sobota, 31 stycznia 2009

dobre i złe strony podwyższonej temperatury

Tak, tak:) Właśnie czytasz bloga największego geniusza, jaki kiedykolwiek stąpał po tym ziemskim łez padole :D
Otóż, jako dobry pracownik, choruję zazwyczaj w dni wolne od pracy, czyli weekendy, ferie, święta i ewentualnie wakacje. I niniejszym własnie, trzeci dzień męczę się z jakimś paskudnym czymś grypopodobnym. Bo co jest najlepsze na ferie? Fervex oczywiście (i to wcale nie miała być reklama...) Co prawda gorączka w wymiarze 37.5 to u mnie niemal stan utraty świadomości, ale po raz pierwszy mi to wyszło na dobre.
Po nieprzespanej czwartkowej nocy, gdy już trochę doszłam do siebie, usiadłam pokornie przed komputerem, wychodząc z założenia, że im prędzej uporam się z całą robotą, tym szybciej będę mieć normalne ferie. Otworzyłam Konstytucję, wyjęłam podstawę programową z historii i zaczęłam się wczytywać [moje zadanie nr 2 na ferie brzmiało "Prawa człowieka a podstawa programowa z historii" - bez komentarza proszę...]. Kompletnie nie wiedziałam, z której strony to ugryźć. Im bardziej się wczytywałam, tym bardziej bolała mnie głowa. A im bardziej bolała mnie głowa, tym robiło mi się coraz bardziej gorąco. I to mnie zaczęło zastanawiać.
- Jak to gorąco? Przecież siedząc przed komputerem zawsze zakładałam najgubszy sweter, bo marzłam. Więc czemu dzisiaj siedzę w krótkim rękawku i płonę jak piec martenowski?
Poszłam po termometr.
- No pięknie - pomyślałam. - Gorączka... Ale jak już zaczęłam, to skończę. Przynajmniej szkic zrobię. Choć numerki artykułów i treści nauczania wypiszę, a same treści dopiszę, gdy już bedę w stanie myśleć i ruszać palcami.
Nie mam pojęcia, jak wyłączyłam komputer i jak znalazłam się w łóżku... Jak obudziłam się rano miałam uczucie, że głowę mi przez noc podmienili, bo była dziwnie ciężka. Ale przynajmniej temperatura spadła. Za to gdy załaczyłam komputer - oniemiałam! Przeczytałam raz i drugi, a potem trzeci. Wszystko było napisane! Żadnych numerków, po prostu zrobione! Spojrzałam na godzinę zapisania dokumentu - zajęło mi to raptem 3 godziny, a wszystko łącznie objęło... 38 stron... Szok! Nie pytajcie, jak to zrobiłam, bo nie pamiętam:D Nie wiem ile by mi to zajęło czasu w stanie "bezgorączkowym", ale nie istotne:) Jest zrobione i to całkiem z sensem:)
Na fali radości, że mam normalne ferie, wieczorem pojawili się u mnie Goście. Tacy przez duże G. Bo ich widok w moim przedpokoju spowodował, że przez moment się zastanowiłam, czy to nie efekt rosnącej wieczorem gorączki:) W każdym razie tego wieczoru mój geniusz ujawnił się po raz drugi:)
Poróbował ktoś podsmażyć kiedyś mięso do spaghetti nie zapalając gazu? Nie? A ja tak!:)
Prawie popłakałyśmy się ze śmiechu, gdy po 5 minutach mieszania mięsa na patelni zorientowałam się, że nie zapaliłam palnika:) Na samo wspomnienie tamtej chwili, do teraz mam niekontrolowane ataki śmiechu:) Jestem wielka i genialna:) Jeszcze przyszłe pokolenia będą opowiadać o tym anegdoty. No ale coż - jestem jedyna i niepowtarzalna, a z gorączką, już całkiem nie do podrobienia:)
Dziś nie mam zamiaru nic gotować ani wypełniać żadnych tabelek. Dziś mam zamiar się polenić za wszystkie czasy i śmiać się sama do siebie na wspomnienie wczorajszego dnia:)

20 komentarzy:

  1. Witaj w klubie! ;) Przedziwne, bo i ja w chorobie mam niesłychane idee i nawet doprowadzam je do końca! Aktualnie, podobnie do Ciebie, zaatakowało mnie choróbsko, słaniam się na nogach, ale głowa pracuje, że hej! ;) Pomimo naszego chwilowego "geniuszu" i elementów niewątpliwie rozrywkowych, zdrowia życzę - Tobie i sobie! Pozdrawiam spod kołderki! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. 1. Po prostu sprowadziłaś się do poziomu zadanego Ci zadania :D2. Tak, omal się nie udusiłam ze śmiechu widząc jak to sprawnie smażysz bez ognia :DI niewidzialny olej- tzw. złośliwość rzeczy martwych, nie sądzisz?

