przez producenta.
No to co my tu mamy? Waga przez wzrost do kwadratu.
Mama z niepokojem śledziła ruchy palców na klawiaturze i obserwowała moją minę, jakby chcąc wywnioskować na jej podstawie, czy córcię trzeba dotuczyć jak gęś na święta, czy może te ilości jedzenia, które pochłania (a pochłania w ilościach wywołujących zdziwienie na niejednej twarzy… w każdym razie na szkolnych imprezach już mi przestano liczyć ilości zjedzonych kanapek pilnując się, by dotrzeć do stołu przede mną:) ) są już wystarczające.
Ciszę pokoju przeszył dziki śmiech. To ja. Po sprawdzeniu mojego wyniku w tabelce. 
- Mamo! To jest chroniczne niedożywienie III stopnia! Dla mnie nie ma danych w tej tabeli!
Mama zaniepokojona spojrzała w tabelkę, na wzór, w tabelkę, na kalkulator i z zadumą w głosie powiedziała:
- A może to trzeba jakoś inaczej policzyć?
- No ale jak inaczej? Wzór to wzór. Masa ciała przez wzrost do kwadratu!
- Ale może ta „2” to im się przez przypadek drukła taka mała. Może to ma być razy dwa.
„W sumie, nie jest to głupie. Może to jest jakiś przypis, a nie potęga” – pomyślałam. I zaczęłam szukać odnośnika. Nie było. Czyli mnożymy razy dwa. Może tym razem się załapię na jakąś rubryczkę…
Było trochę lepiej, ale dalej brakło danych w tabeli.
- Może trzeba odwrotnie? – mama znów zerknęła mi przez ramię. – Może to trzeba wzrost przez wagę?
Taaa… Ze skrajności w skrajność. Dane 100 razy przekroczyły normy dla otyłości III stopnia. Musi być jakiś sposób. Przecież ja po szkołach jestem, z tytułem magistra w kieszeni. Nie szkodzi, że nauk humanistycznych, ale z matematyką sobie przecież radzę. Skoro liczę frekwencję, to z procentami (przynajmniej tymi matematycznymi) nie mam problemów, czyli że z potęgami i mnożeniem też sobie muszę poradzić.
I w tym momencie mój sokoli wzrok dostrzegł… Masa ciała przez wzrost do kwadratu, ale… Wzrost w metrach, nie w centymetrach… Czyli z matematyką nie jest źle. Gorzej z czytaniem ze zrozumieniem.
Policzyłam. Uff… Mieszczę się w normie. I jak powiedziałam: niech mi nikt więcej nie mówi, że jestem za chuda:)



14 komentarzy:

  1. No widzisz Ewutku, grunt to skumać o co biega. Poza tym nie wolna o nikim mówić "chuda", tylko szczupła, drobnej budowy. I ładnie to brzmi, prawda?Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj Effka! Moja własna, prywatna, osobista siostra postanowiła się odchudzać. Nabyła w tym celu drogą kupna zeszyt 16-kartkowy i jakąś tabelę kaloryczności potraw. Przez trzy dni jadła jak zwykle zapisując skrupulatnie wszystko co spożyła (jak ją znam to chipsów zgaga nie wpisała). Po trzech dniach policzyła wszystko zgodnie z ową tabelą i... przestała zapisywać. Wyszło jej , że przez dwa dni była niedożywiona a jednego dwukrotnie przekroczyła normę. Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cha cha...zlękłaś się?...czytając zastanawiałam się dlaczego nie mogłaś sie połapać...O mnie mówią(grubasy),że chuda a ja mieszczę się w normie:160/53...może gdybym miała piersi trójkę to byloby więcej...Waga może być okej lecz piersiątka maja swoją wagę:-)))Pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  4. Oczywiście, że ładnie:) Dużo ładniej:) Bo ja nie jestem wcale chuda, tylko szczupła (choć niektórzy jeszcze dodają "przeraźliwie"). No i nie moja wina, że do tego jeszcze jestem wysoka... Moja Babcia zawsze o mnie mówiła "Długa jak miesiąc, chuda jak wypłata", o innych przysłowiach a propos chudych nie wspomnę:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam seredecznie:) Nie mam w swoim słowniku pojęcia "odchudzanie się", bo wtedy by mnie już całkiem od czci i wiary odsądzili:) I śmieszą mnie pytania o dietę, bo takowej też nie stosuję. Ale taka moja uroda, że co zjem to zaraz spalę. Choć nigdy nie wiadomo, czy i kiedy sie to wszystko odwróci przeciwko mnie... Mam nadzieję, że nigdy. W każym razie pomysł Twojej siostry z odchudzaniem się, mogłabym zastosować, ale w odwrotnym celu, tzn zapisywania tego co zjem i ile przy tym pochłonę kalorii. Ale ja za leniwa jestem na takie zapiski:)

    OdpowiedzUsuń
  6. dlaczego się nie mogłam połapać? hmmm... bo mnie jakaś pomroczność dopadła i nie doczytałam do końca o co chodzi w tym liczeniu:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Można się przeliczyć;-),mnie też się często zdarza:-))

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie przejmuj się, bo łatwiej przytyć niż schudnąc. Coś na ten temat wiem. Już przestałam się przejmować kaloriami, tylko co jakiś czas włażę na wagę i złażę zniesmaczona.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja się kaloriami nigdy nie przejowałam i mam nadzieję, że nigdy nie będę musiała się przejmować;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Oj to czytanie z e zrozumieniem, a tak się czepiamy naszych uczniów.

    OdpowiedzUsuń
  11. Aż wstyd, prawda? :)))

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak się czujesz dobrze tak jak jest to co się przejmować, co inni mówią, po prostu zazdroszczą :))) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. Czuję się bardzo dobrze:) Tylko czasem denerwujące jest ciągle słyszeć, że się schudło, jak jest dokładnie odwrotnie...

    OdpowiedzUsuń
  14. Tu policzysz swoje BMihttp://plaskibrzuch24.blogspot.com/2010/05/bmi-body-mass-index-oblicz-swoje-bmi.htmli Znajdziesz fajne ćwiczenia na płaski brzuch

    OdpowiedzUsuń