sobota, 7 lutego 2009

wiosna?

Otworzyłam balkon na oścież. Niech słonko pocałuje te niezliczone ilości zieleni po drugiej stronie pokoju. Przed momentem zadzwonił dzwoneczek (ze słoniami oczywiście) zawieszony nad drzwiami balkonowymi. Aż pobiegłam zobaczyć co się dzieje, ktoś wchodzi, jakiś ptak wpadł do pokoju? Nie, to wiatr się rozhulał i trochę mi przywiał do mieszkania wiosennego powietrza. Ostatni raz wesoły dźwięk dzwoneczka zabrzmiał latem. Aż się uśmiechnęłam sama do siebie. Miła odmiana po tych ostatnich dniach.
Jest 13 stopni na plusie. Wiem, że to jeszcze nie to, to jeszcze nie wiosna, jeszcze spadnie śnieg, to znowu coś się poprzestawiało w pogodzie na kilka dni. Ale jeszcze ze dwa dni tych angielskich mgieł i dostałabym totalnego świra. Dziś przesadzam kwiatki, idę na spacer i słucham tylko takich rytmów. Taka mała wiosna w środku zimy. Skosna - dzięki za linka, Beatris - dzięki za przyspieszony kurs robienia takich cudeńków [mam nadzieję, że się uda;)] a wszystkim za to, że są:)

24 komentarze:

  1. Ewka, dobrze wiesz, że ja mam piosenki na każdą porę dnia i nocy, na każdą okazję- na każdy stan ducha :D ale piosenek tzw. 'poprawiaczy humoru' mam multum :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj Effciu, u mnie tez dzis świecilo słońce i też była iemalwiosna. Sąsiadkam,nie jednak poinformowałą,że jutro ma być chłodniej i śnieg z deszczem. No cóż, pożyjemy, zobaczymy...Dobrze,że Ci przeminęło, pewnie ten wiatr z balkonu pomógł:)))pozdrawiam Cie wiosennie,

    OdpowiedzUsuń
  3. beatris3076@op.pl7 lutego 2009 21:00

    lubię te delikatne dzwonki przy oknie,nastrajają mnie radośnie...dzisiejszy ciepły dzień i sprawy które wyszły u mnie w trakcie też nastrajają pozytywnie...oczywiście nie wszystkie ...ale zawsze:)pozdrowionka:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Prawda że warto przeżyć zimę, aby takie cudeńka wiosenne doświadczać? Co więcej, będzie ich coraz więcej i gęściej!!! Życie jest piękne:) A ja wczoraj przejeżdżałam przez Mysłowice i pomyślałam o Tobie jak zobaczyłam nazwę miejscowości:)Pozdrówki powycieczkowe:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Miło, że Ktoś o mnie wczoraj pomyślał:) Bo ja osobiście wolę wczorajszego dnia nie pamiętać... Był okropny:(Mam nadzieję, że wycieczka się udała,a miasto zbytnio nie przestraszyło :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nauczyłam się cieszyć nawet najmniejszą drobnostką. Ale nie zadowalam się nadal byle czym. Póki co, ciagle jeszcze ze sobą walczę i sklejam się w jeden spójny kawałek. Idzie powoli i opornie - ale idzie, i to jest ważne. Trzymam tez kciuki za Ciebie, niech się poukłada jak najbardziej po Twojej myśli:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Oj, bardzo pomógł. Dźwięk dzwoneczków spowodował, że usiadłam i napisałam tego posta, choć wcale nie miałam takiego zamiaru. Zdarza mi się czasem działać pod wpływem impulsu. Nie wiem czy to dobrze, czy źle, bo nie myślę o tym w tych kategoriach. Od jutra faktycznie ma padać deszcz a w połowie tygodnia ma wrócić zima. Lubię śnieg, więc niech pada, ale niech nie będzie błota i mgły.Nie mogłam się dziś oprzeć i kupiłam sobie bukiet tulipanów - trochę wiosny za oknem i trochę w mieszkaniu.Pozdrawiam więc tulipanowo:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak, wiem. Coś w stylu "Piosenka jest dobra na wszystko"... Jak się trafi na odpowiednią piosenke to i nic więcej nie trzeba dodawać, jej słowa są zbyt wymowne. Znamy to obie, prawda? Pamiętam jak mi ostatnio zakazałaś "Nie nie, tego nie słuchamy"... Nie trzeba zresztą daleko szukac, że piosenka jest czasem lekiem na całe zło i najlepszym źródłem inspiracji - wystarczy spojrzeć na opisy na gg, albo wpisy na blogach wszelkiego typu - przegląd list przebojów od wspólczesności po całe wieki wstecz. Choć czasem i ona nie pomoże....Ale to ja może kiedyś wysmaruje posta na ten temat, bo zaraz się rozpiszę i wyjdzie, że odpowiedź do komentarza jest dłuższa od komentarza i posta razem wziętych, czyli cała ja....

    OdpowiedzUsuń
  9. Ojej a dlaczemu okropny? Przykro mi....A wycieczka się bardzo udała...Mmmmm Jak ja lubię podróżować!! W miłym towarzystwie,podszkalając angielski-pojechaliśmy po mojego szwagra na lotnisko (dla nas to prawie 300km drogi) A szwagier ani be po polsku- więc burza mózgów po angielskiemu-francuskiemu i włoskiemu! Boska wycieczka-Kraków,Katowice,Mysłowice, Sosowiec,Będzin-tam spoczywa moja prababka...Było więcej niż miło! Pozdrówki

    OdpowiedzUsuń
  10. No to faktycznie wycieczka jak się patrzy, skoro w drodze z lub do Balic zaliczyliście Będzin czy Sosnowiec:) Ostatnio na wakacje leciałam z Pyrzowic, bo - jakoś tak uznałyśmy z Przyjaciółką, że jak są loty z Katowic to się do Krakowa pchać nie będziemy. I okazało się, że tak na dobrą sprawę i tu i tu jest dokładnie ta sama droga, a nawet do Balic jest ciut bliżej, albo przynajmniej szybciej - bo jak mój Brat przyciśnie gazu, a A-4 akurat jest przejezdna to i w 30 min można przejechać od bramek do bramek. Tylko - no właśnie, jak jest przejezdna... Wobec tego życzę Ci połamania języka i burzy mózgów, za kilka dni opanujecie i język migowy, więc będziecie się rozumieć bez problemów:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Łej kochana, a zabawa w tym że szwagroski przyleciał na Pyrzowice właśnie:))) Ale ja mam takiego znajomego (mój M nie mógł jechać), który lubi zwiedzać,pokręcić się,nie ma z tym problemu. Jest po prostu bardzo spontaniczny...jak ja...Raczej nasi małżonkowie-jego żona i mój mąż są znowu mniej spontaniczni...Więc na wycieczce było baardzo fajnie-bo bez ich jęczenia, że szkoda pieniędzy na benzyne, ale po co i w ogóle hehehe! A my z Miśkiem(tym znajomym) jak małe dzieci hehehe:) Pozdrówki!

    OdpowiedzUsuń
  12. Aaaaaa.... :) No to już rozumiem skąd ten Będzin i Sosnowiec:D A czemu zrozumiałam, że Balice? Pewnie mnie Kraków zmylił:)Pozdrawiam trochę z angielska - bo leje i mgła, czyli przeciwnieństwo wczorajszej pięknej pogody

    OdpowiedzUsuń
  13. Effka, zachłysnęłam się Twoją notką, nabrałam w płuca wiosennego powietrza, usłyszałam nawet te delikatne dzwoneczki! Na moim niebie przepychanka zimy z wiosną, jeden dzień słoneczny ciepły, nazajutrz ponuro, i tak od paru dni. Nic dziwnego, że od wczoraj mam migrenę i huśtawka nastrojów... Z innej beczki, czy chciałabyś może czytać moją opowieść w odcinkach ("Engelhaus")? Pytam niezobowiązująco, znając Twoją miłość do słowa pisanego. Jeżeli tak, to napisz do mnie, potrzebny bowiem e-mail (blog jest na zaproszenia). Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
  14. Było - minęło, można powiedzieć:( Rano padał deszcz, a gdy przed chwilą spojrzałam przez okno - spadł śnieg... Faktycznie była to taka mała wiosna w środku zimy... Szukam ciągle moje dobrego humoru, ale zaszył się gdzieś w ciemnym kącie i nie potrafię do niego dotrzeć. Mam nadzieję, że się szybko znajdzie. Cieszę się jednakże, że trochę wiosny dzięki mojej notce zagościło i u Ciebie:) I dziękuję za zaproszenie - pewnie, że skorzystam:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Dziś znów angielskie mgły, niestety. U mnie przynajmniej ponuro było i deszcz siąpił. Ale kilka dni ciepła natchnęło mnie optymizmem, że może jednak wiosna już tuż.. :-)

    OdpowiedzUsuń
  16. U mnie znów zima zagościła... Wiosna musi poczekać na swój czas. Choć zatrzymałam ją sobie na dłużej w moim wazonie, w postaci wesołych tulipanów - i przynajmniej oczy mi się śmieją, jak na nie patrzę. Taki chwilowy poprawiacz humoru;)

    OdpowiedzUsuń
  17. U mnie na kilka godzin zawitała wiosna, poudawała, że wróciła zza morza, i sobie poszła:(

    OdpowiedzUsuń
  18. Narobiła nam wszystkim nadziei, połaskotała delikatnie i odeszła... W końcu jedna jaskółka wiosny nie czyni:) Musimy poczekać:))

    OdpowiedzUsuń
  19. ~Nola - starsza pani10 lutego 2009 18:09

    Witaj Effka, trafiłam do ciebie dzięki Anabell. Najpiękniejsze chwile najszybciej ulatują, ale wiosna jeszcze do nas wróci na długo, na pewno ta radosna chwila dodała ci energii. U mnie w zasadzie codziennie ładnie i wiosennie, a rano mrozi. Ja też czekam na wiosnę, a czy zauważyłaś ten specyficzny świeży zapach , w czasie tych pierwszych zwiastujących wiosnę dni, kiedy słońce roztapia zmarźniętą ziemię? Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  20. Witaj Nolu:) Tak, znam ten zapach - mówi się nawet "Czuć wiosnę w powietrzu" - i to dosłownie mozna wówczas poczuć zapach wiosny... Powiew wiosny był tym, czego mi trzeba było. No ale cóż - zima sobie o nas przypomniała i znów za oknem biało, a ja jak zwykle kręcę piruety na chodniku, bo ktoś zapomniał, żeby posypać piaskiem. Czyli wszystko w przyrodzie osiągnęło równowagę, tylko ja jakoś ciągle mam z tym problem;)Pozdrawiam gorąco i cieszę się z odwiedzin.

    OdpowiedzUsuń
  21. AtinablogBezdomna12 lutego 2009 12:23

    Tak, ten dzień był piękny i mimo, że wciąż byłam osłabiona chorobą, poszłam z dziećmi na długi spacer. Nie mogę się już doczekać tej prawdziwej wiosny:)

    OdpowiedzUsuń
  22. Niestety, wczoraj moje województwo zasypało śniegiem:(Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  23. U mnie też znów zimowo. Cóż - w końcu to luty:) Ale tchnienie wiosny było bardzo przyjemnym oderwaniem się od zimowej rzeczywistości. Dla mnie nawet bardzo przyjemnym.Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  24. Wspomnienie tamtego dnia chyba jeszcze długo mi bedzie towarzyszyc. Do pierwszych dni wiosny na pewno:)

    OdpowiedzUsuń