    OdpowiedzUsuń
  3. beatris3076@op.pl31 stycznia 2009 16:09

    no geniuszem to Ty jesteś...zrobić zadanko i potem być olśnionym że się zrobiło....hehehehe,dobre.Co do gotowania...hihihih...często nastawiam coś na gazie i po chwili denerwuję się czemu tak pomału się podgrzewa lub gotuje,ale co tam...też się z tego śmieję;)pozdrawiam i zdrówka życzę:)

    OdpowiedzUsuń
  4. To chyba tak właśnie jest, że czasem trzeba się wewnętrznie wyłączyć, żeby wszystko zagrało:) Już mi trochę lepiej, przynajmniej w dzień - wieczorem temperatura skacze do góry, więc obijam się o wszystkie szafy, drzwi i co tylko stanie na moje drodze.Wyleż się pod ciepłą kołderką i wracaj szybko do zdrowia:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak, tak - jakby ta butelka miała palce, to by Ci je do oka włożyła, żebyś zobaczyła, że stoi przed Tobą:D Moja mama dziś o mało z krzesła nie spadła, jak jej opowiedziałam jaką ma genialną córkę. Tata tylko spytał, czy może mam kuchenkę na czujnik - kładziesz garnek i samo się włącza:D Podobno już takie są - trzeba nad tym pomyśleć;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ufff... czyli nie tylko mnie się przytrafia:) Pocieszajace. Owszem - zdarzyło mi się nalać wodę do czajnika i nie załączyć go, ale nie włączyć palnika - pierwszy raz:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestes tak samo szalona jak ja. Marsz do lozka? A Boze uchowaj. Buziaczek

    OdpowiedzUsuń
  8. Majeczko! Witaj!!! :D Jak miło Cię znów "widzieć" w moich skromnych progach:) U mnie już trochę lepiej - ja zwykle jak niemowlak, trzydniówka i po chorobie:) Chociaż wieczór już i temepratura niebezpiecznie zbliża się znów w okolice 37;/ Ale za to dziś dla bezpieczeństwa własnego i innych trzymam się z dala od kuchni...Wszystkiego dobrego dla Ciebie:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jesteś niczym moja córka -w każde zimowe ferie chorowała i dopiero potem wyrywłam ja ze ze szkoły.Poza tym gorączkowała zawsze w nocy.A z tym gazem- normalka. Przynajmniej raz w tygodniu stawiam zupę na niewłączonym gazie i sie wściekam,że sie nie podgrzewa, podejrzewam,że czajnik uszkodzony, bo sam się "idiota" nie włączył,usiłuję włączyć telefonem komórkowym radio. I tak jeszcze nie "przebiłam" koleżanki, która rozmawiając ze mna nalała herbate dla mnie - do cukiernicy. Od razu wiadomo,że nie jesteśmy androidkami:)))Zdrowiej Kochana, zdrowiej, szkoda ferii,anabell

    OdpowiedzUsuń
  10. Tym razem to Ty lejesz miód na moje serce:) Czyli, że może jestem czasem zbyt roztrzepana, zamyślona, zakręcona - ale wszystko ze mną w porzadku?:) I w tym momencie chciałoby się zacytować Kłapouchego, którego już kiedyś u mnie cytowałaś "Bo Wypadek to dziwna rzecz. Nigdy go nie ma, dopóki się nie wydarzy". I to był właśnie taki Wypadek. Choć nie ukrywam - było bardzo śmiesznie :DPozdrowionka:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ach, no geniusze tak mają, że roztrzepani są ponad miarę. Sama też tak miewam. Coraz częściej. Co pewnie nie jest przejawem geniuszu, a zwyczajnej sklerozy, ale oj tam: trzeba się dowartośiowywać, nie? Zdrówka, jeśli jeszcze Cię choróbsko wstrętne trzyma! :-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Sklerozy mówisz? No to trzeba ograniczyć masło, a nie ukrywam, że lubię:) Ale zawsze przyjemniej nazwać to geniuszem, prawda? :DSzkoda, że nie zostawiłaś namiarów na siebie, ale myślę, że ta tanya, którą znalazłam, to właśnie Ty:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Hej! Najwyraźniej gorączka wprowadziła Cię do takiego stanu twojej świadomości, w którym najtrudniejsze zadania i najmozolniejsze prace to dla Ciebie pesteczka!!! Mózg wiedział, że trzeba to zrobić, a że bakterie czy wirusy atakowały,trzeba było się po prostu wynieść do innego pokoju. I tak zrobił:)) Dla mnie zwalająca z nóg gorączka to jest powyżej 39 stopni. Normalna temperatura mego ciała to 37 stopni. Taki jużem ewenement medyczny! Ponoć niektórzy tak mają:) Tak jak serce po prawej stronie.:)) Jeszcze nieraz się pielęgniarka zdziwi jak mierzy, ale mój osobiasty dokór już wie ze tak ma być!:) Pozdrawiam! Choroby są po to, abyśmy przynajmniej kilkanaście dni po, umieli docenić zdrowie!! Pozdrawiam! Monika

    OdpowiedzUsuń
  14. Przy następnej tego typu robocie, chyba się wstawię do lodówki na jakiś czas, żeby znów przyszła gorączka, skoro w takim stanie przychodzą mi do głowy całkiem dobre pomysły:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Milo mi... Wciaz sie smaze na komorce. Dodatko wysiadl dysk w laptopie. Trace krocie na wstep do neta ale nie to jest wazne. Kuruj sie. U mnie goraczka trzyma nadal. Buziaczek

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja masła jadam mało, więc moje problemy z pamięcią chyba nie z jego nadużywania wynikają. Są ze mną od zawsze, więc pewnie po prostu to wrodzona przypadłość. Albo zwyczajnie nie przywiązuję wagi żadnej do rzeczy małej, subiektywnie oczywiście, wagi.Owszem, mnie znalazłaś - nie tak trudno, prawda? Jakoś nie mam zwyczaju zostawiać adresu, póki ktoś nie poprosi. Wpadam w dane miejsce, bo lubię - ot co :-)

    OdpowiedzUsuń
  17. Znalazłam:) Nie było trudno, ale trochę się zastanawiałam czy to Ty, czy nie Ty. W każdym razie witam koleżankę po fachu (jak sądzę z treści postów) i życzę udanej końcówki ferii:)

    OdpowiedzUsuń
  18. Dbaj o siebie Słońce. Ja dziś nie wstaję z łózka, bo zgodnie z tym co piszą w podręcznikach medycznych, osobnik z moim ciśnieniem nie powinien już żyć, albo w najlepszym przypadku powinnam leżeć gdzieś na OIOM-ie... W życiu nie miałam tak niskiego ciśnienia, ale to chyba wina nadciągającego halnego;/ Czuję, że jak nie przejdzie to potulnie jutro potuptam do przychodni...Mam nadzieję, że te problemy z modemem i laptopem wreszcie odejdą w siną dal i będziesz mogła na spokojnie buszować w internecie. Pozdrowionka gorące:)

    OdpowiedzUsuń
  19. Widocznie na wieść, że w Polsce człowiek ma jakieś prawa, a nie same obowiązki, praca się sama napisała.Polecam codziennie po jednej tabletce witaminy C 1000, ale nie innej.Życzę zdrowia.

    OdpowiedzUsuń
  20. A wiesz co mnie kiedyś zaskoczyło na lekcji? Poprosiłam uczniów, by wymienili mi 10 jakichkolwiek praw człowieka. I wiesz, że to było zadanie niemal nie do przeskoczenia? Wymienili może 5 i na tym koniec. Gdy zadałam pytanie o obowiązki obywatela RP - zapadła cisza... Wspólnymi siłami zebraliśmy te 6 obowiązków spisanych w Konstytucji. Niestety - i tak o prawach mówi się więcej niż o obowiązkach..Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń