piątek, 20 listopada 2009

Tam-tara-ra-tam-taaaaaammmmm


Niniejszym odtrąbiłam koniec koszmaru zwanego remontem. Co prawda Ewa stwierdziła, że jak mnie zna, to za jakiś czas znów coś rozgrzebię (a ciągle jest co:) ), ale póki co napawam się nowościami. Walka to była długa, ale wychodzę z niej z tarczą. Wszystko wisi, stoi i leży gdzie powinno. Teraz tylko… muszę zapamiętać dokładnie co gdzie jest:) Bo oczywiście nie jest tam gdzie było jeszcze dwa miesiące temu. Zatem przede mną czas błądzenia po własnym mieszkaniu i szukania wszystkiego. Ale do następnego remontu nauczę się gdzie czego szukać. Tfu! Do jakiego remontu ja się pytam??? :)
I tylu pożytecznych rzeczy się nauczyłam przez ten czas. Te wszystkie gipsy, tynki, farby, drzwi, klamki i inne dziwne rzeczy, które mi przyszło kupować… I już wiem, że przy drzwiach do łazienki trzeba uważać, by nie kupić prawych klamek do lewych drzwi… A tak właśnie zrobiłam, gapa… Bo do pokoju klamki są uniwersalne, a do łazienek już nie… 
Nawet grubość i długość śrub to już żadna chińszczyzna dla mnie. Może szafy sama bym nie złożyła, bo pewnie nie trzymałaby pionu, ale roletkę do zasuwania szafki – o, to już bym sobie poradziła. W końcu tyle godzin spędziłam z moim miłym panem Majstrem. Tu podglądnęłam, tam dopytałam, tam sam tłumaczył jak małemu dziecku…
I te nieszczęsne kolory. Aż podskoczyłam jak oparzona, gdy w środę krzyknął z przedpokoju:
- Ale niesamowicie wygląda ten orzech z tym szampanem!
- Matko jedyna, jaki znowu szampan?! – krzyknęłam przerażona, szukając błędnym wzrokiem czegoś co można by podciągnąć pod szampan. A pan się uśmiechnął szeroko pokazując mi … okucia do szafy. W życiu bym nie wpadła na to, że to jakiś szampan, no ale w końcu to on kupował i pewnie pod taką nazwą te okucia funkcjonowały w hurtowni. Bo miał przykazane, że ma być podobne do klamek, żadne białe, srebrne, czy złotopodobne… Zresztą ten sam kolor na moich klamkach nosi nazwę „antyczny mosiądz”… Dziwne? Eee… Wcale. Zagadnienia kolorów już przerabialiśmy przecież:) Ale to nie tylko przy farbach można się pobawić nazwami kolorów. Moja szafa to zestawienie orzecha i klonu (a dokładniej nazywa się to klon jasny Vancouver). Drzwi wejściowe to złoty dąb. Że niby tu dąb, a tu orzech? Żadna różnica:) Wyglądają, jakby z kompletu. Więc uwaga – będzie ciąg dalszy. Wszystkie drzwi wewnętrzne to… dąb:) I nijak się ma ten dąb to tego z drzwi wejściowych. Więc temat kolorów uważam za zamknięty:)
I temat remontu też. I już Was nie będę na ten temat zanudzać. Teraz biorę się za to opasłe tomisko, które od kilku tygodni straszy mnie z półki przy łóżku i już mam całą listę pobożnych życzeń do pani z biblioteki. Mam nadzieję, że uda mi się to wszystko przeczytać zanim mi się urlop skończy. Bo potem… To już tylko kartkówkowe bzdury mi zostają do czytania. No i radosna twórczość własna na potrzeby nie wiadomo kogo…



24 komentarze:

  1. Sam tytul mnie rozbawil. Piszesz na luzie i z humorem az chce sie wciaz tylko czytac a geba sama sie smiejd. Ewutka,nauczylas sie to i owo. Bardzo dobrze. Lubisz podpatrywac i pracowac-ja tez. Wiesz co?. Gdybysby sie obie zebraly moglybysmy zalozyc wlasna firme remontowa,hihi... A czemu nie??! Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Człek się jednak uczy całe życie! I przy okazji remontów też... I przy okazji szkolnych przedstawień, jak się okazuje w moim przypadku! Vivat academia, vivat profesores!

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo sie cieszę, że remont masz z głowy,Ja swojego to się chyba nigdy nie doczekam bo stale coś innego wypada.A w domu fachowca mam w osobie Crisa.Prawdę powiada przysłowie , że "szewc bez butów chodzi".No żeż....Pisz Waćpanna,pisz-ja tam bardzo lubię Cię czytać!I co za grube tomiszcze tak Cię nęci?

    OdpowiedzUsuń
  4. Ewutku, szampana czas zacząć, skoro już masz wreszcie klar na pokładzie.Wszelkie przemeblowania wiodą do tego,że część dóbr materialnych gdzieś przepada, nawet jeśli ich dotąd nie wyrzuciłaś.Znikają z oczu,bo nie ma ich tam, gdzie dotąd miały swe miejsce.Ja zauważyłam,że gdy mam tzw. bałagan, to wszystko mogę znależć - ale wystarczy to wszystko poukładać i.....cześć, szukam wszystkiego.Cieszę się,że jesteś zadowolona.Twoje zdrowie, tym szampanem piję.Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie dziwię się Twej radości, ja też odetchnęłam z ulgą po czterech miesiącach remontu i jakoś nie palę się do następnego, choć został jeszcze pokój córki i balkon.Też się dziwiłam, gdy dowiedziałam się, że fugi w łazience nazywają się manhattan, w kuchni były miętowe.Teraz czytam powieść "Ostatni legionista"z czasów upadku Cesarstwa Zachodniorzymskiego, ale jak na mój gust za dużo krwi.Życzę miłego weekendu.

    OdpowiedzUsuń
  6. Czterech miesięcy bym pewnie nie wytrzymała, więc podziwiam z całego serca:) Gdyby nie to, że wymyśliłam sobie takie "dziwne" kolory szafy, już dawno byłoby po wszystkim, a tak... Trzeba było czekać na płyty w odpowiednim kolorze. Ale już wszystko za mną. Właśnie skończyłam sprzątać i właściwie mogłyby już być święta. Skoro mam wszystko tak dokładnie wysprzątane, łacznie z oknami...:)))Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  7. Oj, szampan mi szkodzi. I to zdecydowanie:) Więc pozwól, że wzniosę toast winem:)A z tym bałaganem mam podobnie. Nazywam to "nieład artystyczny" i dokładnie wiem co gdzie jest.... Tylko gdy postanowię posprzątać - koniec. Mogę szukać, a i tak nie znajdę:)Pozdrawiam:))

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo się cieszę, że i Ty się cieszysz z końca mojej męczarni:) Choć tak naprawdę, to ja uwielbiam takie robienie bałaganu tylko po to, żeby było inaczej. Jak normalnie w życiu nie lubię zmian i najnormalniej w świecie mnie przerażają, tak wszelkie zmiany w mieszkaniu to jakiś nałóg. Ale to mam akurat po mamie. Ona też wiecznie coś przestawiała (i przestawia dalej).Tomisko? Oj:) Grubaśne. Od czasów studiów sobie obiecywałam, że do niego kiedyś wrócę i właśnie nastało owo "kiedyś'. "Hitler. Studium tyranii" Bullock'a...

    OdpowiedzUsuń
  9. Moja św. pamięci babcia zawsze powtarzała "Człowiek się całe życie uczy a i tak głupi umiera". A wiesz, że ja też nie wiedziałam, że z welurem to może być dwukolorowo? I znowu się czegoś nauczyłam:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Już mi radzono, że gdyby mi się bardzo w kość dała praca w szkole, to mogę spróbować sił w branży remontowej. Zatem kto wie, kto wie...:)))

    OdpowiedzUsuń
  11. No, my tez sie czegos przez ten remont nauczylismy :-) W kazdym razie gratulacje i milego pomieszkiwania.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ale tylko w drobnych naprawach...

    OdpowiedzUsuń
  13. No to gratulacje z powodu zakończenia remontu, rozumiem co czujesz i wiem jak się cieszysz, przyjemnie, nie? :) Co do ostatniego zdania Twojej notki to jestem normalnie zdegustowany, jak to nie wiadomo kogo??? :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  14. Ale mnie o tę szkolną radosną twórczość chodziło:) Bo ja naprawdę nie wiem, kto czyta te wszystkie produkowane przez nas bzdety pt. "programy naprawcze", "misje szkoły", "wizje szkoły" i inne takie... Ja czasem nie rozumiem co tam jest napisane, a co dopiero to napisać samemu...

    OdpowiedzUsuń
  15. Witaj Ewulko! Tak jak Ty nie możesz pewnych rzeczy znaleźć po remoncie tak i ja szukam większości rzeczy w kuchni po każdej wizycie mojej "kochanej" teściowej. "Kochanej" bo my się z teściową kochamy - ona siebie i ja siebie. Tyle tylko, że szybko przywykniesz do tego gdzie co jest - ja taką sytuację mam cyklicznie. Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja co prawda nie mam teściowej, ale czasem moja własna Mama mi starczy:) Coraz częściej się śmieję (choć smutnawo...), że ona nie przychodzi do mnie z wizytą ,a z wizytacją. Kiedyś próbowała mi meblować mieszkanie, przestawiała wszystko w kuchni , bo "jak ty tak możesz to mieć tu a nie tu", ale teraz już na wejsciu ma przykaz "tylko mi nie mebluj", a przy zapędach przesuwania czegokolwiek od razu wracam z rzeczą na miejsce mówiąc, że to moje mieszkanie i widać mnie się bardziej podoba tak... Przy pierwszych takich próbach "stawania okoniem" była rozdrażniona, wprost obrażona. Ale spokojnie jej tłumaczyłam, że to nic przeciw niej, tylko po prostu po mojemu. Bo mnie tak łatwiej, poręczniej, bo to czy tamto...Nie mam pojęcia, czy z teściową bym tak umiała, ale znajac mój uparty charakter, pewnie byłoby tak samo... I albo byśmy się "pokochały", albo faktycznie polubiły:)A zatem cierpliwości w odnajdywaniu tego, co zniknęło z miejsca po wizycie teściowej:)))

    OdpowiedzUsuń
  17. Ja też jestem ciągle w bibliotece. Remonty to ja ostatnio ciągle podglądam u młodych i się cieszę,że nie u mnie hehe.Uleczka

    OdpowiedzUsuń
  18. no to z górki:)a kartkówki..to ja już zmilczę...

    OdpowiedzUsuń
  19. Ja to muszę zatrąbić w końcu na jego rozpoczęcie...a to niezwykle trudne:)

    OdpowiedzUsuń
  20. Ja też się cieszę, że JUŻ nie u mnie:))

    OdpowiedzUsuń
  21. czasem żałuję, że nie zapisuję tych "mądrości", bo czytając je płaczę ze śmiechu niejednokrotnie:)

    OdpowiedzUsuń
  22. oj, chyba najtrudniejsze w tym wszystkim... bo ma się swiadomość konsekwencji, czyli tego wiecznego rozgardiaszu i wywrócenia wszystkiego do góry nogami... dasz radę:)

    OdpowiedzUsuń
  23. Niestety, przez remontem naszego mieszkania administrator wymyślił wymianę kanalizacji w moim wieżowcu, która trwała półtora miesiąca. Na dodatek pan Boguś, który robił nam remont, miał też robotę w innym mieszkaniu i tak wszystko się przeciągnęło, a my żyliśmy w rozbabranym mieszkaniu.P.S. Z rozpędu napisałam źle tytuł książki, dokładnie to "Ostatni legion", choć ja na razie czytałam tylko o jednym legioniście Aureliuszu. Od pewnego młodego człowieka dowiedziałam się, że nakręcono taki film. Sprawdziłam- nakrręcono.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń