wtorek, 3 lutego 2009

Poczułam się "klepnięta" :)

Chyba czas najwyższy napisać coś więcej o sobie. Choć i tak z każdego kolejnego postu wyziera jakiś mniejszy czy większy kawałek mnie:) W związku z tym, wykorzystam "kwestionariusz" jaki jest na blogu Atiny i poczuję się niniejszym "klepnięta" :)
A zatem cierpliwości i - do dzieła:
4 miejsca, w których mieszkałam:
Najpierw było mieszkanie mojej Babci, czyli typowy śląski familok. Co prawda w pełnym tego słowa znaczeniu mieszkałam tam zaledwie rok i nie mam prawa nic z tego pamiętać, bo to był pierwszy rok mojego życia. Ale że wszystkie moje wspomnienia z dzieciństwa, aż do 12. roku życia, czyli do śmierci Babci, nieodłącznie wiążą się z tym miejscem, więc wpisuję.
Potem było mieszkanie moich Rodziców. Spędziłam w nim prawie całe moje dotychczasowe życie. I był taki czas, gdy wydawało mi się nawet, że będę tam mieszkać zawsze, bo jakoś trudno mi było sobie wyobrazić, by mogło byc inaczej...
A w tzw. międzyczasie było też Monte Mario w Rzymie. Tak, tak. Przyszedł taki czas, że trzeba było wyjechać i coś zarobić. Te miesiące spędzone z dala od domu (pierwszy raz tak daleko i pierwszy raz tak długo...) nauczyły mnie wiele. Opieka nad osobą chorą na raka mózgu była największym doświadczeniem, jakie mogłam zdobyć w życiu. I wtedy też wreszcie udało mi się znaleźć wspólny język z moją Siostrą (to ona mnie ściagnęła do pomocy, to nie była praca dla jednej osoby, a jej koleżanka znalazła inne, mniej męczące zajęcie) - i to procentuje do dziś.
No i na koniec - Wichrowe Wzgórze, czyli moje własne eM. Aktualnie znów wywrócone do góry nogami (książki na stosach, słonie w kartonie itd.), bo mi się przemeblowania zachciało (nadmiar wolnego czasu sprawia, że za dużo myślę :D ).
4 miejsca, które zwiedziłam:
Oczywiście Grecja:) Nie byłabym sobą, gdybym o niej nie wspomniała. I to w jednym kawałku wspominam, bo gdybym zaczęła wyliczać: Akropol, Delfy, Olimpia, Meteory i te wszystkie wyspy, na które zawitałam, to dużo za dużo przekroczyłabym ową magiczną czwórkę:)
Laurowe Wybrzeże też potraktuję całościowo. Choć Carcassone zasługuje na osobny rozdział w tej opowieści. Podobnie jak Nicea, Avignione czy Saint Tropes (hihi, żandarmów nie było, choć komisariat stoi), o Cannes nie wspomniając. A wiecie, że mam dłoń taką jak Mel Gibson? Idealnie pasowała do jego gwiazdy w Alei Gwiazd:)
No oczywiście Rzym - skoro tam mieszkałam, to zwiedziłam wzdłuż i wszerz. To właśnie wtedy pierwszy raz w życiu jadłam pizzę. Nawet się pytałam co to jest i czy aby na pewno dobre. I spaghetti też. A dziś chyba nawet dziecko wie co to pizza i spaghetti...
Resztę zagranicznych krain pominę, bo w końcu nie może być jak w tym powiedzeniu "Cudze chwalicie, swego nie znacie...", bo w Polsce też mam swoje ulubione zakątki i też przejechałam ją prawie wzdłuż i wszerz, choć jeszcze nigdy nie byłam tylko na Mazurach i w Bieszczadach, więc wszystko przede mną. Ale i tak najbardziej niesamowitym miejscem, w którym byłam w Polsce był... nasz miejscowy areszt śledczy. I to nie w charakterze aresztanta - broń Boże! Zwłaszcza, że to areszt męski:) Jeden znajomy ksiądz poprosił o oprawę muzyczną na mszy i nabożeństwie pokutnym. Byłam tam raz i wystarczy. Więcej nie poszłam. Ożeniłam z tym kolegę. Dla mnie zbyt przygnębiające miejsce. Minęło od tego czasu już może 15 lat, ale za każdym razem jak przechodzę obok, mam na plecach tak samo dreszcze. Brr...
4 miejsca, w których chciałabym się znaleźć:
Oczywiście te greckie wyspy, na których jeszcze moja noga nie stanęła! :) 
Kuba, Meksyk i Chiny. O! Tam bardzo bym chciała się znaleźć. Ale najbardziej chciałabym się znaleźć na naszym miejscowym cmetarzu żydowskim... Póki co, mogę go jedynie oglądać przez bramę, ewentualnie na niedawno cudem odzyskanych zdjęciach zrobionych 3 lata temu. Nie uśmiecha mi się wdrapywanie na garaże i skok przez ceglany mur (zresztą widok byłby conajmniej dziwny i śmieszny zarazem:D ), więc mam nadzieję, że kiedyś wejdę tam normalnie, przez bramę. I że do tego czasu nie zdewastują go na amen...
4 zawody, które wykonywałam:
Kelnerka. Całe liceum i studia biegałam z talerzami, szklankami, półmiskami... Na weselach, imprezach rodzinnych typu urodziny, na prymicjach, komuniach...
Opiekunka. Jak już pisałam, opiekowałam się osobą chorą na raka mózgu. Starsza, kiedyś piękna kobieta, prawdziwa włoska arystokratka, wyniszczona przez chorobę i całkowicie samotna, gdyż dzieci ani wnuki nie miały czasu dla babci... Dziś dorywczo odciążam Mamę w opiece nad dziećmi Brata. Ale w "Chińczyka" raczej nigdy z nimi nie wygram, bo niesamowicie oszukują:)
Malarz-tapeciarz. Właściwie zawód wykonywany do dziś okazjonalnie na potrzeby własne i rodziny. Traktuję to jak formę relaksu i rozrywki. Czasem więcej kleju jest na mnie zamiast na ścianie, ale za każdym razem jest to świetna zabawa:)
Nauczyciel. Zawód wykonywany. Moja pasja i moje życie. Czasem jest źródłem frustracji i stresu, a czasem nieopisanej radości i szczęścia, i wtedy powtarzam sobie jak mantrę "zawsze warto dla takich chwil jak ta" :)
Dobra, przyspieszamy:
4 ulubione programy lub seriale:
Obowiązkowo "Fakty". Sporadycznie "Klan". Po ponad roku przerwy znów oglądam "Na Wspólnej", ale jakoś nie mam problemów z połapaniem się who is who:) No i koniecznie "Detektyw Monk"! Mój idol niemal. Nawet z tymi wszystkimi dziwactwami, facet jest niesamowity:)
4 filmy kinowe:
Ostatni kinowy jaki widziałam to "Madagaskar 2" :) Bo ja do kina chodzę głównie na bajki dla dzieci i na horrory. Z tych ostatnich polecam "Sierociniec" i "Rec". I jeszcze "Labirynt Fauna" polecam. Jest niesamowity... I ta muzyka... No i "Mamma Mia!" oczywiście:) No ale miały być 4... Sorki:)
4 ulubione potrawy:
Taaaa.... Głodna jestem na samą myśl o jedzeniu, a tu jeszcze trzeba napisać co lubię jeść. I to o takiej porze:)
A zatem szybko: sałatka grecka, spaghetti, pizza i lody z bitą śmietaną, ze szczególnym wskazaniem na śmietanę.
Uff... Głodzilla nie usłyszała:) Więc idziemy dalej
4 potrawy, których bym nie tknęła:
Owoców morza, móżdżku, wszelkiego rodzaju owadów (choćby nie wiem jak ślicznie je podali) i wszelkich egzotycznych potraw, których nie znam a podejrzanie wygladają. To, że lubię jeść, nie oznacza, że jem wszystko.
4 rzeczy, które robię po wejściu do neta:
Najpierw sprawdzam pocztę. Potem odwiedzam wszystkie znajome blogi [niektórzy blogowicze nawet nie wiedzą, że już są moimi znajomymi, bo bywam u nich niemal codziennie, ale jakoś nic u nich nie bazgrzę, może kiedyś:)]. W międzyczasie robię kilka kursów do kuchni i drugiego pokoju, a po jakimś czasie łapię się na tym, że na biurku nie ma miejsca dla myszki, bo nagle przybyło na nim talerzyków, kubków i jeszcze czegoś po czymś co akurat wszamałam:) I wtedy się orientuję, że czas się zabrać za to, z powodu czego w ogóle włączyłam komputer:)
I tu akurat jest nawet mniej czynności niż 4:) Chyba, że jeszcze wejdę sobie na naszą klasę, co ostatnio zdarza mi się rzadko.
4 książki, które lubię najbardziej:
"Mały Książę" - już o nim pisałam, więc zainteresowanych zapraszam do archiwum.
"Kubuś Puchatek" - przeczytałam przez Święta po raz kolejny. A w ubiegłym tygodniu "Chatkę Puchatka" :)
Jako nastolatka namiętnie rozczytywałam się w "Ani z Zielonego Wzgórza". Przeczytałam wszystkie części. I z przyjemnością kiedyś do tej ksiązki wrócę.
I "Harrego Pottera". Też wszystkie części przeczytałam, a wszystkie sfilmowane obejrzałam. Ale książki i tak są dużo lepsze od ich filmowych wersji.
No i się zrobiło już 4... Ale poważniejsze też czytam. Ja wprost pochłaniam książki. Mam ich całe mnóstwo. Dużo, dużo więcej niż słoni:)
No to tyle o mnie. Może dalej nie wszystko, ale przynajmniej część. Ktoś następny chętny do klepnięcia? :)

18 komentarzy:

  1. Cześć Effciu, juz od pierwszego wejścia na Twój blog, wiedziałam,że jestes b. fajna dziewczyną i tak trzymaj, nic nie udoskonalaj.serdeczności dla Ciebie,anabell

    OdpowiedzUsuń
  2. Do ideału mi bardzo daleko, ale jakby same ideały chodziły po świecie, byłoby bardzo nudno, prawda? :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Niekoniecznie muszą Cię informować, że to co jeszcze w danym momencie nie jest tym czego oczekujesz, a właśnie robaczkiem :Dco do głodzili, właśnie siedzi u mnie- miałaś ją odebraćAnia z Zielonego Wzgórza - również byłam w tej książce zakochanaEwka, to kiedy jemy kolejne spaghetti i sałatkę ? :D[Tylko pamiętaj smażymy na ogniu :D]

    OdpowiedzUsuń
  4. Wysłałam na ferie - niech jeszcze trochę posiedzi, to nie jest kłopotliwy gość - tylko lodówkę trzeba na bieżąco zapełniać:)Już pamiętam, że na ogniu - przynajmniej do nastepnego razu będę pamiętać:D A ten następny raz może być zawsze kiedy chcecie, przy okazji wykorzystam do ciężkich prac fizycznych, typu układanie książek i pucowanie słoni po "remonciku":)

    OdpowiedzUsuń
  5. Glodzilla, już się stęskniła- więc wraca do Ciebie ;d

    OdpowiedzUsuń
  6. Hmmm... Dziękuję za przechowanie :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Moje pierwsze odczucia: jesteś bardzo spontaniczną osobę! :) Cudownie opisałaś to wszystko, skomasowałaś w tych odpowiedziach niemały kawałek swojego życia! Dziękuję Ci za przybliżenie mi (nam) swojej osoby, znalazłam parę wspólności (np. śląski familok, miłość do książek i potraw włoskich), sympatyczna z Ciebie dziewczyna! Pozdrawiam bardzo serdecznie! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. beatris3076@op.pl3 lutego 2009 21:24

    Ewcia ten kwestionariusz to chyba ode mnie,ale...nieważne...hihihihkurde widzę że tak jak ja lubisz jedzonko...mam na tym punkcie bzika i może nie na punkcie samego jedzenia,ale jak podane z czym ,czy obrus czysty czy sztućce w dobrej odległości ,a już nie wspomnę co ze mną się robi w restauracji...moja druga połowa czasem dostaje furii jak wszystko dokładnie oglądam...łącznie z kibelkiem...cóż mała fobia...hihihihjednak Twoje czwóreczki bardzo mi się podobały,czytając je uśmiech z twarzy mi nie schodził.Cieszę się że do Ciebie zajrzałam:)pozdrówka:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Uwierz mi - wcale nie było łatwo... Bardzo się starałam, żeby Was nie zanudzić i się zbytnio nie rozpisywać. Cieszę się, że znalazłaś pewne elementy wspólne. Też masz "familokowe" wspomnienia? Dla mnie to tak magiczne miejsce, że gdy na Wszystkich Świętych jedziemy na cmentarz, obowiązkowo idę na podwórko gdzie spędziłam całe dzieciństwo. I autentycznie, czas tam stanął w miesjcu - ten sam kasztan, te same chlewiki, szopki, ogródki... Tylko ludzie inni. Cóż - nie ma ideałów na tym świecie:)Pozdrawiam gorąco i zdrówka życzę:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Nad Twoim kwestionariuszem to ja jeszcze ciągle ciężko myślę, bo taki bardziej skomplikowany. A to w tym względzie, że nie będę mogła się zbytnio rozpisywać. Ale też się za niego wezmę:)Ja też się cieszę, że do mnie zajrzałaś:) I że się odezwałaś - bo zagląda pewnie wielu, ale niewielu sie decyduje odezwać (to tak coś jak ja:D )

    OdpowiedzUsuń
  11. Effka, to w takim razie zaciekawi Cię chyba mój post "Lala"! ;) Zapraszam!

    OdpowiedzUsuń
  12. Hej! Dzięki za możliwość do-poznania sobie Ciebie! Od razu, czytając z pełnym zrozumieniem tekstu,notowałam sobie podobieństwa i przeciwieństwa nasze:) Italia- moja siostra mieszkała tam trochę i zimigrowała do Polandu w grudniu. W Roma pracowała pół roku jako wolontariusz,potem poznała tam swego męża i ojca swego dziecka i zdecydowali przyjechać tu. Co zostało- przyuczam sie mozolnie włoskiego, aby móc się wreszcie porządnie ze szwagrem pokłócić! Monk- uwielbiam,plus Colombo (pierwowzór niejako) i CSI Las Vegas! Bajki-owszem, horrory-absolutnie!!! Jedzenie...temat rzeka...spaghetti,parmezany,sery,pizze...mów do mnie jeszcze...Alę lubię też golonkę i mięso w każdej postaci! Lodów nie lubię (no chyba że jednego-a la lili;), bitą śmietanę owszem, tylko talerz nie może się zbytnio ruszać:) Mózg jadłam,owoce morza lubię,robale bym spróbowała:)A co do netu-mam podobny porządek rzeczy-plus Pudelek (komentarze tam są boskie co niektóre! Ojej- a jak miałam napisać posta u Siebie o sobie to weny nie miałam..a tu patrz-zajechałam cię...pozdrówki i przepraszam że takie długie!!!

    OdpowiedzUsuń
  13. beatris3076@op.pl4 lutego 2009 10:11

    ja tam się zawsze odzywam gdzie się pojawię...ślad zostawiony...jeśli jest odzew wracam chętnie jeśli przez dłuższy czas nic się nie dzieje żegnam się bezpowrotnie.Ściskam mocno:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Przeczytałam z wypiekami na twarzy. Familok mojej Babci też stał się miejscem, gdzie z czasem eksmitowano tzw. "element". Może właśnie dlatego, że nikomu nie zależy na remontach - wszystko wygląda tam tak jak te 20-30 lat temu... Mieszkanie moich Rodziców też jest w dzielnicy nie cieszącej się dobrą opinią. Ciągle się coś dzieje. Czasem z przekąsem mówimy na widok przejeżdżającego radiowozu, że chyba nowi i szukają drogi powrotnej, bo się zgubili. Ale nie ukrywam, że opinia "dziołchy z Rymery" czasem pomaga w pracy. Zwłaszcza, gdy małoletnie szkolne oprychy widzą mnie wchodzącą do klatki, gdzie mieszkają rodzice (mam klucz do domofonu, więc tym bardziej jestem "autochtonem"), słysze potem hasła w stylu "pani jest nasza" - czyli z naszej zakazanej dzielnicy. No właśnie "zakazanej". I coś mi się wydaje, że dziś nie ma miasta ani miasteczka, gdzie takiej dzielnicy nie ma - smutne. Jeszcze kiedyś pewnie wrócę do moich "familokowych" wspomnień, bo w myślach wracam tam bardzo często. Pozdrawiam ciepło:)

    OdpowiedzUsuń
  15. hehe, więc tym bardziej witam w moich progach:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Wcale nie zajechałaś:) Brak weny? Więc poczuj się klepnięta i rozwiń te magiczne czwórki wg siebie, bo już całkiem zgrabnie Ci to poszło:D Zabawa fajna, ale i mózgownica w pewnym momencie zaczyna parować, bo czasem dostaje się kompletnego zaćmienia umysłu:) Trzymaj się ciepło:)

    OdpowiedzUsuń
  17. Też bym chciała sobie jeszcze pozwiedzać, ale to już chyba niemożliwe, dlatego namiętnie czytam książki, które dostarczają mi wiedzy o krajach, których nigdy nie zobaczę.Też przeczytałam wszystkie książki o Harrym Potterze, aby nie być gorszą od swych uczniów;)Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  18. Pierwszą część Harrego też przeczytałam z myślą o uczniach - nie wiedziałam o czym mówią. Po następne sięgnęłam już z własnej woli - przez ciekawość "Co będzie dalej?". I tak aż do ostatniej. Choć zakończenie jakoś mnie nie zaskoczyło;)Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń