piątek, 12 czerwca 2009

bywa i tak:)


Człowiek wstaje skoro świt, czyli przed 10 i co? I od momentu otwarcia oczu wszystko jakby się sprzysięgło przeciw niemu. 
Szok pierwszy – na Wichrowym Wzgórzu znów nie ma ciepłej wody. Wrr…. Efekt jest taki, że choć już po 11, ja dalej biegam w piżamie, każdy włos jakby namierzał innego satelitę i w ogóle – dobrze, że nikt mnie nie widzi. Zaraz cofnę się do przeszłości, nastawię garnki z wodą, bo przecież wypadłaby się umyć, prawda? :)
Szok drugi – nie ma kawy! Noooo… Tu już mi lekko ciśnienie skoczyło, no bo jak to tak bez kawy… Nie tak do końca, że wcale nie ma, tylko moja ulubiona się skończyła. Czemu nie zrobiłam zapasu? Bardzo dobre pytanie… Tylko, że tak rzadko piłam kawę w domu przez ostatnie tygodnie (z racji niemal pomieszkiwania w szkole..), że straciłam nad tym kontrolę. Wczoraj rano wypiłam resztę i miałam iść dziś rano na zakupy- ale jak iść na zakupy w piżamie? :)
Szok trzeci – mleko do kawy się skończyło… Bo już w akcie rozpaczy zrobiłam sobie kawę, tę, której nie lubię, no ale jak to tak kawa bez mleka?… Wlałam takie normalne. Ale to przecież nie to samo.
Że niby marudzę? Eeee… Nie:) Odespałam wszystkie imprezy, łącznie ze środowym komersem. Obok mnie co prawda stos papierów, bo jeszcze trochę mi zostało do zrobienia papierkowej roboty, ale to na wieczór – teraz trzeba sobie poradzić z niedociągnięciami cywilizacji, hihi:)



8 komentarzy:

  1. Witaj Ewutku, pocieszę Cię- od świtu , kolejny dzień u sąsiadki zza ściany trwa remont, kują rowki w betonowej ścianie, bo kładą nowe kable. Wyjechaliśmy ze ślubnym na zakupy, po czym się okazało,że są zablokowane wszelkie drogi dojazdowe do nas, bo trwa tzw. weekendowy remont nawierzchni. To , co powinno nam zająć najwyżej 15 minut - zajęlo 50 minut. Wogóle ostatnio ciągle siedzę lub leżę w hałasie. Wpierw był remont węzła cieplnego w moim budynku i tam robili ze ścian szwajcarski ser z dziurami przez kilka dni, teraz ten remont u sąsiadki, a poprzedniej nocy, 200 m od mego domu kładli nawierzchnię, przez całą noc, jeżdziły jakieś przesliczne maszyny drogowe, a hałas i łomot były do 3 rano.Kiepskie dni nastały.Miłego dla Ciebie, :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No to niezbyt ciekawie.. U mnie przynajmniej już wszystko wróciło do normy, tzn. woda leci, kawa w szafce, mleko w lodówce i nawet eklery w piecu się pięknie rumienią:) Remontów póki co nigdzie nie słychać, ale pewnie jak się tylko zaczną wakacje - stukanie młotków i wycie wiertarek będzie słychać zewsząd - jak co roku. A ja mam zamiar przewrócić swoje mieszkanie do góry nogami dopiero na jesień, wakacje są od leniuchowania:) (i to mówi ta, co będzie mieć 14 miesięcy wakacji:D )Buziaki:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak u mnie...nie ma z rana kawy wszystko na nic...i musi być smietanka a kawa najlepsza. Miałaś przygodę;)Buziaczki.

    OdpowiedzUsuń
  4. Woda to faktycznie problem ale kawa i mleczko, można zawsze jakiś zamiennik chociaż ja się nie znam kawy nie pijam :) Pozdrawiam piątkowo, wieczorowo

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak nie wypiję kawy to świat się nie zawali, ale będę trochę nieprzytomna cały dzień... Jedyny mój nałóg to właśnie kawa:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kawa kawie niestety nierówna, zatem nie każdą wypiję z tzw. smakiem... No ale jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma:)Pozdrawiam weekendowo:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ewo, dobrze, że taki dzień, gdy kawa, mleko, cukier i inne potrzebne rzeczy sie skonczyły, zdarza sie tylko raz na jakis czas, no i doskonale, że już minął.

    OdpowiedzUsuń
  8. Mnie się ostatnio zdarza zbyt często:) Ale i to minie, mam nadzieję:)))

    OdpowiedzUsuń