piątek, 27 lutego 2009

na cztery łapy, dwoje uszu i jedną trąbę:)

No to tak - odmieniło mi się cosik przy tym nieparzystym... Od tygodnia, codziennie rano, godzina 6 (napisze może słownie, bo sama w to nie wierzę: szósta), a ja otwieram oczy i... jestem wyspana! Masakra. Budzik włącza się jakieś 15-30 min. później, zależy od dnia, a ja nawet nie włączam drzemki, tylko spokojnie go wyłączam i dalej się wpatruję w sufit, jakby było tam co najmniej "Stworzenie Adama" Michała Anioła... I nie spóźniam się do pracy, tzn. nie wpadam równo z dzwonkiem na przerwę. Cały tydzień grzecznie, jestem przynajmniej 15 min. wcześniej.
Zaczynam się bać, że tak już będzie zawsze i że sowa zamienia się powoli w porannego skowronka. I to, żebym jeszcze padła jak kawka koło 20. A tu nie! Normalnie dopiero o tej porze (czyli koło 18-19) dostaję tzw. weny i zaczynam robić coś sensownego. Chodzę spać też normalnie, czyli przed północą, ale ta szósta rano mnie rozbraja:)
Eeee... Czy ja napisałam, że robię coś sensownego?:) Nie, nie. Ja nie pamiętam, kiedy ostatnio robiłam coś sensownego:) Moja Przyjaciółka ostatnio mnie spytała, czy pracuję w policji, że ciągle piszę jakieś raporty. Rozbawiła mnie tym pytaniem:) Ale w sumie miała rację. Właśnie kończę kolejny. A, że do jego napisania przydatna była wyższa matematyka typu: dodać, pomnożyć, podzielić, czasem odjąć - kalkulator w mojej komórce przestał mieć dla mnie jakiekolwiek tajemnice:) W pewnym momencie już mi palce sztywniały od tych małych guziczków i zaczęłam nawet liczyć w pamięci, i to z powodzeniem:) Zatem uznałam, że tak całkiem do końca jeszcze nie skapcaniałam i wszystko ze mną w porządku. Ufff... :))
A tak naprawdę, to właśnie próbuję odreagować po tygodniu, który dał mi porządnie popalić. Dbanie o własne bhp jest bardzo ważne. Czasem wystarczy chwila rozmowy z kimś bliskim, by było lepiej, by mozna było się uśmiechnąć, zażartować, a nawet i trochę ponarzekać. Pomaga. Oczywiście pod warunkiem, że taki bliski ktoś jest.
Od stycznia ciągle coś się u mnie zmienia. Nie ma dnia, by coś się nie działo. Ale, jeżeli tylko skutki pewnych decyzji będą pozytywne - nie żałuję, że je podjęłam. Nawet, jeśli - tak jak wczoraj, choć od dawna przemyślane, podjęte w ostatniej chwili, na zasadzie "raz kozie śmierć". To miał być rok zmian i zanosi się, że taki właśnie będzie:)
I choć za oknem pada deszcz i jest nieprzyjemnie zimno, póki siedzę sobie w ciepłym pokoju, a przede mną perspektywa dwóch wolnych dni [tylko nie chcę się budzić o 6 rano! :)] - wszystko jest ok:)
Spojrzałam właśnie z ciepłym uśmiechem na połataną trąbę Bubusia, który kilka dni temu zmienił swoją miejscówkę i teraz towarzyszy mi przy komputerze, i uświadomiłam sobie, że czas najwyższy powyciągać z kartonów jego mniejszych trąbalskich towarzyszy. Populacja moich współlokatorów wzrosła do magicznej liczby 202... Proszę nie uciekać sprzed monitorów:) Wszystkie osowojone, niektóre z własnymi imionami, grzeczne, znają swoje miejsce. Po prostu chodząca kultura na cztery łapy, dwoje uszu i jedną trąbę:)

20 komentarzy:

  1. Ewa ja wiedziałam, ja wiedziałam że to ma jakiś związek z moim zasypianiem...Jak Ty zaczynasz wstawać wcześnie to ja spóźniam i odwrotnie :D

    OdpowiedzUsuń
  2. beatris3076@op.pl28 lutego 2009 10:13

    To wczesne wstawanie fajna sprawa,ale jak ma się wolne to trochę uciążliwa.Ja na razie wstaję wcześnie tylko w tygodniu gdy moje dzieci pędzą do szkoły...w weekendy pośpimy zawsze dłużej...chociaż dzisiaj wstałam obolała...jakaś choroba mnie rozbiera,bo czuję się fatalnie.Idąc do sklepu muszę się zaopatrzyć w jakieś lekarstwa.A przede mną jeszcze długi dzień...Pozdrówka cieplutkie:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniale jest miec dobry humor, i kogos milego do pogawedki. Ech...Pozdrawiam )

    OdpowiedzUsuń
  4. Obawiam się, że to przejściowe... Nie potrafię spać na nowym miejscu. Jak się przyzwyczaję do nowego łózka, cała zabawa zacznie się od nowa... Ale zawsze mogę Cię budzić, jak za starych czasów;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj tak - gdy jest wolne trzeba spać, a ja dziś nie śpię od 5... Koszmar:) Gdy zasnęłam w końcu spowrotem - ledwo się zwlokłam z łóżka przed 10:))Uważaj na te grypopodobne choróbska. Sama nie mam czasu chorować, więc przechodziłam w tym tygodniu z temperaturą i bólem wszystkich mięśni. Mam nadzieję, ze żadnych komplikacji nie będzie. Ale ten tydzień w końcu luźniejszy, zatem trochę czasu dla siebie w końcu będzie.Pozdrawiam ciepło:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję za odwiedziny Majeczko:) Nie jesteśmy samotnymi wyspami. Potrzebujemy drugiego człowieka. Ale sama pewnie wiesz, że czasem tak jest, że chcemy z kimś porozmawiać, a tego kogoś akurat nie ma, albo nie ma czasu, albo jeszcze coś... Trzymaj się, czekam na Twój powrót na stałe:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Podstawa to dobre nastawienie (również do zmian), a takie niewątpliwie posiadasz! Kolekcjonowanie słoników kojarzę z moją ulubioną ciocią, więc z miejsca i ja się uśmiechnęłam. Pozdrawiam cieplutko, pomimo kiepskiej pogody udanego weekendu Ci życząc!

    OdpowiedzUsuń
  8. Effciu, znam ten ból, kiedy człowiek budzi się nie w porę i nie może zasnąć. U mnie to bywa około drugiej w nocy, ale nauczyłam się zasypiać przy lekturze kryminałów, więc pod ręką mam co noc jakiś i on, po przeczytaniu kilku stron, pozwala mi zacząć chrapać na nowo. A może Twoja bezsenność jest spowodowana tymi raportami, które, jak znam życie belfra, ministerstwo, kuratorium i dyrektor nakazali pisać, aby nauczyciel nie miał pokusy przygotowania się do lekcji. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Tak szczerze mówiąc - to ja się trochę boję tych zmian, które sobie wymyśliłam, ale jak się powiedziało "a", trzeba powiedzieć i "b". Mam nadzieję, że wyjdzie mi to na dobre. Na razie nie zdradzam szczegółów, bo jeszcze trochę drogi przede mną do upragnionego celu, ale jak już wszystko będzie zapięte na ostatni guzik, przyznam się do wszystkiego:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie, nie:) Raporty mi się po nocach nie śnią:) To raczej wina nowego łózka - jak się do niego przyzywczaję, znów będę spać jak suseł:))To mój odwieczny problem - spanie na nowym miejscu. Gdy wyjeżdżam na wakacje, jestem jedną z pierwszych osób na śniadaniu i na pustej plaży - bo kto to widział przychodzić na plażę o 9 rano:D - o tej porze jeszcze wszyscy śpią. Wszyscy, ale nie ja. Nie potrafię i już. Ale za to jaki dzień długi:) I najlepsze leżaki można sobie wybrać:)))

    OdpowiedzUsuń
  11. Effciu! Już miałam napisać, że się starzejesz, hehehe, że tak wstajesz wcześnie rano, jak starsi ludzie:))) Ale w ostatniej odpowiedzi się wyjaśniło że to sprawka nowego łóżka!!! No tak!!!Tak to rozumiem! Ja budzę się wcześniej, jak na drugi dzień rano mam gdzieś jechać turystycznie!!! Oj to wtedy wstaję jak skowronek, radosna, wyspana i ożywiona...choćbym spała tylko 2 godziny!!! A normalnie syreną byś mnie nie dobudziła...nawet na nowym łóżku:))A co do Twojego zoo...musi ślicznie wyglądać takie stado! Daj no fotke na bloga choć jednego słonika, albo zmieniaj co jakiś czas na innego:) Ja zbieram dzwonki z każdego miejsca które odwiedzę...Muszę pomyśleć nad ekspozycją jakąś bo tak leżą gdzie popadnie i nie dzwonią swojej pozytywnej energii:) Pozdrówki z trąbką:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Coś wymyślę z tym moim zoo:) Pobawię się trochę ze zdjęciami i może uda się wkomponować tu kilka trąbalskich:DA co do mojego starzenia się... Robię to tak pięknie, że nawet nie widać, hehe:))) I oczywiście trzeba się z tego powodu farbować, żeby nie było widać jeszcze bardziej. A tak serio - ani się nie czuję, ani nie wyglądam (na szczęście), ani sie nie zachowuję na swoje lata, więc czasem niektórzy pod różnym pretekstem proszą mnie o dowód osobisty, by sprawdzić ten nieszczęsny rok urodzenia:D

    OdpowiedzUsuń
  13. Witaj, to pewnie wiosna idzie. Wczoraj widziałam u nas stadko szpaków. Wiesz,mnie tez sie zdarzaja takie "niewydarzone" samoobudzenia, najgorzej gdy to dzieje sie o 5 rano, bo wiem, że gdybym wtedy ponownie zasnęła, to nastepny raz obudziłabym się pewnie o 10 rano i nawet mój pies nie zdołałby mnie obudzić.Ależ Ty masz dużo tych słoni! Czy każdy z nich ma swoją metryczkę?:)))Serdeczności dla Ciebie,

    OdpowiedzUsuń
  14. Powiedzmy, że pamiętam którego od kogo dostałam, choć niekoniecznie pamietam kiedy:) Tylko niektóre zapadły mi pod tym względem w pamięć. Widać od szczególnych ludzi je dostałam:)))

    OdpowiedzUsuń
  15. Jak tylko wpadniesz na trop, jakim sposobem taka jesteś rześka, daj mi od razu znać! Ja, i owszem, też budzę się przed budzikiem, ale koło siedemnastej jestem jak z krzyża zdjęta i muszę się położyć. Nawet nie tyle spać, co choć chwilę poleżeć, inaczej nie funkcjonuję.

    OdpowiedzUsuń
  16. W moim domu żyły cztery Bubusie, ale nie były to słoniki, tylko chomiki. I nie żyły razem, tylko po kolei. Najpierw zwykły Bubuś, potem Bubuś II Słodki, Bubuś III Groźny i wreszcie Bubuś IV Łagodny. Teraz jest Bubuś V, ale jeszcze nie ma przydomka.W styczniu od syna i męża dostałam dwa słoniki, bo potrzebowałam dużo szczęścia.A wiesz, że gdy żywy słoń ma uniesioną trąbę, to jest wściekły?Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  17. To wina nowego łóżka:) Nie potrafię spać w nowym miejscu ani na nowym łózku. Ale już powoli wszystko wraca do normy - czyli śpię coraz lepiej, coraz dłużej i... budzę się coraz mniej wyspana, niestety:( A co do popołudniowej drzemki - też muszę choć na chwilę się położyć. Jak dziecko w przedszkolu - leżakowanie po obiedzie:D

    OdpowiedzUsuń
  18. Tak, wiem. Wtedy szykuje się do ataku... Mój Bubuś zawdzięcza swoje imię (a własciwie słodkie zdrobnienie, choć nie wiem od czego, bo oficjalnie nazywa się Onufry - od Zagłoby, też taki wielki...) mojemu nieżyjącemu Przyjacielowi, na którego wszyscy mówili właśnie Bubu - był wielki, żeby nie powiedzieć, że potężny, a gdy coś mu nie wychodziło, albo było mu smutno, albo nawet i wesoło, powtarzał "bu"... Mój słoniowy Bubuś zajmuje dość duży kawałek pokoju, okupując dwie pufki:)

    OdpowiedzUsuń
  19. ..a kiedy mnie zmuszali do leżakowania w przedszkolu, buntowałam się. Teraz, tak w okolicach długiej przerwy, walnęłabym się na godzinkę gdziekolwiek ;-)))

    OdpowiedzUsuń
  20. No i kto by pomyślał, że zatęsknimy kiedyś za przedszkolnym leżakowaniem:))) Ja mam czasem wrażenie, że zasnę na stojąco gdzieś w połowie drogi do domu:))

    OdpowiedzUsuń